Legia wróciła do europejskich pucharów po dwóch latach i na dzień dobry dostała rywala zaliczanego do jednego z głównych faworytów do końcowego triumfu w całych rozgrywkach. Aston Villa to przecież siódma ekipa poprzedniego sezonu Premier League, mająca dodatkowo na ławce trenerskiej prawdziwego specjalistę od międzynarodowej sceny - Unaia Emery’ego. Trener ŁKS mówi wprost, kto powinien objąć kadrę. "Dokonał rzeczy wielkich" Głód europejskiej piłki, połączony z wysoką klasą rywala, sprawił, że bilety na czwartkową inaugurację Ligi Konferencji Europy rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Na trybunach nie było gdzie wetknąć szpilki, a żywiołowy doping rozpoczął się, kiedy piłkarze stali jeszcze w tunelu. Kibice Legii, jak zwykle, przygotowali też efektowną oprawę. Legia - Aston Villa: Kanonada w pierwszej połowie Żałować mogli ci, którzy na stadion dotarli z opóźnieniem. Już bowiem w trzeciej minucie warszawianie wyszli niespodziewanie na prowadzenie. Patryk Kun przebojowo ruszył skrzydłem i dośrodkował w pole karne, a tam akcję wykończył będący w kapitalnej formie Paweł Wszołek. Szybkie otwarcie zwiastowało duże emocje - i tak faktycznie było. Już trzy minuty później przyjezdni wyrównali, a konkretnie zrobił to 19-letni Jhon Duran. Anglicy zdawali się przejmować inicjatywę i wyglądało na to, że Legia broni się coraz niżej. W 26. minucie defensywie z Birmingham urwał się jednak Ernest Muci i "Wojskowi" znów byli na prowadzeniu. Tym razem gospodarze utrzymali korzystny wynik nieco dłużej, ale nie na tyle, żeby zejść z nim chociażby na przerwę. W 38. minucie ponownie był remis. Soczystym uderzeniem wolejem popisał się Lucas Digne. Po pierwszej połowie zatem - 2:2. Legia Warszawa w niesamowitym stylu przywitała się z Europą Warszawianom najwyraźniej przypadła do gustu ofensywna gra. Po zmianie stron znów ruszyli bowiem do ataku - i znów byli skuteczni. Swojego drugiego gola strzelił Ernest Muci, który - jeśli utrzyma podobną formę w najbliższych miesiącach - najpewniej szybko wyfrunie z Ekstraklasy. Unai Emery nie zamierzał godzić się z porażką i w drugiej połowie zaczął wprowadzać korekty. Pomiędzy 61. a 67. minutą wykorzystał wszystkich pięć zmian, a na placu gry zameldował się między innymi Matty Cash. Reprezentanta Polski przywitały głośne gwizdy. Fatalne wieści dla fanów od właściciela Wisły Kraków. "Będąc brutalnym..." Roszady w Aston Villi nie przyniosły efektu. Legia, im bliżej było końca spotkania, tym mądrzej broniła swojej przewagi, nie pozwalając wyżej notowanemu rywalowi na zbyt wiele. Wynik nie uległ już zmianie - "Wojskowi" przywitali się z Europą zwycięstwem 3:2 z przedstawicielem Premier League. Ze stadionu Legii Warszawa Jakub Żelepień, Interia