- Nie powiem, żeby to był słaby zespół, bo to w końcu był mistrz Anglii - wspomina w rozmowie z Interią Michalski. - Ale myślę, że nie ma co go porównywać do Leicester. Czasy się zmieniły. Jako zawodnik bardzo lubiłem grać z zespołami z Wysp Brytyjskich. Odpowiadał mi ten styl, ale on już przeszedł do lamusa. Kiedyś mówiliśmy "angielska piłka", ale teraz to już nic nie znaczy. Tamtejsze zespoły już nie grają tak, jak w latach 90. Uważam jednak, że Legia nie stoi na straconej pozycji. To nie jest Manchester City, United, Chelsea, ani Liverpool, żeby się ich jakoś szczególnie obawiać - przekonuje były piłkarz Legii. Legia - Leicester. Szansa dla Legii Zdaniem Michalskiego Leicester może w Warszawie zagrać na "pół gwizdka". - Nie nie są w najlepszej dyspozycji. Mają swoje problemy w Premier League, a Liga Europy to nie jest dla nich takie "wow", jak dla polskich klubów. Tak samo 700 tys. euro za wygrany mecz, to dla nich są grosze, a dla nas poważne pieniądze. Oni nie zagrają tu na 1000 procent możliwości, a Legia przy odpowiednim zaangażowaniu może im się wówczas przeciwstawić. Jak byłem piłkarzem to lubiłem grać z większymi klubami, w meczach, gdzie nie mieliśmy nic do stracenia. Wiadomo, że nie możemy porównywać Ekstraklasy do Premier League, ale w pojedynczym meczu możemy z nimi powalczyć - mówi były reprezentant Polski. Michalskiego zmartwiła wiadomość o kontuzji Artura Boruca i przewiduje, że Legia będzie mieć z tego powodu problemy. Legia - Leicester. Boruc nie zagra - Nie lubię takiego układu, że w klubie jest tylko jeden bardzo dobry bramkarz, a jego dublerem jest młody, utalentowany, który dopiero się uczy. Teraz jest taka sytuacja, że Cezary Miszta po dwóch słabszych spotkaniach w krajowych musi wyjść na taki mecz, przeciwko rywalom z tak wysokiej półki. Nie zazdroszczę obrońcom Legii, bo wiem, że lepiej się gra jak się ma za plecami kogoś pewnego. Niestety strata Boruca to będzie wielki problem dla Legii - przewiduje Michalski. Prezes Pomorskiego ZPN chwali za to tegoroczne transfery swojego byłego klubu, choć uważa, że było ich za mało. - Zwykle, kiedy przechodzi tylu nowych piłkarzy, to myślę sobie, że takie pieniądze lepiej byłoby wydać na jednego-dwóch z wyższej półki, ale tym razem wydaje mi się, że to okienko było udane dla Legii. Mam tylko zastrzeżenie - tych transferów nadal było za mało. Bo jeśli spojrzymy na skład mistrza Polski, to ja nie widzę 22 zawodników do gry od razu. Jest kilku młodych, którzy może coś wniosą, a może nie. Jeśli chce się łączyć grę w pucharach i w lidze to trzeba mieć szeroką kadrę, bo inaczej będą takie problemy, jakie ma teraz Legia w Ekstraklasie. Moim zdaniem kadra jest za szczupła - przekonuje Michalski. Były pomocnik przypomina sobie, że za jego czasów nie było problemów z graniem co trzy dni i z łączeniem ligi z pucharami. - Mieliśmy tak silny skład, że w lidze po pucharach szybko obejmowaliśmy prowadzenie dwiema czy trzema bramkami, a potem oszczędzaliśmy siły. Legia nie miała wtedy z kim przegrać. Może Widzew Łódź się mógł przeciwstawić, może jakiś inny zespół, ale generalnie nawet jak się oszczędzaliśmy to 1-0 zawsze wygrywaliśmy. Szczególnie u siebie. Jak po pucharach mieliśmy mecz na Łazienkowskiej to nie było w ogóle problemów. Teraz liga jest bardziej wyrównana. Poziom tych słabszych zespołów się podniósł i nie jest już tak łatwo, ale Legia jest sama sobie winna. Z Rakowem miała tyle sytuacji, że powinna spokojnie wygrać, uzyskać przewagę i sobie odpoczywać, ale przez brak skuteczności trzeba było do samego końca jechać na "żyle" - mówi były gracz Widzewa, klubów z Izraela i Cypru. Artur Szczepanik