- Jesteśmy bardzo zadowoleni, ale początek meczu nie był najlepszy - ocenił Michniewicz. - Spartak miał optyczną przewagę, spodziewaliśmy się tego, bo grali na własnym stadionie. Dobrze, że nie zamienili tego na gola. Później mecz się wyrównał, przejęliśmy inicjatywę, zmusiliśmy rywali do biegania i lepiej to wyglądało. W przerwie przygotowaliśmy kilka klipów wideo, pokazaliśmy piłkarzom, co trzeba poprawić, jak mają się zachowywać, wchodzić w pole karne. Po przerwie takich akcji jak w pierwszej połowie, już wielu nie było, grało nam się łatwiej. Spartak atakował większą liczbą zawodników, ale dawało nam to miejsce na kontrataki. Kluczowe były zmiany, które przeprowadziliśmy, dały nam więcej możliwości, jeśli chodzi o gę ofensywną. Kastrati dawał nam nów możliwości, rzucania piłek na wolne pole. Dżikija był zmęczony, stoczył mnóstwo pojedynków biegowych z Mahirem Emrelim, który zagrał doby mecz - powiedział trener Legii. Spartak Moskwa - Legia Warszawa 0-1. Kstrati jednak zagrał Niewiele brakowało, żeby bohatera spotkania Kastratiego w ogóle w Rosji nie było. Kiedy grał w Dinamie Zagrzeb nie mógł polecieć na mecz Sheriffem Tyraspol, bo Mołdawia nie uznaje Kosowa. Z Rosją jest podobnie. - Dziękuję ludziom, którzy pomogli nam zorganizować ten wyjazd, szczególnie Magdzie Żarskiej. Dziękuję także wszystkim, którzy pomogli w tak błyskawicznym tempie załatwić wizę Lirimowi Kastratiemu - powiedział Michniewicz. Rosjanie interesowali się, czy przed meczem, aby zmotywować swoich graczy, puszczał im wygrany 3-2 w Moskwie mecz eliminacji Ligi Europy z 2012 r. - My nie żyliśmy przeszłością, doskonale wiemy, co się wydarzyło. U nas jest wielu zawodników obcokrajowców, którzy w ogóle tego spotkania nie kojarzą. U nas jest przysłowie, że "Cygan bił syna nie za to, że grał w karty, ale za to, że chciał się odegrać". Nie chcieliśmy być jak ten syn - żartował trener Legii. Asz, Moskwa