"Wojskowi" od 10. minuty przegrywali po bramce Tudora. Wyrównać udało im się dopiero w doliczonym czasie gry, po bramce Emreliego. W konkursie rzutów karnych do siatki nie zdołali trafić Kapustka i... Emreli, w efekcie czego trofeum pojedzie do Częstochowy. Po końcowym gwizdku decyzji personalnych bronił Michniewicz. - Wystawiliśmy dziś skład, który dawał nam duże szanse i nadzieję na zdobycie trofeum - mówił, cytowany przez "Legionisci.com" zaznaczając, że w środę drużyna walczyła w meczu pierwszej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mówiąc o postawie strzelców w konkursie "jedenastek" stwierdził, że ci z graczy Legii, którzy nie wykorzystali swoich prób "nie mieli szczęścia".- Przykro nam bardzo, bardzo się staraliśmy - podsumował dodając, że poprawna druga połowa może być jednak dobrym prognostykiem przed kolejnymi spotkaniami.TC