PAP: Po środowym spotkaniu jest pan bardziej zaskoczony czy rozczarowany? Jakub Rzeźniczak: - Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Na pewno inaczej wyobrażaliśmy sobie początek naszej drogi do Ligi Mistrzów. Można powiedzieć, że jest to powtórka z ubiegłorocznej edycji, kiedy po pierwszej połowie przegrywaliśmy z walijskim The New Saints. Wówczas jednak po przerwie udało nam się strzelić trzy bramki, a teraz St Patrick's tylko jedną. Nie ma co ukrywać, że mecz przeciwko irlandzkiemu zespołowi nie wystawił nam dobrego świadectwa. Rozmawialiście w szatni o przyczynach tak słabej postawy? - Na gorąco to nie jest najlepszy moment, aby wytykać sobie błędy. Musimy spokojnie obejrzeć ten mecz i go przeanalizować. Dzisiaj mamy odprawę pomeczową i wówczas okaże się co zrobiliśmy źle i co musimy poprawić. Naszym największym problemem był brak klarownych sytuacji pod bramką rywala. Pańscy koledzy z zespołu twierdzą, że gorzej wam się gra przeciwko potencjalnie słabszemu rywalowi. - Jeżeli przeciwnik jest słabszy, to trzeba pokazać swoją klasę. Nie ma dla nas żadnego usprawiedliwienia, bo po prostu zagraliśmy słaby mecz. Nie stwarzaliśmy sobie zbyt wielu sytuacji do zdobycia bramki, a sami straciliśmy gola. Dużo musimy poprawić w naszej postawie. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że rywal skupił się na defensywie? - W Legii nie jestem pierwszy sezon. Stwierdzenie, że przeciwnik "muruje bramkę" można odnieść do 85 procent meczów, które odbywają się przy Łazienkowskiej. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni i musimy sobie z tym radzić. Słyszał pan gwizdy kibiców? - Nie dziwię się naszym fanom, bo oni oczekują od nas, że będziemy wygrywali. Tym bardziej na własnym stadionie i przeciwko tej klasy rywalom. Od Legii w każdym spotkaniu wymaga się zwycięstw, dlatego te gwizdy mnie nie dziwią. Co pozwala panu optymistycznie patrzeć na rewanż w Dublinie? - To jest sam fakt, że ten rewanż się odbędzie i będziemy mieli okazję zmazać plamę na honorze. Nawet nie dopuszczam myśli, że mecz w Dublinie może być naszym pożegnaniem z europejskimi pucharami. Jedziemy tam po zwycięstwo. Rozmawiał Marcin Cholewiński