Odszedł Wiktor Bołba. Żegnamy strażnika tradycji Legii Warszawa
Nie żyje Wiktor Bołba, kustosz Muzeum Legii Warszawa, kibic, pasjonat, encyklopedia wiedzy o stołecznym klubie. Jedna z najbarwniejszych postaci w środowisku piłkarskim. Jego anegdot można było słuchać godzinami. Od zera zbudował wspaniałą legijną ekspozycję. Jemu też w dużej mierze zawdzięczmy sprowadzenie do Polski prochów Kazimierza Deyny.
To będzie osobiste pożegnanie z Wiktorem. Opisze nasze ostatnie spotkanie. Widziałem się z nim dzień przed meczem Legia - Spartak Moskwa - 8 grudnia. Wypiliśmy kawkę, przywiozłem mu programy meczowe z Albanii i Leicester. Specjalnie dla mnie zgodził się oprowadzić po muzeum rosyjskiego dziennikarza, choć rzadko to robił.
Ta wycieczka musi zostać w mojej głowie na długo, bo szkoda, żeby anegdoty np. o tym, jak pułkownik LWP, kierujący sekcją piłkarską Legii przywiózł z likwidowanego lotniska wojskowego pod Moskwą lampy, które robiły za pierwsze "jupitery" na stadionie przy Łazienkowskiej, zapadły w niepamięć.
Specjalnie dla gościa z Rosji opowiadał swoje kibicowskie historie - o tym, jak w 1995 r. W Moskwie pił wódkę z szefem kibiców rosyjskiego klubu - też Wiktorem, albo jak organizował z innymi kibicami wyjazd do Krzywego Rogu na mecz Dniepr Dniepropietrowsk - Legia Warszawa w latach 80. z "czerwonym" studenckim biurem podróży.
Wiktor był bardzo dobrym, pogodnym człowiekiem. Żartowaliśmy przy kawie w jego "kanciapie", robił mi zdjęcia z różnymi elegijnymi trofeami. Opowiadał o swoich planach.
- Patrz tu są kartony z pamiątkami Artura Boruca, który kupił sobie gabloty i będzie miał u nas stałą wystawę - pokazywał mi kolejne skarby.
Opowiedział też, jak pozyskuje pamiątki, śledzi aukcje na Allegro, Olx , Ebayu i innych tego typu serwisach.
- Kupiłem takie kamienne piłeczki, były zrobione dla sekcji tenisowej Legii. Dałem 2000. Czeka mnie teraz tłumaczenie się przed prezesem Mioduskim - żartował. - Na giełdy pamiątek sportowych to nawet nie chodzę, bo jak mnie widzą, to od razu ceny idą do góry. Ale mam też takich ludzi, którzy sami czegoś szukają i mi potem przywożą - wyjaśniał.
CZYTAJ TAKŻE: TAM ODEJDZIE MAHIR EMRELI? BĘDZIE BLIŻEJ OJCZYZNY
Wiktor był w trakcie kompletowania dokumentów do emerytury.
- Jak to? Ty chcesz iść na emeryturę? Wychowałeś jakiegoś następcę? Przecież tego nikt inny nie ogarnie - mówiłem.
- No nie ma szans - przyznał Witek. - Jest parę osób w środowisku kolekcjonerów pamiątek. Mają wiedzę, pasję. Ale czy będą chcieli tu pracować? Na szczęście Pani Mioduska powiedziała mi, że na żadną emeryturę mnie nie puści i mam o tym zapomnieć - opowiadał.
Planów wielkich snuć nie mógł, bo "jego" muzeum funkcjonowało dość skromnie. Brakowało pieniędzy i stąd te gabloty, które Boruc sam sobie kupił. Z bramkarzem Legii Wiktor był ostatnio bardzo blisko. Jak mi przyznał rozmawiali niemal codziennie.
Wziąłem od Wiktora kilka numerów telefonów dawnych gwiazd Legii z lat 70. i 80. Takich kontaktów do byłych sportowców warszawskiego klubu nie miał nikt.
- Przepisuj, które chcesz - zachęcał, a ja odpowiedziałem: - Nie ma potrzeby. W razie czego zadzwonię do Ciebie i mi dasz.
Niestety teraz już wiem, że więcej się nie spotkamy.
Odszedł człowiek pogodny, uczynny, honorowy i prawy. Nikt nie zdoła go zastąpić.
Wiktor, cześć Twojej pamięci.
Wyrażaj emocje pomagając!
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym i nasyconym nienawiścią komentarzom. Nie zgadzamy się także na szerzenie dezinformacji.Zachęcamy natomiast do dzielenia się dobrem i wspierania akcji „Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy” na rzecz najmłodszych dotkniętych tragedią wojny. Prosimy o przelewy z dopiskiem „Dzieciom Ukrainy” na konto: 96 1140 0039 0000 4504 9100 2004 (SKOPIUJ NUMER KONTA).
Możliwe są również płatności online i przekazywanie wsparcia materialnego. Więcej informacji na stronie: Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy.