- Pierwsze ostrzeżenie wysłaliśmy do Legii 4 stycznia - mówi Dincer w wywiadzie dla portalu "report.az. - Wyjaśniliśmy klubowi, dlaczego zawodnik nie chce wracać do Polski. Powiedzieliśmy, że przybycie Mahira będzie zbyt ryzykowne dla jego życia. Myśleli, że szukamy innego klubu i zawodnik nie chce trenować w Legii. W prasie krążą różne wiadomości. Mahir nie negocjuje jednak z żadnym klubem. Nadal jest zawodnikiem Legii. Gracz nie spotyka się na żadne rozmowy transferowe, dopóki umowa nie zostanie obustronnie lub jednostronnie rozwiązana. Kto rozpowszechnia takie wieści, szkodzi Mahirowi. Nie ma takich rozmów. Powiedzieliśmy Legii, że chcemy rozwiązać ten problem za obopólną zgodą. Poinformowaliśmy też klub, że możemy jednostronnie rozwiązać umowę. Posiadamy niezbędne dokumenty. Pierwsza to opinia lekarza uzyskana w Polsce w sprawie pobicia Emreli, druga to opinia psychologa uzyskana zarówno w Azerbejdżanie, jak i w Turcji. Zdaniem psychologa, zawodnik nie będzie mógł skoncentrować się na piłce nożnej, więc nie wróci do Polski na treningi. Najważniejsze, żeby to udowodnić. Jesteśmy silni, ponieważ jesteśmy przygotowani - powiedział prawnik. Dincer zdradził, że Legia także chce interweniować w FIFA. - Po prostu starają się udowodnić, że mają rację, udając uczciwość i życzliwość. Powiedziano nam tak: "jesteśmy bardzo rozczarowani, że takie wydarzenie miało miejsce". Powiedzieli, że skontaktowali się z policją po incydencie i otrzymali zapewnienia, że zostaną podjęte środki bezpieczeństwa. Powiedzieli nawet, że gdyby Mahir chciał, jak wyląduje na lotnisku w Polsce, zapewnimy mu ochroniarza i będzie z nim w mieście. Fani Legii wciąż grożą graczowi poprzez portale społecznościowe. Rozmawialiśmy o tym dzisiaj. Piszą, że kiedy przyjedziesz do Polski, to zobaczysz. Moja odpowiedź dla Legii była taka: "Mówicie, że w dniu zdarzenia była eskortowa policji. Ale ona powiedziała, że w tym czasie ich tam nie było". Nie wiadomo, kto ma rację, a kto się myli. W rzeczywistości policja była tam nie dlatego, że zadzwonili z Legii, ale dlatego, że musieli tam być - mówił Dincer. Atak na 16 rząd autokaru Prawnik dziwi się, jak mogło dojść do ataku na autobus w obecności funkcjonariuszy. - Policja ma broń i mogła temu zapobiec. Ale nic nie robiła, tylko patrzyła. Po drugie, kto otworzył drzwi autobusu? Fani mogli z łatwością wsiąść do pojazdu i bić w graczy. Po trzecie, Mahir siedział w 16. rzędzie, z samego tyłu. Dlaczego kibice nie zrobili nic graczom siedzącym z przodu i zranili siedzących z tyłu Emrelego i Luquinhasa? Poza tym, dlaczego bili tylko dwóch legionistów, a inni nic nie robili? Co by się stało, gdyby ci fani weszli do autobusu z nożem? Jeśli zdarzy się to po raz drugi, życie Mahira będzie w niebezpieczeństwie. Piłkarz mówi, że incydent nie dotyczy tylko jego, bo matka i siostra mieszkali z nim. Jak w takim razie wrócą do Polski? Nie interesują go treningi z rezerwami. Z Polski słyszymy, że może zostać zdyskwalifikowany. Uwierzcie, nie obchodzi go to. Przede wszystkim ważne jest dla niego ludzkie życie - mówi prawnik. Dziennikarze z tych wypowiedzi wysnuli wniosek, że... sam klub był zainteresowany zorganizowaniem tego ataku. - Nie mamy w tym zakresie konkretnych dowodów. Ale bieg wydarzeń daje podstawy do takiego myślenia. Wszystko jest zabawne... Policja mówi, że ich tam nie ma, klub odwrotnie. Obwiniają się nawzajem. Przed organami FIFA zadam pytanie: "Jeśli była tam policja, to jak kibice weszli do autobusu? W Polsce kibice są ważniejsi od stróżów prawa?". Niestety myślę też, że to jest organizowane przez klub. Czemu? Historia Legii jest mroczna. Udowodnię to przykładami. Wyjeżdżają do Holandii i atakują fanów Ajaksu. Ranią angielską policję podczas meczu z Leicester. Poza tym wchodzą na boisko i biją asystenta trenera oraz zawodników. To nie pierwszy raz. Taki system został ustanowiony między klubem a kibicami. Ktoś musi dać dobrą lekcję kierownictwu Legii. Nikt z klubu nie odezwał się od ostatniego incydentu. To właśnie najbardziej