Na decyzję wojewody o zamknięciu stadionu ma wpływ to, że na ostatnim ligowym spotkaniu Legii z Pogonią Szczecin (3-1) na "Żylecie" oraz sektorze dla kibiców gości zapłonęły zakazane na stadionach race. Mecz z Ruchem odbędzie się w środę o godz. 20.30. Będzie to pierwsze spotkanie ligowe w Warszawie w tym sezonie bez udziału publiczności. Wojewoda podzielił stanowisko policji, według której istnieje realne zagrożenie użycia przez kibiców środków pirotechnicznych (rac i świec dymnych). Zdaniem wojewody "zgoda kierownictwa Legii Warszawa na użycie przez kibiców tzw. sektorówek, mimo negatywnej opinii policji i przedstawiciela wojewody, była bezpośrednią przyczyną zachowań niebezpiecznych i łamiących prawo ze strony niektórych kibiców oraz uniemożliwiła inne rozstrzygnięcie w tej sprawie". Wojewoda oczekuje od kierownictwa klubu i władz piłkarskich współpracy w zwalczaniu zachowań niebezpiecznych, w tym w szczególności nielegalnego używania środków pirotechnicznych. Wojewoda zamknął stadion, choć w sobotę w wywiadzie dla Informacyjnej Agencji Radiowej przyznał, że zamykanie obiektów czy niewpuszczanie kibiców gości nie rozwiąże problemu chuligaństwa. - W celu poprawy bezpieczeństwa potrzeba lepszej współpracy policji, administracji publicznej, klubów, PZPN i Ekstraklasy - powiedział. Stwierdził, że zamykanie obiektów może być wyłącznie środkiem tymczasowym wykorzystywanym tylko do czasu znalezienia lepszych sposobów na walkę z tym problemem. Skrytykował także postawę władz piłkarskich, które starają się wywrzeć na nim presję aby nie zamykał stadionu. - Gdyby władze piłkarskie chciały z nami współpracować, nie stałbym przed taką decyzją - powiedział wojewoda mazowiecki. To kolejny cios, który spada na Legię w ostatnim czasie. Zespół prześladują kontuzje, a w minionym tygodniu mistrzowie Polski ponieśli dwie bolesne porażki. Najpierw w czwartek w kompromitującym stylu przegrali z Lazio Rzym 0-2 w Lidze Europejskiej, a w niedzielę ograł ich ostatni zespół Ekstraklasy - Podbeskidzie Bielsko-Biała.