- Obronimy razem to mistrzostwo. Widzimy się w sobotę o 20.30 na Łazienkowskiej - mówi Artur Jędrzejczyk do kibiców Legii na filmie opublikowanym na Twitterze. Obrońca stoi w bramce, z dumą prezentując rękawice bramkarskie. Nagranie w oczywisty sposób nawiązuje do tematu, który w miniony weekend rozgrzał całą piłkarską Polskę. Już na początku spotkania Lechii Gdańsk (ówczesnego lidera) z Legią, Artur Sobiech znalazł się w doskonałej pozycji do strzelenia gola, ale "Jędza" tuż przed linią bramkową zatrzymał piłkę - najpierw brzuchem, a później ręką. Sędzia Daniel Stefański początkowo nie miał żadnych wątpliwości i podyktował rzut karny dla Lechii, ale po obejrzeniu powtórek w systemie VAR anulował swoją decyzję. Z tym nie umieli pogodzić się kibice i piłkarze Lechii, którzy czuli się wyraźnie oszukali. Mieli zresztą do tego pełne prawo, co przyznał sam Zbigniew Boniek. Prezes PZPN następnego dnia przeprosił fanów i piłkarzy z Gdańska, przyznając, że arbiter popełnił błąd. Co ciekawe, zaledwie kilka godzin później szef kolegium sędziowskiego Zbigniew Przesmycki, wydał werdykt zupełnie inny od Bońka. Przesmycki tłumaczył, że decyzja była słuszna, bowiem piłka najpierw odbiła się od brzucha, a potem od ręki Jędrzejczyka. Tylko, że... dokładnie takie tłumaczenia Boniek w rozmowie z Romanem Kołtoniem nazywał "totalnymi głupotami". "Słyszałem narrację, że Stefański podjął dobrą decyzję, bo piłka najpierw dotknęła klatki, a dopiero później ręki Jędrzejczyka i nie powinno być karnego. To są totalne głupoty, które wygadują ludzie" - mówił prezes PZPN na kanale "Prawda Futbolu". W drugiej połowie meczu ponownie doszło do zagrania ręką, tym razem przy interwencji Williama Remy'ego, ale i w tej sytuacji sędzia Daniel Stefański nie podyktował rzutu karnego. Ostatecznie Legia wygrała 3-1 i awansowała na pozycję lidera, cztery kolejki przed końcem sezonu wyprzedzając Lechię o trzy punkty. W tej sytuacji film z "Jędzą", udającym bramkarza, nie może być traktowany inaczej, jak tylko cyniczna drwina z pozostałych ekip walczących o mistrzostwo Polski. Kolejnym rywalem Legii będzie Piast Gliwice, który notuje rewelacyjną serię 10 zwycięstw w 12 ostatnich meczach, dzięki czemu ma już tylko cztery punkty straty do lidera. Początek meczu, zgodnie z zapowiedzią Jędrzejczyka, w sobotę o godzinie 20.30. WG Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy