Wszystko jest już dogadane i przy Łazienkowskiej czekają tylko na wyniki badań, aby oficjalnie ogłosić pozyskanie nowego piłkarza. Klub już zaczął czynić starania, aby jak najszybciej zatwierdzić Sa do gry w T-Mobile Ekstraklasie. Jest szansa, że Portugalczyk znajdzie się w kadrze na piątkowy mecz z Koroną Kielce. Jego wielką zaletą jest właśnie fakt, że cały czas jest w rytmie meczowym i praktycznie z marszu będzie gotowy do gry na sto procent. Nowy nabytek kosztował mistrzów Polski 500 tysięcy euro. - Jestem szczęśliwy, że zagram w Legii. Długo to wszystko trwało, ale udało się pomyślnie zakończyć sprawę. Przed przylotem tutaj rozmawiałem z Dossą Juniorem, powiedział mi, że Legia to fantastyczny klub. Jestem pewien, że podjąłem dobrą decyzję - powiedział Sa tuż po wylądowaniu na warszawskim Okęciu dla legia.com. Ręce zaciera także trener legionistów Henning Berg, bo wzmocnienia w ataku są mu bardzo potrzebne. - Rozglądaliśmy się za kilkoma napastnikami i to chyba najlepszy wybór jakiego mogliśmy dokonać. Pasuje do mojej wizji budowania drużyny - mówi norweski szkoleniowiec mistrzów Polski. Ten transfer powinien rozwiązać problemy mistrzów Polski. Przy Łazienkowskiej poszukiwania napastnika to był jeden z głównych celów Bogusława Leśnodorskiego. To właśnie gra w ataku najbardziej kulała podczas rundy jesiennej, a wzmocnień nie mógł się doprosić już poprzedni trener Jan Urban. Teraz wydawało się, że też nie uda się nikogo pozyskać i gra w ataku będzie opierać się na chimerycznym Władimerze Dwaliszwilim i coraz starszym Marku Saganowskim. Nagły zwrot akcji nastąpi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. Tymczasem w byłym klubie Sa, cypryjskim AEL Limassol zawrzało. Kibice nie mogą się pogodzić z odejściem największej gwiazdy w trakcie trwania rozgrywek. Faktycznie, mają prawo być wkurzeni. Sa w tym sezonie strzelił 13 goli w 19 meczach i jest liderem strzelców cypryjskiej ekstraklasy, a jeszcze w poniedziałek grał w wygranym przez AEL meczu z Ermis. Orlando Sa to prawonożny snajper, mierzy 186 cm i zapewne gdyby nie kontuzje, to grałby w dużo lepszych klubach. W 2009 roku FC Porto kupiło go ze Sportingu Braga za 3 mln euro. Tam nie powiodło mu się. Swoich sił próbował także w Nacional Funchal, z którego trafił do Fulham. W Anglii nie przebił się, ale wystąpił w meczu z Wisłą Kraków w Lidze Europejskiej. Londyńczycy przegrali pod Wawelem 0-1, a Portugalczyk został zmieniony po godzinie gry. Teraz na polskich boiskach będzie pojawiać się dużo częściej. Autor: Krzysztof Oliwa