Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę! Przed meczem z Ruchem trener Legii Maciej Skorża przeprowadził w składzie stołecznej drużyny prawdziwą rewolucję. W sobotnie popołudnie na boisko wybiegło kilku zawodników, którzy ostatnio zajmowali miejsce na ławce rezerwowych lub leczyli kontuzje. Między słupki bramki stołecznego zespołu wrócił Marijan Antolović, a oprócz niego uznanie w oczach trenera znaleźli również Dejan Kelhar, Maciej Rybus i Takesure Chinyama. Po niespełna pół godzinie gry wydawało się, że rewolucja się udała. Legioniści prowadzili 2-0, a jednego z goli - w 9. minucie - zdobył Rybus, który wykorzystał błąd Wojciecha Grzyba i plasowanym strzałem w długi róg pokonał Matko Perdjicia. Drugą bramkę dołożył w 24. minucie Miroslav Radović. Serb przejął piłkę po tym, jak końcem buta trącił ją Chinyama, balansem ciała zwiódł Piotra Stawarczyka i pewnym strzałem zdobył bramkę. Legia grała konsekwentnie i po zdobyciu dwóch bramek wcale nie zamierzała oddawać rywalom pola. Kilka minut po zdobyciu gola na 2-0, szansę na powiększenie swojego bramkowego dorobku miał Radović. Piłka po jego strzale z siedmiu metrów wpadła jednak prosto w ręce bramkarza Ruchu. "Niebiescy" długo nie potrafili przeciwstawić się dobrze grającym rywalom, atakowali chaotycznie i sprawiali wrażenie nieco onieśmielonych. Tuż przed przerwą wykorzystali jednak moment zawahania obrońców Legii i zdobyli kontaktowego gola. Arkadiusz Piech dostał znakomite podanie z głębi pola i pewnym strzałem nie dał żadnych szans na skuteczną interwencję Antoloviciowi. Ten "gol do szatni" podciął Legii skrzydła, a podopiecznym trenera Waldemara Fornalika pozwolił uwierzyć w to, że na Łazienkowskiej mogą jeszcze powalczyć o korzystny wynik. Od początku drugiej połowy na boisku oglądaliśmy już zupełnie inny Ruch i... inną Legię. Goście grali odważnie, raz po raz zapuszczając się pod bramkę warszawian, a gospodarze byli bojaźliwi i nie mieli pomysłu na zaskoczenie "Niebieskich", w których szeregach błyszczał Piech. W 64. minucie meczu Ruch przeprowadził akcję, której zwieńczeniem było dośrodkowanie Grzyba właśnie na głowę Piecha i precyzyjny strzał tego ostatniego do siatki. Zszokowani piłkarze Macieja Skorży nie otrząsnęli się jeszcze po tym golu, a po chwili już przegrywali! Show Piecha trwał w najlepsze - tym razem napastnik Ruchu wykorzystał błąd Dejana Kelhara i pewnym strzałem pokonał Antolovicia po raz trzeci - to był wspaniały come-back chorzowian, którzy już do końca nie wypuścili z rąk prowadzenia. Dodajmy, że poza solową akcją wprowadzonego po przerwie Felixa Ogbuke, który ograł dwóch rywali i strzelił w boczną siatkę bramki Ruchu, Legii nie było stać na cokolwiek więcej. Z kolei Ruch miał znakomitą szansę na zdobycie czwartego gola po kontrataku zakończonym celnym strzałem Marka Zieńczuka. Sędzia nie uznał jednak bramki, słusznie odgwizdując spalonego. Klęska z Ruchem to dla Legii już trzecia ligowa porażka z rzędu. Podopieczni Macieja Skorży mają już minimalne szanse na mistrzostwo Polski, tracą bowiem do liderującej Wisły Kraków sześć punktów (Wisła w niedzielę zagra u siebie z Jagiellonią Białystok). Posada szkoleniowca wydaje się zatem mocno zagrożona, zwłaszcza, że po sobotniej porażce z Ruchem Legia wypadła już poza podium. Po meczu powiedzieli: Waldemar Fornalik - trener Ruchu Chorzów: "Wygraliśmy bardzo ważne dla nas spotkanie, z zespołem, który ma duże aspiracje. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo kiepska. Jednak gol strzelony do szatni tchnął w nas ducha walki i pozwolił z optymizmem zacząć drugą część meczu. W szatni było dosyć głośno. Powiedziałem zawodnikom, że jeśli bramka by nie padła, przeprowadziłbym zmiany. Legia natomiast od początku rzuciła się na nas i zagrała agresywnie. Chyba zapłaciła za to po przerwie, dzięki czemu nam grało się łatwiej. W dzisiejszym meczu Ruch był bardziej przekonujący niż w meczu Pucharu Polski. Mieliśmy atut w osobie Arkadiusza Piecha. Nieprzypadkowo ten mecz wygraliśmy, bo mogliśmy strzelić jeszcze 1-2 bramki". Maciej Skorża - trener Legii Warszawa: "Po pierwszej połowie wydawało nam się, że panujemy nad wydarzeniami na boisku. Wówczas gra była taka jak zakładaliśmy. Niestety w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Marcin Komorowski fatalnie się pomylił, a wykorzystał to Arkadiusz Piech. Natomiast to co wydarzyło się po stracie drugiej bramki, to ciężko opisać słowami. Kompletnie straciliśmy koncept gry. W przeciągu dwóch minut strzelono nam kolejnego gola i mogliśmy stracić następne. Po tym meczu ciężko powiedzieć coś konstruktywnego. Porażkę w takim stylu ciężko mi zrozumieć. Gramy dobrze w piłkę, ale tylko kiedy dobrze nam idzie. Problem pojawia się, kiedy tracimy bramkę. Nagle zespół zmienia swoje oblicze i jest zlepkiem indywidualności. Od początku prowadzenia przeze mnie tej drużyny nie potrafię sobie z tym poradzić. Po trzeciej porażce w takim klubie jak Legia, trener musi się wszystkiego spodziewać". Legia Warszawa - Ruch Chorzów 2-3 (2-1) Bramki: 1-0 Maciej Rybus (9.) 2-0 Miroslav Radovic (24.) 2-1 Arkadiusz Piech (45+2.) 2-2 Arkadiusz Piech (64.) 2-3 Arkadiusz Piech (66.) Legia Warszawa: Marijan Antolovic - Jakub Rzeźniczak, Dejan Kelhar, Marcin Komorowski, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radovic, Ivica Vrdoljak, Alejandro Ariel Cabral (75. Janusz Gol), Michał Kucharczyk (71. Michal Hubnik), Maciej Rybus (75. Felix Ogbuke) - Takesure Chinyama. Ruch Chorzów: Matko Perdijic - Wojciech Grzyb (83. Krzysztof Nykiel), Żeljko Djokovic, Piotr Stawarczyk, Ariel Jakubowski - Marek Zieńczuk, Marcin Malinowski, Andrej Komac (77. Paweł Lisowski), Łukasz Janoszka (90+2. Michał Pulkowski) - Arkadiusz Piech, Maciej Jankowski. Żółte kartki: Legia Warszawa: Jakub Wawrzyniak. Ruch Chorzów: Piotr Stawarczyk, Arkadiusz Piech, Matko Perdijic. Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 17˙300. Legia Warszawa - Ruch Chorzów: Kliknij tutaj, aby przeczytać zapis relacji na żywo!