Cały proces był objęty wielką tajemnicą. Do momentu podpisania dokumentów nikt nie pisnął nawet słowem. Obeszło się bez przecieków do mediów, spekulacji i nikomu niepotrzebnej, z biznesowego punktu widzenia, gadaniny. Pomimo tego, że chodziło o gigantyczne przedsięwzięcie, nie może to specjalnie dziwić. Targu dobili prezes Leśnodorski, członek rady nadzorczej Mioduski i właściciel Walter. Iście szalona kombinacja. Trudno jednak nie doszukiwać się drugiego dna w tak zakręconej transakcji. Plotkuje się, że za kupno 100 procent akcji klubu z Łazienkowskiej zapłacono około 80 milionów złotych. Tyle mniej więcej wynosił dług wewnętrzny klubu wobec ITI. Choć nikt nie wątpi w zasobność portfela Mioduskiego i Leśnodorskiego, to raczej nie wyłożyliby takiej "kasy" z własnej kieszeni. Po pierwsze, to mało prawdopodobne, aby w ogóle tyle mieli, a po drugie zainwestowanie takiego szmalu w klub piłkarski to bardzo niepewny interes. Tak wzięci biznesmeni, jak Leśnodorski i Mioduski, wiedzą to na pewno. W Warszawie aż huczy od plotek, że za nowymi właścicielami stoi tajemnicza grupa kapitałowa, której nie zależy na rozgłosie. To właśnie jej pieniądze miały umożliwić szybkie przeprowadzenie transakcji. W zamian klub ma "odpalać" procent z transferów sprzedawanych piłkarzy. Taka praktyka, choć nie przyzwala na nią UEFA, jest coraz bardziej popularna w Europie. A Legia ma kogo sprzedać. Tylko w tym okienku transferowym może zarobić 4 mln euro, pozbywając się Dominika Furmana i Tomasza Jodłowca. Niedługo będą następni, a kolejnych dostarczy prężnie działająca akademia. O możliwości wprowadzenia inwestora z zewnątrz mówił we wrześniu w jednym z wywiadów prezes Leśnodorski. Wtedy miał na myśli finansową pomoc przy dokonywaniu transferów. Teraz wiele wskazuje na to, że pomysł wykiełkował do przejęcia całego klubu. Tajemniczego inwestora mógł przyprowadzić na Łazienkowską Mioduski. Przez sześć lat zarządzał Kulczyk Investments, sztandarową firmą jednego z najbogatszych Polaków - Jana Kulczyka. Mioduski niemalże od podstaw stworzył dom inwestycyjny, który prowadził swoje interesy w 20 krajach na czterech kontynentach. Jaka będzie Legia pod nowymi rządami? Wszystko wskazuje na to, że niewiele się zmieni. Mistrzowie Polski to jedyna w tej chwili ekipa, której przychody bilansują koszty. Klub ma wielu sponsorów, oddaną rzeszę fanów, a niedługo prawa do nazwy stadionu wykupi nowa firma, oferująca więcej "kasy" niż Pepsi. To może wystarczyć do tego, aby zdominować ligę na lata. Na pewno nie będzie jednak szału zakupów na transferowym rynku. Już od dawna spekulowano, że Mariusz Walter chętnie pozbyłby się udziałów w ekipie mistrzów Polski. Wśród potencjalnych kupców wymieniano nawet Józefa Wojciechowskiego, Łukoil, Axel Springer czy Qatar Airways. Koncern pozbył się już m.in. sieci kin Multikino czy portalu Onet.pl. Jak widać sprzedaż Legii wpisuje się w obecną strategię ITI. Autor: Krzysztof Oliwa