<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lm-real-madryt-legia-warszawa,4537" target="_blank">Zapis relacji NA ŻYWO z meczu Realu Madryt z Legią Warszawa!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/lm-real-madryt-legia-warszawa,id,4537" target="_blank">Relacja na urządzeniach mobilnych</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-liga-mistrzow-faza-grupowa-grupa-f,cid,636,rid,2890,gid,886,sort,I" target="_blank">Sprawdź tabelę grupy F Ligi Mistrzów!</a> 18 października 1995 roku Jerzy Podbrożny trafił do siatki w meczu z Blackburn Rovers, a był to ostatni gol piłkarza Legii Warszawa w Lidze Mistrzów. Dokładnie 21 lat później w tych elitarnych rozgrywkach bramkę zdobył Miroslav Radović. I to w spotkaniu z Realem Madryt na słynnym Santiago Bernabeu! I choć była to bramka jedynie na otarcie łez, to mistrzowie Polski zostawili w Hiszpanii dużo serca. Można przegrać z Borussią Dortmund 0-6, można też przegrać z Realem Madryt 1-5. Poziom sportowy obu meczów to jednak dwa zupełnie różne światy. Przeciwko "Królewskim" Legia zagrała ambitnie, z pasją i wolą walki. I choć takie porażki bolą, to jednak trochę mniej niż bezradne oddanie pola w starciu z Niemcami. Mogło zacząć się wybornie, bo pierwszy kwadrans to umiejętne kontrataki zespołu Jacka Magiery, który powoli sprząta stajnię Augiasza, którą zostawił Besnik Hasi. Po szybkim ataku najpierw próbował Thibaut Moulin, ale strzelił zbyt słabo. Chwilę potem w doskonałej okazji znalazł się Tomasz Jodłowiec, ale uderzył wprost w Keylora Navasa. Próbował też najlepszy z graczy gości - Vadis Odjidja-Ofoe, ale pomylił się nieznacznie - trafił w słupek. Legia zaskoczyła Real. Determinacją i dobrą organizacją gry. "Królewscy" liczyli na spacerek i nie potraktowali poważnie polskiego klubu. I mogło się to dla nich źle skończyć już na początku spotkania. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że "niewykorzystane sytuacje się mszczą". I choć obrońcy Realu zlekceważyli Legię, to gracze ofensywni nie zamierzali grać na pół gwizdka. Najpierw Gareth Bale ograł Adama Hlouszka i w swoim stylu - strzałem lewą nogą po długim słupku, pokonał Arkadiusza Malarza. Chwilę potem "Królewscy" zadali drugi cios. Na lewej stronie Karim Benzema "zakręcił" Bartoszem Bereszyńskim, podał do wbiegającego w pole karne Marcelo, a ten strzelił bez zastanowienia. Piłka odbiła się jeszcze od Jodłowca i zaskoczyła Arkadiusza Malarza. Gdy wydawało się, że marzenia warszawskich kibiców w ciągu trzech minut pękły jak bańka mydlana, w polu karnym Realu Miroslava Radovicia sfaulował Danilo. Sędzia podyktował rzut karny, a do piłki podszedł sam poszkodowany. Strzelił pewnie, a Legia cieszyła się z pierwszego gola w Lidze Mistrzów od 21 lat. Można mówić, że Legia strzeliła gola "tylko" z rzutu karnego. Zwyczajnie jednak na tę bramkę zapracowała. W środku pola przyjezdnymi dyrygował Odjidja-Ofoe, skrzydłowi robili dużo zamieszania, a Jodłowiec i Moulin rozbijali ofensywne zapędy gospodarzy. Legia, która przyjechała do Madrytu skazywana na pożarcie, mogła się podobać. W 36. minucie sen warszawian mógł być jeszcze piękniejszy. Hlouszek