Lepszego powrotu do Legii Tomas Pekhart nie mógł sobie wymarzyć. Czech z miejsca stał się ważną postacią warszawskiego zespołu. Lego statystyki robią wrażenie - siedem meczów, cztery bramki, jeden wywalczony rzut karny. A przecież w trzech z tych spotkań Pekhart wchodził na boisko dopiero w końcowych minutach. - Bardzo się cieszę, że wróciłem do Legii. Jest mi tu tak dobrze, jak wcześniej. Cieszy mnie każdy trening i mecz. Ponieważ generalnie czuję się dobrze, wszystko odbija się pozytywnie na boisku. Lubię piłkę nożną. Po tureckich doświadczeniach ponownie zmieniłem swój pogląd na niektóre sprawy. Jeszcze bardziej doceniam to, że mogę być w Legii. To wspaniale, że znowu dobrze nam idzie. Szkoda tylko, że Raków niestety tak odskoczył - mówi Pekhart w wywiadzie dla czeskiego dziennika "Sport". Miejsce w prestiżowym czeskim klubie Napastnik Legii w niedzielę świętował swojego setnego gola, licząc tylko trafienia na najwyższym poziomie rozgrywek. Złożyły się na to bramki zdobyte w Polsce (39), Czechach (24), Niemczech (14), Grecji (12), Izraelu (10) i Turcji (1). W Czechach taki wyczyn oznacza wejście do "Klubu Ligowych Kanonierów" i jest bardzo prestiżowe. Dlatego przed meczem ze Stalą Mielec (2:0) Pekhart przygotował sobie specjalną koszulkę. - Zainteresowałem się tym w momencie, gdy brakowało mi dziesięciu bramek do setki. Szukałem informacji o "Klubie Ligowych Kanonierów" i zawodnikach, którzy w nim są. To naprawdę wyselekcjonowana firma. Jestem z siebie dumny, że mam te sto goli. Mam nadzieję, że dodam jeszcze kilka bramek. Na mecz przygotowałem koszulkę. Kiedy strzeliłem gola, byłem bardzo szczęśliwy, od razu pokazałem "setkę" na koszulce. Przed rozgrzewką poprosiłem magazyniera o marker. Żartował, że do końca sezonu mam tylko jedną koszulkę, że nie wolno mi na niej mazać - śmiał się Pekhart, który żałuje, że nie widziała tego jego rodzina. Zagrać dla 60 tysięcy widzów - Mogłem poczekać do następnego meczu, bo najbliżsi w Warszawie pojawią się w czwartek. Ale teraz żona i córka będą już na każdym moim meczu - obiecał czeski napastnik. Teraz Pekhart szykuje się na Puchar Polski. Tego trofeum jeszcze nie zdobył i zdradza, że te rozgrywki są dla Legii w tym sezonie priorytetem. - W Polsce dyskutują, co by było, gdybym od początku sezonu był w Legii i tak strzelał. Do końca zostało jeszcze sporo spotkań, w następnym podejmiemy u siebie Raków. Jeśli wygramy, może go to trochę zdeprymować. Ale ma dużą przewagę, jest suwerenny. Puchar Polski to dla nas priorytet. W półfinale gramy z trzecioligowym KKS Kalisz. Ale musimy uważać, bo oni wyeliminowali już trzy zespoły wyżej notowane. Finał jest z pewnością kuszący. Gra się na Stadionie Narodowym, przychodzi sześćdziesiąt tysięcy widzów. Najprawdopodobniej zmierzymy się z Rakowem. Bardzo tęsknię za trofeum w Polsce, mam ogromną motywację, bo Pucharu Polski jeszcze mi brakuje - zakończył Pekhart.