To był największy "domowy" mecz Puszczy w 100-letnij historii klubu. Co prawda odbył się na stadionie Cracovii, ale to właśnie przy Kałuży beniaminek rozgrywa swoje spotkania jako gospodarz. Na trybunach zasiadło 6,5 tys. widzów, co jest zdecydowanym rekordem klubu z Niepołomic. Kibice od początku nie mogli być zdziwieni przebiegiem spotkania - wicemistrzowie Polski częściej posiadali piłkę i konstruowali ataki pozycyjne, a Puszcza czekała na szansę, by skontrować. Fani mogli jednak być zaskoczeni w 26. minucie, bo wtedy na prowadzenie wyszli niepołomiczanie. Nie było jednak zaskakujące to, w jaki sposób zdobyli bramkę, bo znów doszło do tego po stałym fragmencie gry. Puszcza miała wrzut z autu, piłkę zgrał Kamil Zapolnik, a z bliska do siatki wpakował Łukasz Sołowiej. Osiem minut później był już jednak remis i tym razem kolejna niecodzienna sytuacja, bo to Puszcza gola straciła po stałym fragmencie. Piłkę z rzutu wolnego wrzucił Josue, nie dotknął jej jednak żaden z piłkarzy i futbolówka wpadła do siatki obok zaskoczonego Kewina Komara. Josue: - Dobrze, że udało się doprowadzić do remisu, ale musimy próbować zmienić wynik, bo przyjechaliśmy po wygraną. Puszcza to jednak trudny i niewygodny rywal. Mimo zapowiedzi ofensywnej gry, w drugiej połowie długo nie działo się nic ciekawego. Dopiero w 70. minucie Marc Gual miał dobrą okazję, ale uderzył minimalnie niecelnie. Z kolei za moment Tomas Pekhart uderzył z dystansu, ale tym razem Komar nie dał się zaskoczyć. Okazję miała także Puszcza, ale Muris Mesanović uderzył obok słupka. W samej końcówce dwie piłki meczowe miał Gual. Pierwsza uderzenie obronił jednak Komar, a drugie niemal z linii bramkowej wybił Sołowiej i beniaminek mógł świętować zdobycie punktu w starciu z wicemistrzem Polski. PJ