Interia: Legia zremisowała z Realem w Lidze Mistrzów. Co właściwie wydarzyło się przy Łazienkowskiej? - To mecz, który będziemy pamiętać przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Nie zdarza się codziennie, że polski klub w takim stylu remisuje z Realem Madryt. Szczególnie po ostatnich wynikach w Lidze Mistrzów mogliśmy mieć powody do obaw, a tu taka niespodzianka. - Real myślał, że będzie tak jak w Madrycie: lekko, łatwo i przyjemnie. Wyciągnąć wynik z 0-2 Realem to wielka sztuka. Nie jest to chyba przypadek, bo zespół pokazał, że idzie w dobrym kierunku. Kto był pana bohaterem tego spotkania? - Na ten wynik zapracowała cała ekipa. Wszyscy piłkarze i członkowie sztabu szkoleniowego. Po takim meczu nie można wyróżniać indywidualnie. Legia ma pierwszy punkt, który może okazać się bezcenny. - Ten remis pokazał, że w przyszłym roku kalendarzowym możemy mieć puchary przy Łazienkowskiej. Scenariusz zakładający, że o wszystkim zdecyduje ostatni mecz ze Sportingiem, jest realny. W tej grupie awans do Ligi Europejskiej byłby wielkim sukcesem. Wierzy pan w to? - Z Realem padł remis, co nie oznacza, że teraz będziemy faworytami. Wręcz przeciwnie. Niezależnie od spotkania Legii z Borussią, w Warszawie faworytem wciąż będzie Sporting. Tylko wielka koncentracja może przynieść efekty. Trzeba jednak wrócić do szarej rzeczywistości. W niedzielę mecz z Cracovią. - Trzeba zejść na ziemię. Na naszym podwórku wcale nie musi być tak miło. Kilka dni temu Michał Kopczyński powiedział, że jeszcze chwilę temu występował w III lidze, a teraz gra z Realem Madryt. To pokazuje, jak polscy piłkarze muszą być elastyczni. W Ekstraklasie nie będzie łatwo, trudniej się będzie skoncentrować. Inna sprawa, że strata jest do odrobienia. Zespoły z czołówki będą gubić punkty, które zresztą się dzielą. Jeszcze wiele się wydarzy. Rozmawiał: Łukasz Szpyrka