Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Legia Warszawa - Górnik Zabrze Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Legia - Górnik Nie było to aż tak spektakularna wygrana jak w ostatnim meczu na Łazienkowskiej z Wisłą Kraków, ale już nie tak wymęczona jak przed tygodniem w Gdyni z Arką. Legia zagrała dojrzale jak na lidera przystało. Jej piłkarze z wielką swobodą rozgrywali piłkę, wykorzystywali swoje atuty techniczne. W pierwszej połowie ta dominacja nie była bezwzględna. Górnik cały czas grał zachowawczo nawet wtedy gdy stracił gola, ale gdy goście na początku drugiej połowy próbowali Legia jest zupełnie inną drużyną niż jeszcze kilka tygodni temu. Nie dość, że punktuje, to jeszcze zaczęła grać widowiskowo. Akcje zespołu Aleksandra Vukovicia są dynamiczne, piłka krąży między zawodnikami jak po sznurku i gdy rywal jest już osłabiony kończą się ładnymi bramkami. Widać, że piłkarze wicemistrza Polski coraz lepiej się rozumieją. Nowi zawodnicy (Luquinhas, Paweł Wszołek) już ostatecznie się zaaklimatyzowali. Nowe - spowodowane kontuzjami - rozwiązania taktyczne (Artur Jędrzejczyk tym razem na prawej obronie) przynoszą pożądany skutek. Nawet jeśli w sobotę na Łazienkowskiej miała nieco szczęścia przy pierwszych golach to zasłużyła, żeby je zdobyć. Od początku dążyła do zwycięstwa. Szczególnie Luquinhas i Wszołek nękali obronę Górnika aż w końcu zmusili ją do błędów. Pierwsza bramka Wszołka została zdobyta, gdy piłka odbiła się od Pawła Bochniewicza. Ten sam piłkarz zabrzan miał pecha na początku drugiej połowy. Po pięknym podaniu Luquinhasa, Jędrzejczyk nabił go tak skutecznie choć instynktownie, że zrobiło się 2-0. Potem nastąpiło tornado. W siedem minut legioniści strzelili trzy bramki, tym razem bez rykoszetów, ale po ładnie wypracowanych akcjach. Na listę strzelców wpisali się: ponownie Wszołek, Arvydas Novikovas i Jarosław Niezgoda. Zrobiło się 5-0, kibice krzyczeli: "Jeszcze jeden". Górnikowi zajrzało w oczy widmo podobnej porażki jakiej niedawno na Łazienkowskiej doświadczyła Wisła. Ale zabrzanie mają zupełnie inną jakość ataku niż "Biała Gwiazda". Już w pierwszej połowie dwukrotnie zagrozili Radosławowi Majeckiemu. Ale Ingorowi Angulo i Kamilowi Zapolnikowi zabrakło zdecydowania. Gdy mecz już był rozstrzygnięty goście grali swobodniej. Przemysław Wiśniewski po zagraniu z rzutu rożnego strzelił honorową bramkę. O uratowaniu honoru w przypadku Górnika trudno mówić. Zabrzanie zawiedli w Warszawie. Zaczęli grać dopiero wtedy, gdy wszystko było już jasne. Nie mieli żadnych atutów, by wygrać w stolicy. Legia w dwóch ostatnich meczach na własnym stadionie zdobyła 12 goli. Nawet jeśli wbiła je drużynom broniącym się przed spadkiem to ta statystyka wiele mówi o obecnym potencjale tej drużyny. Zasługuje na to, by być liderem. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy Legia Warszawa - Górnik Zabrze 5-1 (1-0) Bramki: 1-0 Wszołek (29.), 2-0 Bochniewicz (54. samobójcza), 3-0 Wszołek (56.), 4-0 Novikovas (58.), 5-0 Niezgoda (63.), 5-1 Wiśniewski (75.). Legia: Radosław Majecki - Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Mateusz Wieteska, Michał Karbownik - Paweł Wszołek, Luquinhas (60. Maciej Rosołek), Domagoj Antolić (60. Walerian Gwilia), Andre Martins, Arvydas Novikovas - Jarosław Niezgoda (76. Kacper Kostorz). Górnik: Martin Chudy - Boris Sekulić, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Eric Janża - Kamil Zapolnik (69. Daniel Ściślak), Szymon Matuszek, Filip Bainović (39. Mateusz Matras), Łukasz Wolsztyński (60. Dawid Kopacz), Jesus Jimenez - Igor Angulo. Żółte kartki: Filip Bainović, Przemysław Wiśniewski - Górnik. Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola) Widzów: 22 596 Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy