Podczas fety wręczano nagrody najpierw dla zawodników, którzy wyróżnili się w całym sezonie, później doszło do ceremonii wręczania złotych medali. Gdy spiker wyczytał Jose Kante i piłkarz z Gwinei wyszedł po zasłużoną nagrodę, rozległy się ogłuszające gwizdy. To wielki skandal tak potraktować piłkarza, który nie szczędził zdrowia w walce o mistrzowski tytuł. Nikogo spośród tak traktujących napastnika nie tłumaczy fakt, iż w akcie desperacji, tuż po tym, jak doznał kontuzji, Jose - schodząc do szatni - rzucił i kopnął koszulkę Legii. Kante był wówczas zrozpaczony i tak naprawdę nie wiedział co robi.Część kibiców nie jest w stanie mu do dzisiaj wybaczyć incydentu z 21 czerwca, z meczu ze Śląskiem. Kante doznał urazu po pół godzinie gry i musiał opuścić boisko. Nie pojawił się na nim aż do dzisiaj, bo to poważna kontuzja.Jose niemal natychmiast się zreflektował i przeprosił publicznie tych, którzy czuli się dotknięci jego zachowaniem. Nie do wszystkich to jednak trafiło.- Pragnę wszystkich przeprosić. Straciłem kontrolę nad sobą. Byłem sfrustrowany po tym jak doznałem kontuzji. Zatem cała akcja z koszulką była pochodną tylko tej frustracji. Przepraszam za to, nie chciałem nikogo urazić - mówił Kante 21 czerwca, z butem ortopedycznym na prawej nodze.