Od stycznia na Łazienkowskiej szefem pionu sportowego jest Jacek Zieliński - człowiek, który zna ten klub od podszewki i to powinno być jego atutem. Niestety, niektóre ruchy nowego dyrektora nie są dla mnie przekonujące. Po pierwsze, o ile mogę zrozumieć (po nieudolnej próbie zatrudnienia Marka Papszuna) zatrudnienie Kosty Runjaica, jednego z czołowych trenerów Ekstraklasy, to trudno przyklasnąć temu, jak niezbyt zgrabnie potraktowano trenera odchodzącego, czyli Aleksandara Vukovicia. Nie dziwię się zatem jego lekkiej frustracji, gdyż najpierw mówiono, że jest jedną z rozważanych alternatyw, potem, jak to sam określił "po marcowej przerwie reprezentacyjnej, kiedy Runjaic ogłosił swoje odejście z Pogoni, kontakt się urwał". Nie chodzi o to, że uważam, iż "Vuko" powinien na Łazienkowskiej zostać, ale misja utrzymania, której się podjął, wymagała wobec niego trochę większej otwartości i szacunku. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż z obecnym dyrektorem sportowym zna się bardzo dobrze jeszcze z czasów wspólnych występów w Legii. "Moje zdziwienie budzą okoliczności odejścia Szymona Włodarczyka" Po drugie, jeśli chodzi o decyzje dyrektora sportowego, moje zdziwienie budzą okoliczności odejścia Szymona Włodarczyka. Najwyraźniej Jacek Zieliński nie potrafił dogadać się z innym byłym kolegą z boiska - Piotrem Włodarczykiem, w sprawie jego syna. Absolutnie jestem przeciwny temu, żeby o kontrakcie jednego czy drugiego zawodnika decydowały koleżeńskie układy, ale w tym przypadku nie rozumiem jak w klubie, który ma ambicje stać się fabryką talentów, oddaje się za przysłowiowe "frytki" (czyli za ekwiwalent za wyszkolenie) 19-letniego wychowanka, a jednocześnie ściąga się 34-letniego Pedro Tibę - piłkarza wiekowego, którego nie za bardzo starał się zatrzymać jego dotychczasowy klub, czyli Lech Poznań. Odejście Pekharta policzkiem dla Legii? Zdaję sobie sprawę, że Szymon Włodarczyk nie jest jeszcze napastnikiem, który od razu mógłby stać się podstawowym zawodnikiem pierwszej drużyny - po tych kilku występach na najwyższym szczeblu i w Pucharze Polski, trudno wróżyć mu przyszłość na miarę Roberta Lewandowskiego, ale uważam, że jest to ,,materiał" nad którym można popracować. Natomiast, skoro zdecydowano o jego odejściu z Legii, sprawę tę można było rozwiązać na kilka innych sposobów, zachowując szanse na zarobienie na nim więcej niż 60 tysięcy złotych. Na przykład można było go wypożyczyć, zaproponować nową umowę i sprzedać za cenę X, wpisując do kontraktu opcję ewentualnego pierwokupu za kwotę nieco większą. Zrozumiałbym, gdyby Legia takich zawodników, jak Włodarczyk miała kilku. Wówczas można machnąć ręką i odpuścić, ale jak na razie tej obiecującej młodzieży w Warszawie jest jak na lekarstwo... Ponadto, trzeba przy tym pamiętać, że może również dojść do tego, że z Legii odejdzie Tomas Pekhart i jak piszą media: "jest na celowniku Rakowa", co byłoby nie tylko znaczącym osłabieniem, ale i policzkiem dla warszawskiego klubu Po trzecie, po nieudanej próbie ściągnięcia z Częstochowy do Warszawy Marka Papszuna, Jacek Zieliński chce zatrudnić inną osobę z Rakowa - Marka Śledzia, w roli dyrektora legijnej akademii. Tak się składa, że to kolejny człowiek, któremu kiedyś podziękowano w Poznaniu. Wszystko jednak się zmienia, raz jesteś na górze, raz na dole. Kiedyś to do Lecha trafiali ludzie niechciani w Warszawie, dziś to Legia chce korzystać z tych, którym podziękowano w Lechu. Nie zdziwię się, jeśli już w grudniu wróci pomysł, by na Łazienkowską ściągnąć Macieja Skorżę (który być może będzie już wówczas wolnym trenerem). Wtedy przynajmniej władze warszawskiego klubu będą mogły powiedzieć, że to powrót do starej i własnej koncepcji....