wyłuskał piłkę od Bale’a, dograł w pole karne, ale Michał Kucharczyk, który w wyjściowym składzie nieoczekiwanie zastąpił Nemanję Nikolicia, kopnął mocno, ale piłka wylądowała gdzieś w górnych piętrach Santiago Bernabeu. Real nie pozostawał dłużny mistrzom Polski i ruszył z atakiem. Prawą flanką sunął Danilo, który podał w pole karne do Cristiana Ronalda, a ten dokładnym zagraniem obsłużył Marco Asensio. Hiszpan uderzył z tego samego miejsca, co wcześniej Bale, a Malarz po raz trzeci wyciągał piłkę z siatki. Po zmianie stron gospodarze pozwolili Legii przejąć inicjatywę. Warszawianie próbowali zawiązywać składne akcje, a niektóre z nich mogły się podobać. Gole strzelali jednak piłkarze Realu. Czwartą bramkę zdobył Lucas Vazquez, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie. Po szybkim ataku Realu strzelił bez zastanowienia, a piłka, między nogami Malarza, wpadła do bramki. Magiera szukał rozwiązań na poprawę gry. Kwadrans przed końcem wprowadził na boisko dwóch ofensywnych graczy - Nikolicia i Walerego Kazaiszwilego. Zmiany Legii jednak niewiele dały, a tego dnia to zmiennicy Realu byli skuteczniejsi. Piątego gola strzelił inny rezerwowy - Alvaro Morata, który wykorzystał doskonałe zagranie Ronalda i zmieścił piłkę przy bliższym słupku bramki Malarza. Legia ambitnie próbowała, ale umiejętności nie pozwoliły jej zagrozić Realowi. W końcówce strzelali m.in. Nikolić i Ofoe, ale drugi gol dla mistrza Polski nie padł. Wiatru w żagle piłkarzom Legii dodawali przez cały mecz warszawscy kibice, którzy na wielkim Santiago Bernabeu byli dużo głośniejsi od fanów Realu. Ci na stadionie spisali się znakomicie, ale ci, którzy przez cały dzień na ulicach Madrytu wszczynali burdy, bijatyki i starcia z policją, przynieśli wstyd polskiej piłce. <a href="http://sport.interia.pl/klub-legia-warszawa/news-kibice-legii-warszawa-starli-sie-z-policja-przed-bernabeu,nId,2292555" target="_blank">Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.</a> Po przyzwoitym występie na Santiago Bernabeu, fakty są jednak brutalne dla mistrza Polski. Legia po trzech meczach Ligi Mistrzów pozostaje bez punktów, z kompromitującym bilansem bramkowym 1-13.W następnej kolejce warszawianie zmierzą się z... Realem. 2 listopada "Królewscy" przyjadą do stolicy Polski, ale przez karę nałożoną przez UEFA, spotkanie odbędzie się przy pustych trybunach. Łukasz Szpyrka Real Madryt - Legia Warszawa 5-1 (3-1) Bramki: 1-0 Gareth Bale (16.), 2-0 Tomasz Jodłowiec (20.-samob.), 2-1 Miroslav Radovic (22.-karny), 3-1 Marco Asensio (37.), 4-1 Lucas Vazquez (68.), 5-1 Alvaro Morata (85.). Sędzia: Ruddy Buquet (Francja). Widzów: 65 535. Real: Keylor Navas - Danilo, Pepe, Raphael Varane, Marcelo - Marco Asensio (79. Mateo Kovacic), Toni Kroos, James Rodriguez (63. Lucas Vazquez) - Gareth Bale (64. Alvaro Morata), Karim Benzema, Cristiano Ronaldo. Legia: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Jakub Czerwiński, Adam Hlousek - Guilherme (74. Waleri Kazaiszwili), Tomasz Jodłowiec, Thibault Moulin (81. Michał Kopczyński), Vadis Odjidja-Ofoe, Michał Kucharczyk - Miroslav Radovic (74. Nemanja Nikolic).