Przed startem Ligi Europy piłkarze Legii mieli dzień medialny w swoim ośrodku w Książenicach. Opowiadali wtedy jak kręci ich perspektywa rywalizacji z przeciwnikami z wyższej półki. To miała być nauka i przygoda życia dla zespołu Czesława Michniewicza. Nikt się nawet nie spodziewał, że na półmetku fazy grupowej mistrz Polski będzie miał sześć punktów. Liga Europy spełnia oczekiwania legionistów. Nawet w przegranym meczu z Napoli pokazali charakter i cierpliwość. Trzeba było biegać bez piłki, która krążyła między graczami Luciano Spallettiego w tempie niespotykanym w Ekstraklasie. Legia nie potrafiła jej przejąć, przytrzymać i rozegrać, ale walczyła z wielką determinacją. Gole stracone w ostatnim kwadransie nie unieważniają wysiłku nastoletniego bramkarza Cezarego Miszty, który miał kilka niezwykłych interwencji. Widać było, że chłonie atmosferę i emocje meczu na stadionie Diego Maradony. Napoli - Legia 3-0. Misja Michniewicza To było spotkanie podobne do środowego meczu Benfica - Bayern w Lidze Mistrzów. Portugalczycy długo walczyli, by w końcówce stracić cztery gole z przeciwnikiem znacznie mocniejszym. Kilka tygodni wcześniej Barcelona przegrała z Bayernem "tylko" 0-3, ale w ogóle nie podjęła walki. Kibice wstydzili się za postawę drużyny Ronalda Koemana. Trener Benfiki Jorge Jesus nie miał zbyt wiele do zarzucenia swoim graczom. Problemem Legii nie jest porażka z Napoli, ale sześć porażek w dziewięciu meczach Ekstraklasy. To w lidze polskiej gracze Michniewicza zawodzą na całej linii. W Lidze Europy trudno im cokolwiek zarzucić - nawet po porażce z Napoli. Tuż po strzale Emreliego w słupek przy stanie 0-0 Insignie zrobił różnicę. Zadanie dla trenera Legii jest oczywiste: by entuzjazm i ambicję z rywalizacji w pucharach przenieść na Ekstraklasę.