Przed transferem belgijski piłkarz przeżywał bardzo dobry okres w Legii. W sezonie 2016/17 rozegrał 31 meczów w Ekstraklasie, w których zdobył 4 bramki i zanotował 12 asyst. Świetne występy zaliczał także w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Losy Ofoe mogły potoczyć się zupełnie inaczej, już nawet abstrahując od faktu opuszczenia Warszawy. Klubem pierwszego wyboru był rosyjski Krasnodar, ale najlepszy pomocnik naszej ligi nie przeszedł testów w rosyjskim klubie i transfer upadł. A że Ofoe był spragniony wyzwań, a przede wszystkim miał apetyt na podpisanie dużo korzystniejszego kontraktu, dlatego obrał kierunek na Grecję. W Olympiakosie bardzo dobrze zaczął, ale po paru miesiącach obniżył loty, aż w końcu został odsunięty od pierwszej drużyny. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zwraca uwagę, że duży wpływ na jego samopoczucie, a co za tym idzie dyspozycję, miał poważny incydent. - Zostałem okradziony we własnym domu i od tej pory źle się tam czułem. Moja żona i córka, która miała tylko sześć miesięcy, cały czas się bały - twierdzi piłkarz i powtórzył to, co powiedział w rozmowie z dziennikarzami w ojczyźnie. - Na pewno odejście z Legii do Olympiakosu było błędem. Z Grecji piłkarz trafił do Gentu, gdzie znów wrócił do łask i zaczął czerpać radość z futbolu. Niewiele zabrakło, by klub z Gandawy zakwalifikował się do europejskich pucharów, ale ostatecznie zajął piąte miejsce i musiał obejść się smakiem. Ofoe ogółem wystąpił w 37 meczach, strzelił cztery gole i miał tyle samo asyst. Jego kontrakt z Gentem obowiązuje do końca czerwca 2020 roku. Dziś rynkowa wartość piłkarza jest szacowana na 3 mln euro, ale do Gent przeszedł za 2,2 mln euro. 30-latek jest zdania, że w Warszawie spędził najlepsze lata swojej kariery. - Gra z Realem w Lidze Mistrzów to szczególny moment. Nie w każdym sezonie mierzysz się z takim zespołem. Dlatego myślę, że to był najlepszy sezon w karierze - podsumował w rozmowie z "PS". Art