Kliknij tutaj i śledź wynik meczu na żywo! Kibiców Legii nie tyle powinien martwić wynik, co kiepski styl drużyny. Legia w niczym nie przypomina pewnie grającego zespołu z wiosny. Są ku temu podstawy. W stolicy nie ma już Stanisława Czerczesowa, do swojego klubu wrócił Artur Jędrzejczyk, a Michał Pazdan wciąż jeszcze potrzebuje czasu, aby dojść do siebie po Euro 2016. Do tego ci, którzy zostali ruszają się po boisku jak muchy w smole. Hasi sam twierdzi, że nie jest tym faktem specjalnie zaskoczony, bo w formie jego piłkarze mają być na początku sierpnia. Słowa albańskiego szkoleniowca do złudzenia przypominają to, co opowiadał Maciej Skorża, kiedy prowadził Wisłę Kraków. Gdy Biała Gwiazda mierzyła się z Levadią, też powtarzano, że to dopiero rozgrzewka, a piłkarze przestaną oddychać rękawami gdzieś w drugiej połowie wakacji. Skończyło się jedną z największych kompromitacji w historii, bo wiślacy odpadli z Estończykami. Gdyby taki sam scenariusz powtórzył się przy Łazienkowskiej i Legia odpadła ze Zrinskjim Mostar, to jest wielce prawdopodobne, że wojskowi powędrowaliby szlakiem nakreślonym przez Wisłę, czyli powolną sportową i finansową klapą. Niedawno współwłaściciel Legii powtarzał, że klub trochę poszalał na rynku transferowym, aby zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski na stulecie. - Prawda jest taka, że wydaliśmy więcej niż zarobiliśmy - przyznał podczas ogłoszenia raportu finansowego o Ekstraklasie przygotowanego przez Deloitte. Działanie na kreskę miało zrekompensować stałe wpisanie się do klubowych annałów. To się udało zrobić. Jako finansowy ratunek przewidywano rekordową sprzedaż gadżetów związanych z okrągłą rocznicą istnienia klubu. Z tym poszło już znacznie gorzej. Dlatego nie mogą dziwić słowa Mioduskiego, który podkreśla, że Legia dokona jeszcze godnych uwagi transferów, jeśli klub opuści ktoś z trójki Nemanja Nikolić - Michał Pazdan, Ondrej Duda. Najbliżej odejścia ze stolicy jest ostatni z wymienionego tercetu. Słowak przebywał ostatnio na negocjacjach z jednym z klubów Bundesligi. Ale można wysnuć wniosek, że nie przebiegły one powalająco, skoro Duda rozpoczął wczorajszy mecz w podstawowym składzie. Na pocieszenie dla kibiców Legii wartościowym wzmocnieniem wydaje się być Thibault Moulin. 26-letni Francuz miewa przebłyski świetnej gry. To on popisał się kluczowym podaniem przy golu Nemanji Nikolicia w Mostarze. W meczu z Jagiellonią zapamiętamy go z dwóch akcji. W 13. minucie otworzył drogę do bramki Aleksandarowi Prijoviciowi. Szwajcar zmarnował jednak sytuację sam na sam. 10 minut później piłkę po uderzeniu Francuza z bramki wybił Ivan Runje. Moulin do statystyk wpisał się jeszcze przed przerwą. To jego idealne dośrodkowanie zamienił do gola Michaił Aleksandrow, który strzałem głową przelobował Martina Kelemena. Legia nie dowiozła jednak prowadzenia, bo w obronie znów popełniała takie gafy jak w poprzednim sezonie w rundzie jesiennej. Znów w roli czarnej owcy wystąpił Jakub Rzeźniczak. Na dudka wystrychnął go Fedor Cernych. Swoje trzy grosze do utraty tego gola dorzucił też wyjątkowo niemrawy w tym sezonie Arkadiusz Malarz. Legia zremisowała z Jagiellonią i kolejne rozgrywki zaczyna od falstartu. Sporo kontrowersji wywołała również decyzja sędziego Szymona Marciniaka, który nie odgwizdał ewidentnego karnego po faulu Aleksandrowa na Jacku Góralskim w II połowie. Arbiter z Płocka spisał się natomiast w końcówce spotkania, kiedy wyrzucił z boiska Bułgara. Aleksandrow chamsko zaatakował nogi jednego z białostoczan. Po meczu powiedzieli: - Przede wszystkim wynik nie jest taki na jaki zasługiwaliśmy. Wykreowaliśmy wiele okazji, a rywale tylko jedną i od razu ją wykorzystali. W zasadzie to my ją stworzyliśmy po błędzie naszej defensywy. W pierwszej połowie prezentowaliśmy futbol do jakiego dążymy. Daliśmy odpocząć kilku graczom, którzy mają być gotowi na wtorkowe spotkanie. Popełniliśmy kilka błędów w defensywie. Moi piłkarze nie mogą powiedzieć, że są zadowoleni, bo straciliśmy dwa punkty. Tak naprawdę nasza drużyna nie jest jeszcze gotowa. Dołączyli do nas piłkarze, którzy nie są jeszcze gotowi do rozegrania całego meczu. Kiedy ta drużyna zostanie skompletowana, nasza gra będzie wyglądała dużo lepiej - stwierdził szkoleniowiec Legii, Besnik Hasi. - Widać, że Legia jest już w rytmie meczowym. Dzięki dwóm oficjalnym meczom rozegranym wcześniej, legioniści byli już ograni. W pierwszej połowie nie rozpoznawałem swoich zawodników. Wyraźnie siedziała w ich głowach ostatnia porażka 0:4 jaką tutaj ponieśliśmy. Jednak po zmianie stron zaczęliśmy grać w piłkę i przeprowadziliśmy kilka efektownych akcji. Staraliśmy się narzucać swój styl gry. Widać, że jesteśmy dobrze przygotowani, bo wytrwaliśmy w szybkim tempie do końca meczu. Szkoda, że w końcówce nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. Pozytywnie podejdziemy do kolejnych meczów, jeśli zremisowaliśmy z mistrzem i zdobywcą Pucharu Polski na jego boisku - powiedział Michał Probierz, trener Jagiellonii. Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1-1 (1-0) Bramki: 1-0 Michaił Aleksandrow (45.) 1-1- Fiodor Czernych (58.) Żółte kartki: Ondrej Duda (Legia), Maciej Górski, Rafał Grzyb (Jagiellonia). Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 13 654. Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Jakub Rzeźniczak, Adam Hlousek - Michaił Aleksandrow, Guilherme (46. Tomasz Jodłowiec), Michał Kopczyński (60. Nemanja Nikolic), Thibault Moulin, Michał Kucharczyk - Aleksandar Prijovic (73. Ondrej Duda). Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga (83. Przemysław Mystkowski), Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Jonatan Straus - Przemysław Frankowski, Jacek Góralski, Rafał Grzyb, Konstantin Vassiljev, Karol Mackiewicz (58. Maciej Górski) - Fedor Cernych (80. Karol Świderski).