Szczerość i odwaga Romeo Jozak sprawia niekiedy wrażenie "literata". Często stosuje barwne porównania w opisywaniu rzeczywistości, zachowując przy tym całkiem elokwentny język, jak na piłkarskie standardy. Z całą pewnością wymyka się dzięki temu ze schematu. Może w takich momentach sprawiać wrażenie, że jest zbyt miękki, by przetrwać w środowisku piłkarskiej szatni. Nic bardziej mylnego. Jest po prostu szczery i uczciwy, to wymaga cywilnej odwagi. Jedna z dziwniejszych futbolowych prawd mówi, że trener nie może publicznie ganić zawodników, którzy np. jak najbardziej zasługują na publiczną suszarkę w stylu Sir Aleksa Fergusona. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę, kibice, dziennikarze i nawet piłkarze, ale zawsze wtedy wyciąga się absurdalny argument o niekrytykowaniu zawodników. Jozak nie bał się tak postąpić po meczu z Lechem i chwała mu za to. Zachował się racjonalnie. Zresztą, jeśli wsłuchać się w tamtą krytykę uważnie, to czy była ona aż tak mocna i zupełnie niezasłużona? Ponadto, jeśli trzeba kogoś "odstrzelić", to trener "odstrzeli". Taki los spotkał Dominika Nagy’a, który nie prowadził się jak profesjonalny piłkarz i wylądował w rezerwach. A jeśli ktoś zasługuje na szansę, to ją otrzyma i tak było w przypadku Jarosława Niezgody. Tak przechodzimy do kolejnego elementu. Posadzenie na ławce Armanda Sadiku i postawienie na Jarosława Niezgodę Niezgoda uwierzył w siebie na wypożyczeniu w poprzednim sezonie do Ruchu Chorzów i był dzięki temu skuteczny. Zademonstrował, że ma niezłe wykończenie z lewej nogi, dobrze wychodzi do prostopadłych piłek. Mowa ciała sprawia, że czuje się mocny. U poprzedniego szkoleniowca Jacka Magiery dużego zaufania nie miał. Kiedy otrzymał szansę z Wisłą Płock, strzelił zwycięskiego gola. W kolejnym meczu też trafił, ale Legia przegrała ze Śląskiem i Magiera został zwolniony. Odpowiednio szósta i ósma kolejka, jedyne mecze Niezgody za poprzedniego szkoleniowca. Poprzedni sztab nie zgłosił też napastnika do Ligi Europejskiej. Po zmianie warty Niezgoda występuje nieporównywalnie częściej. Zdobył trzy bramki, dwie na wagę sześciu punktów w wygranych po 1-0 meczach z Lechią i Wisłą. Piłkarze szybko zaufali trenerowi Wypadł Artur Jędrzejczyk, szansę wykorzystuje Łukasz Broź. Wypadł Pazdan, z dobrej strony z Górnikiem zagrał Maciej Dąbrowski. Rezerwowi albo ci, którzy mieli gorszy moment jak Dąbrowski z Lechem, widzą po innych, że jest szansa powrotu do wyjściowej jedenastki i każdy stara się to wykorzystać. W pierwszych meczach Jozak sprawdzał, czym dysponuje. Nawet jeśli powoli znajduje optymalne ustawienie, to nie przywiązuje się do nazwisk. Niezgoda również na to jest przykładem. Z Górnikiem zaliczył cichy występ i w 62. minucie zszedł, a szansę dostał Sadiku. Kasper Hamalainen otrzymał większy kredyt zaufania i się odwdzięcza. W niedzielnym spotkaniu zaprocentowało jego doświadczenie w polskiej lidze. Fin należał do najlepszych na boisku, strzelił zwycięskiego gola. Jozak tak mówił o wydarzeniach po meczu z Lechem w wywiadzie dla "Piłki Nożnej": "Po prostu wszyscy, i ja, i piłkarze, wyłożyliśmy karty na stół. Mówiłem dużo, oni też, ze mną, między sobą, był z nami prezes. Zrozumieli, że to jedyna droga: są w stu procentach ze mną i ze sobą szczerzy albo inaczej to się po prostu nie uda. Powstała między nami więź, między nimi zresztą też, a ta, która już istniała, stała się silniejsza.(...) Łatwiej będzie nam przetrwać kolejne perturbacje. A te do końca sezonu, jestem przekonany, jeszcze nas czekają." Szczęście i pragmatyzm Jacek Magiera miał pecha, że na początku sierpnia z powodu kontuzji wypadł Guilherme. Brazylijczyk wrócił w październiku i potwierdza, jak dużo znaczy w grze ofensywnej Legii. To w tym momencie jeden z najbardziej kreatywnych zawodników mistrzów Polski. Nie jest to szczególną zasługą Jozaka, że akurat piłkarz się teraz wyleczył, ale szkoleniowiec musi mieć szczęście (patrz przypadek Davida Moyesa, chłop nie ma szczęścia za grosz). Chorwat na razie nie może narzekać na jego brak. Do tego dochodzi pragmatyzm. Z ośmiu meczów w lidze cztery pod wodzą chorwackiego szkoleniowca Legia wygrała po 1-0. Jozak zrozumiał bardzo szybko, że punktów nie przyznaje się za wrażenia artystyczne. Warszawianie stylem nie zachwycali, ale byli pragmatyczni. Głównie dzięki solidności w obronie, czego nie można było wcześniej o nich powiedzieć. Inna intensywność Niby coś tak oczywistego, wszyscy dobrze to wiedzą, ale i tak nie zawsze jest z tym najlepiej. Prezes i właściciel Dariusz Mioduski tłumaczył przy zwolnieniu trenera Magiery, czyli po porażce ze Śląskiem, że gra zespołu nie ma w sobie wystarczająco dużo intensywności. Czy to wpływ całego sztabu szkoleniowego Romeo Jozaka czy nie - nie wiadomo - ale piłkarze Legii wyglądają zdecydowanie lepiej pod względem fizycznym. Intensywność ich gry jest wyższa i jest to wyraźne zjawisko.kip Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy