Thomas Pekhart to nie tylko król strzelców Ekstraklasy poprzedniego sezonu, ale także jeden z najlepszych piłkarzy Legii Warszawa. 32-latek miał wystąpić od pierwszej minuty w meczu eliminacji Ligi Europy ze Slavią Praga, ale w ostatniej chwili nabawił się urazu stawu skokowego. Przed tym spotkaniem o propozycji, jaką Pekhart miał otrzymać, powiedział na konferencji prasowej szkoleniowiec Slavii Jindrich Trpisovsky. Czy oferta z Chin to prawda? Propozycja z Chin Czech minął się nieco z prawdą. Oferta rzeczywiście była, ale ponad miesiąc temu, o czym Interia poinformowała jako pierwsza już 4 lipca. Na początku miesiąca z piłkarzem skontaktował się wtedy menadżer - który wcześniej otrzymał pełnomocnictwo na rozmowy od Legii - i zaproponował Pekhartowi lukratywny finansowo wyjazd do Chin. Tym jednak nie był zainteresowany reprezentant Czech, który od razu odrzucił taką możliwość. Nie oznaczało to jednak, że nie brał pod uwagę zmiany klubu w letnim oknie transferowym... "Wszyscy wiedzą, że chętnie zostałbym w Legii na dłużej. Mam umowę z klubem do końca sezonu. Co będzie potem? Tego nie wiem..." - powiedział przed meczem ze Slavią Pekhart. 2 mln euro za Pekharta Nie jest tajemnicą, że Pekhart od kilku miesięcy oczekuje propozycji nowego kontraktu, chociaż - według naszych ustaleń - takiej na razie nie zamierza złożyć mu Legia. Jednocześnie mistrzowie Polski byliby w stanie zgodzić się na transfer króla strzelców poprzedniego sezonu, ale za zgodę na wyjazd zawodnika oczekują w tej chwili aż 2 mln euro. Jak się dowiedzieliśmy, wcześniej kwota była jeszcze wyższa i zbliżała się do 3 mln euro. I to głównie z tego powodu Pekhart nie mógł przyjąć niezwykle szczodrych propozycji, jakie w ostatnich tygodniach przynosili mu różni agenci. Według informacji Interii były to opcje z rejonu Zatoki Perskiej: Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Rezerwowy król strzelców Jak słyszymy przy Łazienkowskiej, zawodnik jest coraz bardziej sfrustrowany swoją sytuacją. W zespole trenera Czesława Michniewicza jest tylko rezerwowym, bo szkoleniowiec znacznie bardziej ufa sprowadzonemu latem Mahirowi Emreliemu. Jednocześnie Pekhart wciąż ma nosa do strzelania bramek. W tym sezonie pokonał już bramkarzy FK Bodø/Glimt oraz Warty Poznań. W tym samym okresie faworyzowany Emreli trafił do siatki cztery razy. W ostatnich tygodniach z Pekhartem mieli kilkukrotnie rozmawiać Michniewicz i dyrektor sportowy Legii Radosław Kucharski. Ich zapewnienia o zaufaniu zdały się jednak na niewiele, bo 32-letni zawodnik ma świadomość, że właśnie marnuje czas po najlepszym okresie w swej karierze. I nie monetyzuje go ani w Warszawie, ani w dalekim kraju arabskim. Sebastian Staszewski, Interia