Sebastian Staszewski, Interia: Podczas Gali Ekstraklasy otrzymałeś dwie nagrody: od dziennikarzy dla Najlepszego Obrońcy i od zawodników - dla Najlepszego Piłkarza. Jak się z tym czujesz? Filip Mladenović: - Szczerze? Zajebiście! Rozwiń proszę swoją myśl. - Nigdy nie analizowałem tego, czy coś wygram. Zawsze jestem skupiony na tym, aby grać na wysokim poziomie. I do niedawna nie sądziłem, że rozgrywam jakiś wyjątkowo dobry sezon. Ale teraz, z perspektywy czasu, chyba mogę powiedzieć, że trwa najlepszy czas w mojej karierze... Kiedy zdobyliście mistrzostwo, znów poczułeś ten smak? Czułeś go także w Serbii i na Białorusi. - Oj tak, bardzo mi go brakowało. W piłkę wszyscy gramy po to, żeby zdobywać trofea, wygrywać puchary. To zostaje. Nawet jeśli nie w gablocie, to w naszej pamięci. Tego nikt nam nigdy nie zabierze. Dlatego jestem szczęśliwy. Kiedyś opowiem moim dzieciom, że byłem mistrzem Polski. A mistrzostwo to podstawa każdego sukcesu. Bez tego nie można przecież zagrać w pucharach. Eliminacje Ligi Mistrzów są fajnym bonusem, ale najważniejsze jest to, że zwyciężyliśmy w lidze. Co jest źródłem twojej wysokiej formy? - Nie rozmawiałem z panem Bogiem ani z psychologiem. Po prostu przyszedł taki moment w moim życiu. Nikt nie jest w stanie mnie opanować, jeśli nie opanuję sam siebie. I teraz trwa taki czas, że w głowie mam dobrze poukładane. Kiedyś traciłem dużo siły na gadanie i kłótnie, teraz tego nie robię. I widzę tego efekty. Ale nie potrzebuję bodźców z zewnątrz, żeby być w formie. Jesteś zadowolony ze swoich liczb? Osiem bramek to wynik godny nawet jak dla skrzydłowego. - A tych goli mogło być jeszcze więcej! Ale i tak jestem zadowolony. W trakcie sezonu nie liczyłem bramek i asyst, bo one przychodzą same, kiedy gra się na dobrym poziomie. A ja czułem się dobrze fizycznie, miałem gaz. To była podstawa do tego, abym pokazał swoje umiejętności. Mówiąc krótko: transfer do Legii Warszawa był strzałem w dziesiątkę. - Kiedyś powiedziałem ci, że nie lubię patrzeć daleko przed siebie. Taką filozofię miałem, kiedy wybierałem Legię. Wtedy to była najlepsza oferta, więc mnie przekonała. I krok po kroku osiągnąłem tu sukces. Dziś Legia jest jak dom. Ale od razu uprzedzę twoje następne pytanie: nie chcę mówić, co dalej... A ja mimo wszystko zadam ci to pytanie. Czy zostaniesz na Łazienkowskiej na kolejny sezon? - Kontrakt mam na kolejne dwa lata, ale nie mam pojęcia, co wydarzy się za trzy miesiące. Ja powiem, że zostanę, a pojawi się superoferta i co wtedy? Mam z niej zrezygnować? Sam nie wiem, co będzie... Nie mogę obiecać, że na pewno zostanę. Ale mogę obiecać, że póki będę w Legii, oddam na boisku serce. Tym bardziej teraz, bo w przyszłym sezonie będę chciał obronić tytuł Najlepszego Piłkarza. Motywacji mi nie zabraknie, bo te dwie nagrody dały mi dużo energii. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia