Cristiano w meczu z Legią oddał zaledwie dwa celne strzały. Portugalczyk na boisku, co chwile wykrzykiwał coś do swoich kolegów z drużyny i często podnosił rękę do góry, sygnalizując, żeby podać mu futbolówkę. Napastnik "Królewskich", mimo usilnych prób, nie mógł jednak doczekać się wielu stuprocentowych okazji. Portugalczyk momentami nie potrafił ukryć swojej irytacji. Nerwowo opuszczał dłonie albo gestykulował w kierunku kolegów z drużyny. Przy starciu z Jakubem Rzeźniczakiem w polu karnym, CR7 po niepodyktowaniu rzutu karnego przez arbitra, puścił w jego kierunku kilka niecenzuralnych słów, co wyłapały później hiszpańskie kamery. Media w Hiszpanii najbardziej były jednak oburzone zachowaniem napastnika już w końcowych minutach spotkania. Po dośrodkowaniu w pole karne i interwencji, kryjącego Ronalda Pazdana, Portugalczyk najpierw nadepnął na dłoń Polaka, a później zahaczył go jeszcze nogą o plecy. "Zdesperowany brakiem goli, zaatakował jednego z piłkarzy Legii" - napisał hiszpański dziennik "Sport". Inne media także krytykowały piłkarza za niesportowe zachowanie i zwracały uwagę, że nawet nie przeprosił zawodnika Legii, który po tej akcji leżał kilka minut na murawie. Po spotkaniu Ronaldo nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, czekającymi w strefie wywiadów. Portugalczyk nawet nie spojrzał w ich stronę. Z grobową miną szybkim krokiem opuścił stadion w Warszawie. Kilka godzin po meczu z Legią na profilu CR7 na Twitterze pojawił się natomiast taki wpis: "Trzymaj swoją głowę wysoko" - napisał Portugalczyk. W tej edycji Ligi Mistrzów Ronaldo ma na koncie dwa gole. Portugalczykowi brakuje zaledwie pięciu trafień, żeby dojść do magicznej liczby stu bramek strzelonych w tych rozgrywkach. Ta sztuka nie udała się jeszcze żadnemu piłkarzowi w historii. Autor: Adrianna Kmak