Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Legia - Jagiellonia Białystok od lat uważany jest za polski biegun zimna. Nic więc dziwnego, że kilkunastostopniowy mróz nie robił wielkiego wrażenia na piłkarzach Ireneusza Mamrota. - Ale tu u was ciepło, można nawet siedzieć na trybunach bez rękawiczek - żartował jeden z białostockich dziennikarzy. Żarty, żartami, ale na boisku przy Łazienkowskiej "Jaga" czuła się znakomicie. Była zespołem bardziej dojrzałym, lepiej operującym piłką. Gdyby Roman Bejzak czy Arvydas Novikovas mieli lepiej nastawione celowniki, to goście wyjechaliby na Podlasie z kilkubramkową wygraną. Wtorkowy mecz, choć był rozgrywany w anomalnych warunkach, dostarczył sporo emocji. Już początek spotkania wskazywał, że gospodarze będą mieli problemy ze sprawnie grającą Jagiellonią. Przez pierwszy kwadrans to goście rozgrywali piłkę, a piłkarze Romeo Jozaka kopali ich po nogach. Już do tego czasu powinny być dwie czerwone kartki dla piłkarzy Legii. Najpierw Marko Veszović powinien wylecieć za chamski atak na Guilherme, ale Daniel Stefański pokazał tylko żółtą kartkę. Chwilę później Domagoj Antolić jeszcze brutalniej wszedł w nogi Przemysława Frankowskiego. Stefański skorzystał z VAR i pokazał legioniście czerwoną kartkę. Wygląda na to, że na jednym meczu pauzy się nie skończy. Faul groził brutalną kontuzją i Komisja Ligi zapewne przedłuży jego zawieszenie. Występująca w przewadze Jaga nabrała wiatru w żagle. Arkadiusz Malarz po raz pierwszy wyciągał piłkę z siatki po uderzeniu Frankowskiego. Ku zdziwieniu wszystkich Stefański wskazał najpierw na środek boiska, a po dłuższej przerwie zdecydował się skorzystać z wideoweryfikacji. Po długiej zadumie nie uznał bramki. Później szanse mieli jeszcze Taras Romanczuk, Novikovas czy Guilherme, ale wynik uległ zmianie dopiero na chwilę przed końcem pierwszej połowy. Wtedy spóźniony z interwencją był Malarz, wycinając w polu karnym Bezjaka. Stefański wskazał najpierw na "jedenastkę", a chwilę później na środek boiska, bo do siatki pewnie trafił Novikovas. Druga część meczu nie zmieniła obrazu gry. Wciąż ciężko znaleźć sobie odpowiedź na pytanie, czemu "Jaga" nie wygrała tego meczu jeszcze wyżej. A okazji nie brakowało. Najbliżej był po raz kolejny Novikovas, ale piłka po jego strzale trafiła w słupek. Do siatki udało się trafić po raz drugi dopiero w końcówce. Piotr Wlazło zagrał w pole karne, drzemkę ucięli sobie Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk, a Karol Świderski po raz drugi pokazał Malarza. Obrazu nędzy i rozpaczy w grze mistrzów Polski dopełniła bezsensowna druga żółta karta Veszovicia. Legia kończyła spotkanie w dziewiątkę. Nie zmienia to faktu, że dominacja gości nie podlegała w najmniejszym stopniu żadnym dyskusjom. Imponował w środku pola zwłaszcza Romanczuk, prezentując się o kilka poziomów wyżej od Krzysztofa Mączyńskiego. A to istotna informacja chociażby w kontekście wiadomości, że zawodnik Jagiellonii odebrał niedawno polski paszport i może być powołany do kadry Adama Nawałki. W Legii zawiedli także sprowadzeni z Francji Chris Philipps czy William Remy. Pierwszy z nich kompletnie nie radził sobie z szybkim rozegraniem piłki przez gości. Z kolei z Remy’ego Bejzak, Novikovas czy Pospisil co chwilę robili tata-wariata. Ale nie ma co szukać winnych w ekipie Jozaka, bo wszyscy wypadli dużo gorzej od przeciwników z Podlasia. Tak zdecydowanego triumfu piłkarzy z Białegostoku mało kto się spodziewał. Na ten moment to w ekipie Mamrota trzeba szukać głównego faworyta do zdobycia mistrzostwa Polski. A przed Legią, która złapała ostatnio wyraźną zadyszkę, w niedzielę kolejny ważny test. Na Łazienkowską przyjeżdża Lech. Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 0-2 (0-1) Bramki: 0-1 Novikovas (44. - z rzutu karnego), 0-2 Świderski (88.) Czerwone kartki: Antolić (15.), Veszović (90+3.) Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - sprawdź!