Wciąż nie wiadomo kiedy Marek Papszun zostanie trenerem Legii Warszawa. Bo pytanie "czy zostanie", wydaje się już tylko retorycznym. Mistrz Polski chciałby, aby szkoleniowiec Rakowa Częstochowa pojawił się na Łazienkowskiej tak szybko jak się da, ale wciąż nie rozpoczął negocjacji z szefostwem klubu z południa Polski. Według informacji Interii takich rozmów nie będzie, bo chociaż Legia chce 47-letniego szkoleniowca, to nie za wszelką cenę. Dariusz Mioduski odsłonił karty - Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć z Papszunem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach - tymi słowami, które pochodzą z wywiadu opublikowanego na oficjalnej stronie internetowej Legii, Mioduski odsłonił wszystkie karty i wprowadził niepokój w piłkarskim światku. Wszakże prezes mistrza Polski oficjalnie poinformował o chęci zatrudnienia szkoleniowca, który wciąż ma ważną umowę. <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-studio-ekstraklasa/aktualnosci?utm_source=esatekst&utm_medium=esatekst&utm_campaign=esatekst">Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście!</a> Na słowa Mioduskiego ostro odpowiedział właściciel Rakowa Michał Świerczewski. W rozmowie z portalem Meczyki.pl szef wicemistrzów Polski przyznał: "Prezes Legii bardzo często publicznie podkreśla, jak ważny jest szacunek pomiędzy klubami Ekstraklasy, aby budować wspólnie silną ligę. Natomiast te słowa odbieram jako kompletne zaprzeczenie tej postawy - w szczególności do mniejszego klubu. To pośrednio wkroczenie w nasze interesy". Na reakcję Świerczewskiego ogromny wpływ miał fakt, że Legia do tej pory - o czym Interia poinformowała tydzień temu jako pierwsza - nie nawiązała z Rakowem żadnego kontaktu w sprawie rozwiązania umowy Papszuna. A ta trwa do końca sezonu. Przeniesienie sprawy do mediów bez zakulisowych rozmów częstochowianie potraktowali więc jako afront. Legia nie zamierza negocjować Jak ustaliliśmy, władze Legii zamierzają być konsekwentne i nie planują negocjacji z właścicielem Rakowa. Co prawda deklaracja o chęci zatrudnienia szkoleniowca najszybciej jak się da wciąż obowiązuje, ale nie za wszelką cenę. Ciężar ewentualnych rozmów miał więc zostać przerzucony na samego Papszuna, który ze Świerczewskim zna się od lat i ma z nim przyjacielskie relacje. Jeżeli jednak trenerowi oraz jego przełożonemu nie uda się osiągnąć porozumienia, legioniści mają plan, aby cierpliwie poczekać aż umowa z Rakowem wygaśnie. Jeżeli tak się stanie, będzie to oznaczać, że Papszun trafi do Legii dopiero latem. Na Łazienkowskiej odrzucają jednocześnie oskarżenia o brak szacunku wobec Rakowa. Według słów przedstawicieli Legii z którymi rozmawialiśmy, głośne powiedzenie o chęci pozyskania Papszuna miało jednoznacznie przeciąć medialne spekulacje dotyczące przyszłości 47-latka, który z warszawską drużyną i tak jest łączony od wielu miesięcy. Taką motywację legionistów potwierdzają niejako pracownicy Rakowa, którzy informowali nas, że podobnego argumentu - postawienia sprawy jasno - miał użyć Mioduski w piątkowej, telefonicznej rozmowie z prezesem Rakowa, Wojciechem Cyganem. Rekordowa pensja, wielkie kompetencje Odsłonięcie kart miało również zakończyć dyskusje o ewentualnym powrocie do stolicy Stanisława Czerczesowa lub Henninga Berga. A to dlatego, że Legia jest na Papszuna zdecydowana i zamierza go zatrudnić za wszelką cenę - nawet kilku straconych miesięcy. Szefowie klubu uznali więc, że w tej sytuacji transparentność będzie siłą. I chociaż słowa Mioduskiego zostały odebrane jako arogancja, to w Warszawie traktowane są zupełnie inaczej: jako otwarta zapowiedź zmian. Pełną parą ruszyły zresztą prace przygotowawcze przed przyjściem Papszuna. Pierwszym krokiem jest zatrudnienie przed kilkoma dniami wicedyrektora sportowego, Pawła Tomczyka, z którym trenerem współpracował w Rakowie. Do tego dochodzą niespotykane jak na polskie realia warunki zatrudnienia Papszuna, które są już ustalone. Szkoleniowiec ma nie tylko otrzymać pięcioletni kontrakt i wielki wpływ na przeprowadzane transfery (takie nie miał zwolniony niedawno Czesław Michniewicz), ale także rekordową pensję. Według Sport.pl Papszun co miesiąc ma inkasować 250 tys. zł, czyli 3 mln zł rocznie. Sebastian Staszewski, Interia