- Jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni. Spisujemy się dobrze nie tylko w tym sezonie, ale i w całym roku. To był dla nas udany okres. Wychodzimy z pierwszego miejsca w grupie, z czego bardzo się cieszymy - powiedział po meczu z Turkami dumny jak paw Ivica Vrdoljak. Pochwał swojemu zespołowi nie szczędził też trener Henning Berg. - Drużyna cały czas zbiera doświadczenie w Europie i praktycznie z meczu na mecz gra coraz lepiej. W spotkaniu przeciwko Turkom zaprezentowaliśmy solidny europejski poziom. Po rozgrywkach grupowych wiem, że moi piłkarze zyskali tyle wiary w siebie, że możemy poradzić sobie z większością drużyn - zaznaczył szkoleniowiec. Postęp faktycznie jest niesamowity, jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak legioniści radzili sobie w poprzednich rozgrywkach. Wówczas wprawdzie doszli do IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów, przegrywając ostatecznie ze Steauą Bukareszt, ale oglądając mecze z The New Saints czy Molde aż bolały zęby. Występ w fazie grupowej Ligi Europejskiej był niekończącym się pasmem kompromitacji. Do ostatniej kolejki Legia była najgorszą drużyną całych rozgrywek. Fatalny obraz rozjaśniła nieco wyjazdowa wygrana z Apollonem. Minął rok i mistrzowie Polski przeistoczyli się z chłopców do bicia w prawdziwy postrach europejskich boisk. Wyniki mówią same za siebie. Wzięliśmy pod lupę wszystkie dwanaście spotkań, które ekipa Henninga Berga rozegrała od 16 lipca w europejskich pucharach. Gołym okiem widać, że mistrzowie Polski rozkręcali się z meczu na mecz. Po niemrawym remisie z St Patrick's na własnym stadionie, w rewanżu ograli ich aż 5-0. Później na kolana padł Celtic Glasgow, któremu warszawianie w dwumeczu wbili też sześć goli, tracąc zaledwie jednego. W decydującej o kwalifikacji do Ligi Mistrzów rundzie zagrali jednak Szkoci, bo w końcówce rewanżowego meczu na boisku pojawił się Bartosz Bereszyński, który w tym meczu powinien pauzować za czerwoną kartkę zebraną jeszcze w poprzedniej edycji pucharów. Za karę Legię zesłano do Ligi Europejskiej, ale drużyna Henninga Berga nie zamierzała zasypiać gruszek w popiele. Awans do fazy grupowej przypieczętowała pewnym zwycięstwem nad Kazachami z Aktobe. W meczach o punkty mistrzowie Polski z kwitkiem odprawiali kolejnych rywali - Metalist Charków, Lokeren i Trabzonspor. Nie powiodło się tylko w wyjazdowej potyczce z Belgami. Nie dość, że legioniści zagrali słaby mecz i przegrali, to jeszcze przez rasistowskie zagranie kibiców przyjdzie im cierpieć w meczu 1/16 finału. Tutaj już skończą się żarty. Jeśli można powiedzieć, że to tej pory drużyna Norwega grała tylko z zespołami z drugiej czy nawet trzeciej ligi europejskiej, to teraz mistrzom Polski prawdopodobnie trafi się markowy rywal. W gronie potencjalnych rywali są m.in. Tottenham, Sevilla, Ajax, Liverpool, Villarreal, Roma, Anderlecht czy Wolfsburg. - Wolałbym uniknąć Sevilli czy Wolfsburga - otwarcie przyznał Norweg. Wtóruje mu bohater wczorajszego Orlando Sa. - Gdybyśmy byli małym klubem, to chciałbym wylosować wielką firmę, by stadion się zapełnił. Ale my jesteśmy dobrą drużyną i wolałbym kogoś słabszego, będącego w naszym zasięgu - powiedział Portugalczyk. Co więcej, mecze 1/16 finału odbędą się 19 i 26 lutego, tuż po wznowieniu rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy. Berg wie co mówi, podkreślając, że wolałby uniknąć z czołowymi europejskimi zespołami. Wymarzonymi rywalami wydają się być Aalborg i Dnipro. Duńczycy już skończyli rundę jesienną i na boiska wrócą dopiero 22 lutego. O sześć dni później inaugurują rundę Ukraińcy, więc w razie konfrontacji z którąś z nich z miejsca odpadnie przewaga rywali, wynikająca z rytmu meczowego. Autor: Krzysztof Oliwa