Lato 2016 roku było dla polskiego futbolu wyjątkowe. Reprezentacja dotarła do ćwierćfinału Euro, a Legia Warszawa, jako nasz pierwszy od 20 lat klub, zakwalifikowała się do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Los nie był dla stołecznych łaskawy, bo skojarzył ich z Borussią Dormund, Sportingiem i przede wszystkim Realem Madryt.Grupa była więc piekielnie trudna. Myśląc racjonalnie - szanse na wyjście z niej jawiły się jako minimalne. Początek rozgrywek potwierdził, że to będzie droga przez mękę: 0:6 z Borussią u siebie, 0:2 ze Sportingiem na wyjeździe i 1:5 z Realem w Madrycie. Trzy kolejki, zero punktów, 13 bramek straconych, jedna zdobyta. Katastrofa. Legia - Real 3:3. Minęło sześć lat Tyle, jeśli chodzi o liczby. Te, jak wiadomo, mówią sporo, ale nie zawsze całą prawdę. W grze Legii było bowiem widać poprawę. Jacek Magiera zastąpił Besnika Hasiego już przed meczem drugiej kolejki Ligi Mistrzów, a zespół wyglądał na mniej zagubiony. Jasne - odstawał piłkarsko, ale nie bał się podawać, strzelać, odbierać piłkę. Zaczynał walczyć. Bramka zdobyta na Bernabeu pozwoliła "Legionistom" uwierzyć, że wcale nie muszą być pośmiewiskiem całej Europy. Dwa tygodnie po porażce w Madrycie nastał czas rewanżu. Tym razem to Real pofatygował się do Warszawy. Miało być piłkarskie święto, a wyszła kolejna kompromitacja środowiska polskich kibiców. UEFA ukarała Legię za naganne zachowanie fanów podczas poprzedniego starcia, zamykając trybuny. Na stadionie byli tylko oficjele, garstka VIP-ów, dziennikarze i pracownicy klubu. Znów przez grupę nieodpowiedzialnych ludzi ucierpiały tysiące. Przeciwko "Królewskim" Legia rozegrała bowiem jeden ze swoich najlepszych meczów w Europie, a prawdziwi fani drużyny nie mieli okazji oglądać tego na żywo. Legia - Real 3:3. Nawet komentator nie wierzył Spotkanie z 2 listopada 2016 roku wymykało się wszelkim prawom logiki. Kibice Legii nieszczególnie wierzyli w jakiekolwiek punkty, a nawet komentujący to spotkanie na antenie Telewizji Polskiej Marcin Żewłakow wyraźnie mówił, że wątpi w sukces. Nie minęło jeszcze nawet 60 sekund, a wszyscy skazujący gospodarzy na porażkę dostali kolejny argument potwierdzający ich przypuszczenia. Gareth Bale trafił z woleja i było 1:0. Nieco ponad pół godziny później Karim Benzema podwyższył na 2:0. Kurtyna w dół. Ile drużyn na świecie potrafi wrócić do żywych, przegrywając z Realem 0:2? To przecież niemożliwe... A jednak. W 40. minucie Vadis Odjidja-Ofoe dał kontakt. Po zmianie stron, w 58. minucie, Miroslav Radović doprowadził natomiast do wyrównania. Wynik wyglądał na abstrakcyjny, ale to, co stało się później, było już kompletnym szaleństwem. Legia wyszła na prowadzenie po efektownym golu Thibaulta Moulina w 83. minucie. Zabrakło naprawdę niewiele, aby "Wojskowi" odnieśli sensacyjne zwycięstwo. Ostatecznie remis, który jednak równie mocno zaskoczył piłkarską Europę. Spotkanie Legii z Realem przyciągnęło tłumy przed telewizory. Średnia oglądalność wynosiła 4,2 miliona widzów w TVP1, a w szczytowym momencie nawet 5,6 miliona. To oznacza, że statystycznie mecz obserwował co siódmy Polak. Legia Warszawa: Co dziś dzieje się z zawodnikami, którzy zagrali z Realem? Kibice i media długo żyli tym, co zobaczyli przy Łazienkowskiej. A co u bohaterów tamtych wydarzeń słychać po sześciu latach? Sprawdźmy. Legia wyszła na boisko w składzie: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Michał Kopczyński, Thibault Moulin, Guilherme, Vadis Odjidja-Ofoe, Miroslav Radović - Nemanja Nikolić, a z ławki rezerwowych weszli Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk i Aleksandar Prijović. Karierę zakończyli już Malarz i Radović. Nadal w Ekstraklasie występują: Rzeźniczak, Pazdan, Kopczyński i Kucharczyk. Na wysokim poziomie utrzymują się Bereszyński, podstawowy zawodnik Sampdorii Genua, a także Odjidja-Ofoe, który występuje regularnie w Gent. Hlousek odnalazł się na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Czechach, Guilherme - w Chinach, a Prijović - w Australii. W drugiej lidze tureckiej gra z kolei Nikolić, na zapleczu polskiej ekstraklasy Jodłowiec, a w III-ligowej Wieczystej Kraków - Moulin. Jakub Żelepień, Interia