Gdy kilka miesięcy temu Thomas von Heesen, były szkoleniowiec Lechii Gdańsk, po porażce z Cracovią na konferencji prasowej rzucił tylko kilka zdań i wyszedł z sali, w środowisku piłkarskim podniosło się larum. Mówiono, że niemiecki trener nie szanuje dziennikarzy i kibiców, a takim zachowaniem tylko zaciska pętlę na własnej szyi. Po kilku tygodniach von Heesena nie było już w klubie. Gdy teraz dużo gorzej, w mojej opinii, zachował się trener Stanisław Czerczesow, głosy są zupełnie odmienne. Rosjanin arogancko rozmawiał z dziennikarzem Żelisławem Żyżyńskim i po krótkiej słownej bijatyce wyszedł ze studia. Tym razem środowisko nie jest już jednak tak solidarne. Jego część uważa, że po raz kolejny Czerczesow zachował się zabawnie i zdystansował Żyżyńskiego. Inni, w tym ja, są zszokowani postawą szkoleniowca i jego brakiem klasy. Faktycznie, reporter stacji nc+ mógł wybrać inne pytanie, co i tak nie usprawiedliwia słownej agresji rosyjskiego trenera. Oto pierwsze zdania pomeczowej rozmowy: ŻŻ: - Gratuluję zwycięstwa. Tak sobie myślę, że wygraną 4-0 odpowiedzieliście wszystkim, którzy mówili, że Legia przeżywa kryzys. Zdobyliście tylko cztery punkty w czterech meczach. Czerczesow: - Cztery punkty w czterech meczach?! ŻŻ: - Osiem punktów, oczywiście. Ale dla Legii to już kryzys, zdaniem wielu kibiców. Ten wynik to dobra dla nich odpowiedź? I się zaczęło. Dalsza część rozmowy przypominała raczej polemikę trenera Michała Probierza z kibicami po spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0-3), niż pomeczowy wywiad. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że nad emocjami nie potrafił zapanować rosyjski szkoleniowiec, który odpowiadał w arogancki sposób i wymachiwał rękami. Oczywiście Żyżyński zwyczajnie się pomylił i nie trafił z pytaniem, ale w dalszej części wywiadu z pełnym spokojem próbował uratować to, co było do uratowania z tej rozmowy. Czerczesow miał dość i ostentacyjnie wyszedł ze studia. Zapomniał chyba o tym, że: * stacja Canal Plus niejako składa się na jego pensję. Wykłada pieniądze, jest głównym sponsorem ligi, a co za tym idzie, obie strony mają wobec siebie pewne zobowiązania, * Żyżyński jest jednym z nielicznych dziennikarzy w Polsce, który rozmawia z Czerczesowem w jego ojczystym języku. Choćby z tego powodu trener mógłby uszanować rozmówcę, bo trudno sobie wyobrazić, by np. z Franciszkiem Smudą pracującym w Niemczech tamtejszy dziennikarz rozmawiał po polsku. * w Hiszpanii czy Niemczech takie zachowanie byłoby napiętnowane, podczas gdy w Polsce z wielu stron słychać brawa. Najgłośniejsze z części środowiska dziennikarzy i kibiców ze stolicy, których zauroczyła "elokwencja" rosyjskiego szkoleniowca, * reporter nc+ był w pracy, która polega nie tylko na zadawaniu wygodnych pytań i klepaniu po plecach. Nie zawsze szkoleniowiec dostanie pytanie, jakiego oczekuje. Nawet po przekonującym zwycięstwie 4-0. Inna sprawa, że chwilę wcześniej w tym samym miejscu stał Jacek Zieliński, szkoleniowiec pokonanych. I to on miał prawdziwe powody, by się zdenerwować. Jego drużyna przegrała 0-4, a inny dziennikarz stacji nc+ Cezary Olbrycht zadał mu jeszcze trudniejsze pytanie, wchodzące głęboko w kompetencje trenera: "Nie uważa pan, że Bartosz Kapustka na pozycji defensywnego pomocnika to nietrafiony pomysł? Odkąd podjął pan decyzję o przesunięciu go ze skrzydła, prezentujecie się o wiele słabiej. Kapustka niewiele daje w obronie i ma mniej okazji do pomocy kolegom w ofensywie." Takie pytanie każdego szkoleniowca mogłoby "zagotować". Tym bardziej Zielińskiego, który znany jest z nieufności do dziennikarzy. Trener Cracovii spokojnie odpowiedział i wyszedł z klasą. Klasą, której zabrakło Czerczesowowi. Kliknij i czytaj dalej!