bili Mahira. Mówi, że dał z siebie wszystko dla Legii, jest najlepszym zawodnikiem drużyny, ale nikt nie zareagował w autobusie podczas incydentu. Wymaga tego również odwaga, męskość, duch zespołowy - mówi prawnik Emrelego. Dziennikarz zastanawia się też, dlaczego fani wybrali najlepszych z zespołu? - Ani my, ani kierownictwo klubu nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Moim zdaniem powodem jest niedawny wzrost rasizmu w Polsce. Pomyśl o tym, obaj zaatakowani są legionistami. Może jest jakaś niechęć lub ukryty powód. Może Mahir coś zabił? - zastanawia się. Dziennikarz idzie dalej mówi, że ta awantura to... ormiańska prowokacja? - Może tak być. Ale nie jestem pewien na 100 procent. Pewną rolę może również odegrać narastający rasizm przeciwko obcokrajowcom w Europie. Może stało się to dlatego, że jest muzułmaninem. Na pewno jest jakiś powód - stwierdził Dincer. Wideokonferencja z kierownictwem Legii Prawnik tłumaczy, dlaczego zwleka ze skargą do FIFA. - W rzeczywistości z FIFA należało się skontaktować natychmiast po incydencie. Ale Mahir działał uczciwie i próbował rozwiązać problem w klubie. Ale były dyrektor sportowy zawsze przekładał spotkanie. Nic nie zostało rozwiązane. Zmienili zdanie po rozpoczęciu postępowania sądowego. Ponieważ rozumieją, co ich czeka. Dwa dni temu spotkaliśmy się z zarządem w formacie wideokonferencji. Naszym celem było osiągnięcie wzajemnego zrozumienia. Uważamy, że możemy jednostronnie rozwiązać umowę. Ale z szacunku wolimy, żeby wyjechał w przyjazny sposób. Niestety nie uzyskaliśmy od klubu odpowiedzi, na którą liczyliśmy. Nie możemy długo czekać, aby aplikować do FIFA, bo pojawia się wiele plotek. Codziennie pojawiają się doniesienia, że Mahir prowadzi negocjacje z klubami. Tak jednak nie jest. Obecnie naszym głównym celem jest rozwiązanie problemu. Emreli jest obecnie zawodnikiem Legii i nie będzie rozmawiać z żadną drużyną, jeżeli kontrakt nie zostanie rozwiązany. Wykonujemy tę pracę, ponieważ wierzymy w naszą rację. Ale prawnik nie może obiecać, że na 100 proc. wygra sprawę. Bo to rzadkie wydarzenie na świecie i zdarza się 1-2 zawodnikom. Wyobraź sobie fana, który zatrzymuje autobus eskortowany przez policję i uderza Mahira. Na świecie nie ma wielu takich przykładów. Kilku piłkarzy portugalskiego klubu Sporting spotkał taki incydent. Po tym sześciu zawodników rozwiązało kontrakty z klubem. To samo wydarzyło się w Bułgarii. Mamy kilka przykładów, które mogą nam pomóc. Byli też tacy, którzy złamali umowę i wygrali proces. Dlatego uważamy, że jesteśmy silni. Ale jak powiedziałem, nie ma nic na 100 procent - powiedział prawnik. Piłkarz wierzy, że runda wiosenna nie będzie dla niego stracona. - Nie, nie ma takiego niebezpieczeństwa. Po rozwiązaniu kontraktu zyska status wolnego agenta i będzie mógł przenieść się do każdego zainteresowanego nim klubu. Sprawami tymi zajmie się agent. Po opuszczeniu Legii będzie wiele drużyn, które będą chciały Mahira. Sprawa może zostać wyjaśniona w tym tygodniu. Wszystko będzie zależeć od tego, czy umowa zostanie rozwiązana, czy nie. Należy jak najszybciej podjąć konkretne kroki. Jest to sprawa, która w FIFA i Sportowym Sądzie Arbitrażowym (CAS) może trwać co najmniej 2-3 lata. Powiedziałem polskiemu klubowi, że jesteśmy na to dobrze przygotowani. Sama nasza aplikacja ma około 100 stron. Do FIFA zostanie przesłanych łącznie 200 stron. Nadal zamierzamy rozwiązać ten problem w drodze porozumienia z klubem. Chciałbym, żeby Legia nas przeprosiła i stanęła za zawodnikiem. Albo zgodziła się rozwiązać umowę na nasze żądanie. Powrót Mahira do Polski nie jest obecnie przedmiotem dyskusji. FIFA, CAS czy jakikolwiek sąd to duże ryzyko dla Legii. Ale nie wiemy dokładnie, jakie kroki podejmą. Legia stara się obecnie udowodnić, że jest silna i ma rację i jeśli będzie to konieczne, chcą to udowodnić FIFA. Prawnik na koniec przyznał, że Legia nie ma wobec piłkarza żadnych należności. - Klub stara się dobrze pokazać. Płaci pensję z jednodniowym wyprzedzeniem - śmiał się Azer.