<a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/ranking?sId=100&gwId=54812" target="_blank">Ranking Ekstraklasy - kliknij!</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki, tabelę</a> - Nadchodzi taki moment, że będę musiał dać szansę zmiennikom - zapowiadał w piątek Besnik Has, trener Legii. I faktycznie, słowa dotrzymał. Na mecz z beniaminkiem klub z Warszawy wyszedł w mocno przebudowanym składzie, ale to i tak nie usprawiedliwia wybitnie słabej postawy gospodarzy. Niby przeciwko gdynianom grały rezerwy, ale przecież w wyjściowym składzie pojawili się m.in. Jakub Rzeźniczak, Tomasz Brzyski, Stojan Vranjes czy Aleksandar Prijović. Jedynym absolutnym debiutantem w wyjściowym składzie był Jarosław Niezgoda. 21-letni napastnik został zimą kupiony z Wisły Puławy. Jeszcze pierwsze minuty nie wskazywały nadciągającego kataklizmu. Aktywny był zwłaszcza Brzyski. Najpierw jego strzał przytomnie odbił Konrad Jałocha, a chwilę później po jego dośrodkowaniu Daniel Sołdecki o mało nie pokonał własnego bramkarza. Pierwszy groźny atak gości od razu dał im gola. A udział przy tym miał fatalnie grający od niemal roku Jakub Rzeźniczak. To jego kiks otworzył drogę do bramki Marcusowi Viniciusowi. Po niespełna 20 minutach gry było już 0-2. Strzał Adama Marciniaka odbił się od Macieja Dąbrowskiego i kompletnie zmylił Arkadiusza Malarza. Swoją drogą, były obrońca Zagłębia Lubin ma bardzo trudne wejście do drużyny mistrzów Polski. Najpierw bardzo słabo wypadł w Pucharze Polski, gdy Legia przegrała niespodziewanie z Górnikiem 2-3, a w sobotę w swoim ligowym debiucie także nie ustrzegł się błędów. Czas leciał, a Legia wciąż nie była w stanie strzelić gola. Po zmianie stron na boisku pojawił się wracający do zdrowia Guilherme. Ta zmiana najdobitniej pokazuje jak zdesperowany musiał być w przerwie Hasi. Przed meczem Albańczyk zarzekał się, że nie będzie chciał ryzykować odnowienia kontuzji u Brazylijczyka. Ale beznadziejna gra legionistów sprawiła, że piątkowe słowa trenera szybko stały się nieaktualne.Guilherme prochu jednak nie wymyślił, bo to Arka podwyższyła prowadzenie na 3-0. Vinicius zacentrował z rzutu rożnego, a swojego drugiego gola strzelił Marciniak. 32-letni Brazylijczyk był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku. Nie dość, że strzelił gola i zaliczył asystę, to także miał ogromny udział przy drugim trafieniu dla Arki. W tym sezonie Vinicius ma już cztery trafienia, czyli zaledwie o jedno mniej niż cała Legia wbiła przez ligowy sezon 2016/2017.Po niewiele ponad godzinie gry wydawało się, że gospodarze mogą jeszcze powalczyć o korzystny rezultat. Z rzutu wolnego dośrodkował Guilherme, a gola głową strzelił Hamalainen. Później jeszcze dwie próby zapisał na swoim koncie Prijović, ale dwukrotnie strzelał niecelnie i Legia po raz kolejny w tym sezonie schodziła z boiska pokonana. Zapewne o tym wyniku niewiele osób będzie pamiętać, jeśli we wtorek legioniści postawią kropkę nad "i" i awansują do Ligi Mistrzów. Ale jeśli przed każdym kolejnym meczem w Champions League zmiennicy będą prezentować się tak jak w sobotę, to Legii może być trudno skończyć ligowy rok w pierwszej ósemce. Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - Arka Gdynia 1-3 (0-2) Bramka: 0-1 Vinicius (6.), 0-2 Marciniak (19.), 0-3 Marciniak (58.), 1-3 Hamalainen (60.). <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-legia-warszawa-arka-gdynia-2016-08-20,mid,580510" target="_blank">Raport meczowy - TUTAJ</a> Po meczu powiedzieli: Grzegorz Niciński (trener Arki Gdynia): Jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego zwycięstwa, bo nie każdemu udaje się pokonać Legię na jej boisku. Ten mecz był dla nas trudny i zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia. Legia strzeliła bramkę kontaktową, a potem miała sytuacje. Na szczęście ich nie wykorzystała. Arka wygrała całą drużyną. Stwarzaliśmy sobie sytuacje i potrafiliśmy je wykorzystać. Duże brawa dla mojej drużyny - dla takich chwil warto żyć. Besnik Hasi (trener Legii Warszawa): To okropne uczucie powiedzieć po meczu, że nie wszyscy moi piłkarze chcieli wygrać. Trzeba sobie odpowiedzieć, czy wszyscy są gotowi do walki o najwyższe cele. Ja tego nie widziałem. Widać to było po szansach, jakie stworzyła Arka. Lewa strona naszej obrony to był swoisty bulwar - każdy mógł tam wbiec z piłkę i robić, co chciał. Przykre jest, że ta krytyka spadnie na cały klub, a nie na poszczególnych graczy. Jedynym pozytywem jest fakt, że podstawowi zawodnicy będą gotowi na wtorkowy mecz z Dundalk FC. Mam nadzieję, że stracone punkty zrekompensuje nam wymarzony awans do Ligi Mistrzów. Widać było, że nie wszyscy na to zasłużyli. Nie wskażę konkretnych nazwisk. Myślę, że piłkarze są na tyle inteligentni, że sami zdają sobie sprawę, z tego jak się zaprezentowali.