Znaczna część kibiców Legii żałowała odejścia gwiazdora, część snuła plany co klub zrobi z milionami euro za ten transfer. Zaczęło się ustawianie zespołu bez Vadisa Odjidji-Ofoe, szukanie zastępców i nagle okazało się, że zawodnik nie przeszedł testów medycznych w FK Krasnodar i wrócił do Warszawa. Powód? Problemy z kolanem (więcej <a href="http://sport.interia.pl/klub-legia-warszawa/news-legia-warszawa-odjidja-ofoe-nie-przeszedl-testow-medycznych-,nId,2413249#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome" target="_blank">TUTAJ</a>). Miliony przeszły koło nosa Co w takim razie musieli czuć fani Realu Madryt, gdy wyszło na jaw, że kiedyś krok od ich klubu był... Neymar, dziś gwiazdor Barcelony. - Neymar przeszedł już testy medyczne w Madrycie. Chcieliśmy go zakontraktować, ale w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że transfer nie będzie możliwy do zrealizowania, dlatego się wycofaliśmy - mówił Florentino Perez w radiu Onda Cero. W końcu Neymar trafił do Barcelony i nie dość, że pomógł jej odnieść wielkie sukcesy, to jeszcze dziś jest warty fortunę. A Realowi po nim została tylko dokumentacja medyczna. Strach przed zakładem A teraz trochę mniejszy futbol, czyli polski piłkarz i rumuńska drużyna. W 2007 r. Piotr Giza to w Ekstraklasie było bardzo poważne nazwisko. Znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata, był jednym z najlepszych rozgrywających w lidze. Usłyszała o nim Europa, więc transfer do Rapidu był już na ostatniej prostej. Zawodnik zjawił się w Bukareszcie na testach medycznych i nagle zaczął się wahać. Jego menedżer nawet chciał pójść o zakład - jeśli agent trafiłby w poprzeczkę, to Giza zostałby w Rumunii. Jeśli nie, obaj wróciliby do Polski. U Gizy jednak wszystko wywróciło się do góry nogami i nie chciał podjąć nawet takiego ryzyka. Przygotowany już kontrakt można było wrzucić do kosza. Pożegnanie z kibicami Dalej Polska i 2009 r. Po jednym z meczów ligowych Paweł Brożek podchodzi do kibiców. Mówi, że zmienia klub, oni dziękują za lata spędzone w Wiśle. W Polsce jest już menedżer Fulham i podpisanie umowy wydaje się być kwestią godzin. Nagle jednak coś się zacięło i zamiast wyciągnąć z walizki kontrakt do podpisania, Anglicy spakowali się i tyle ich w Polsce widzieli. Wielki zawód niedawno przeżył też Kamil Grosicki. Reprezentant Polski już przebierał nogami, już przygotowywał się do przeprowadzki z Francji do wymarzonej piłkarsko Anglii, ale w ostatniej chwili jego transfer do Burnley upadł. Grosicki już na miejscu dowiedział się o komplikacjach na linii Rennes - Burnley i tylko odliczał czas do zamknięcia transferowego. Gdy wybiła godzina zero, reprezentant Polski mógł tylko z niedowierzaniem pokręcić głową. Pół roku później Grosicki jednak trafił do Anglii, a zatrudniło go Hull. Czy tak samo będzie z Odjidją-Ofoe? Okno transferowe dopiero się otworzyło... Piotr Jawor