Warszawa meczem jednak nie żyje, tak jak żyła np. spotkaniem z Leicester City we wrześniu. Na trybunach ma być komplet widzów, ale jest to raczej efekt dobrej polityki biletowej klubu i sprzedaży od razu pakietów na wszystkie trzy spotkania fazy grupowej Ligi Europy. W mediach społecznościowych mnóstwo jest bowiem ogłoszeń o tym, że ktoś odstąpi swoją miejscówkę na dzisiejsze spotkanie. Legia - Spartak. Kibice mają dosyć Wiele osób nie wybiera się na tak ważny mecz i nie jest to spowodowane zimową pogodą, ale ogólną niechęcią do tego, co się ostatnio dzieje w klubie i wokół niego. W ostatnich latach Legia przechodziła podobne kryzysy nie raz. Z poprzednimi właścicielami kibicom było nie po drodze w jeszcze większym stopniu. Były prezes Leszek Miklas dostał w twarz tortem od kibica znanego, jako "Kelner". Przez wiele tygodni mecze były bojkotowane przez kibiców za czasów właścicieli z ITI, którzy za nic mieli tradycję, historię, chcieli zmieniać herb, a Mariusz Walter do kustosza Muzeum Legii Wiktora Bołby, miał pretensje o to, że zabiera mu na nowym stadionie... powierzchnię komercyjną. Zobacz TOP 5 bramek i interwencji z Ligi Mistrzów - sprawdź teraz! Za Dariusza Mioduskiego tak źle jeszcze na szczęście nie jest. Właściciel i prezes w jednej osobie rozmawia w internecie z kibicami i ta dyskusja toczy się na odpowiednim poziomie. Konflikt władz z kibicami wisi jednak na włosku. Fani nie akceptują tego w jakim kierunku zmierza klub. Nie podoba im się sposób zarządzanie nim przez Mioduskiego i jego popleczników wiceprezesa Tomasza Zahorskiego i dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Chaos organizacyjny spowodował gigantyczny kryzys sportowy. Legia notuje najgorsze wyniki od czasów II wojny światowej. Mistrza Polski w lidze ogrywa kto chce. Mioduski jednak tego nie widzi. Zmian w strukturach nie chce, bo ufa swoim ludziom. - Cenię ludzi, którzy mają własne zdanie i silny charakter, tak jak trener Marek Papszun. Lubię z takimi współpracować. Jest jeden warunek. To musi być zgodne z tym, co ja chcę - powiedział podczas twitterowego spotkania #LegiaTalk Mioduski i tym samym pokazał, jak będzie funkcjonował klub, dopóki pozostanie jego właścicielem. O wszystkim nadal będzie decydować właściciel, a nie dyrektor sportowy, czy trener. Poprzedni szkoleniowiec Czesław Michniewicz miał swoje zdanie, choć gryzł się w język i nie wszczynał konfliktów. Walczył z dyrektorem sportowym o to, żeby mieć jakikolwiek wpływ na transfery. Kucharski jednak wiedział lepiej kogo szkoleniowiec potrzebuje i stąd nie ma już w Legii Michniewicza i nie ma też wyników. Michniewicz był całym problemem? Trener, który doprowadził Legię do mistrzostwa Polski i wprowadził ją po czterech latach przerwy do fazy grupowej Ligi Europy jest teraz obciążany odpowiedzialnością za kryzys. Fakty są jednak takie - Michniewicz musiał zmienić system, dzięki któremu jego Legia odnosiła ostatnie sukcesy. Stracił trzech wahadłowych pomocników - Josipa Juranovicia, Marko Vesovicia i Pawła Wszołka. Został mu Filip Mladenović, którego forma spadła m.in dlatego, że... Legia sprzedała jego najlepszego przyjaciela Juranovicia, z którym spędzał większość wolnego czasu. Brak dobrych skrzydłowych spowodował brak dobrych dośrodkowań, z których żył najlepszy strzelec Ekstraklasy w poprzednim sezonie Tomas Pekhart. Czech przestał strzelać gole i dziś jest na wylocie z klubu. Michniewicz prosił o skrzydłowych i doświadczonego bramkarza, na wypadek kontuzji Artura Boruca - której ten zgodnie z przewidywaniami doznał - ale się nie doczekał. Tak samo, jak ofensywnego pomocnika o klasie zbliżonej do Bartosza Kapustki, który wypadł na niemal cały sezon po zerwaniu więzadeł w meczu z Florą Tallin. Przyszło za to dziesięciu innych piłkarzy. Już po kontuzji Kapustki do Legii trafili defensywny pomocnik z Ukrainy Ihor Charatin, defensywny pomocnik z Albanii Juergen Celhaka, boczny obrońca Portugalczyk Yuri Ribeiro, oraz "najszybszy piłkarz Europy" Lirim Kastrati z Kosowa. Każdy z nich ma fajne CV, ale żaden nie nadaje się do gry na wahadle, nie jest "dziesiątką", jak Kapustka, ani doświadczonym bramkarzem. W efekcie Legia, która po dwóch meczach fazy grupowej Ligi Europy miała na koncie sześć punktów i zajmowała pierwsze miejsce w grupie C, dziś nadal ma ich tyle samo, tylko, że jest na ostatniej pozycji. Strata w lidze do liderów punktowo podwoiła się. Nowy trener - rekomendowany przez Kucharskiego Marek Gołębiewski z rezerw, przez dwa miesiące wygrał tylko jeden ligowy mecz z Jagiellonią Białystok, pozostałe przegrał. I tym momencie Mioduski wychodzi do kibiców i mówi, że "w 90 proc. za kryzys w Legii odpowiada Michniewicz". - Wszyscy zawodnicy grają gorzej, są pod formą - i nikt mi nie powie, że to wynika z tego, iż zamiast Juranovicia jest Johansson. Dobry trener, który potrafi odpowiednio rotować i koncentrować się na rozwoju piłkarzy, jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Uważam, że główny problem, który mieliśmy, to było to, że wyciśnięto z tej drużyny, jak cytrynę, cały sok, i nie zrobiono nic, żeby ten sok znów znalazł się w cytrynie. Dziś musimy przejść przez proces odbudowy drużyny. W poprzednich latach zwykle mieliśmy tak, że nie graliśmy w pucharach. Nowy trener nie przychodził w listopadzie, tylko we wrześniu, graliśmy raz na tydzień, szkoleniowiec mógł sobie, poprzez treningi, bardzo szybko dojść do odbudowy zespołu z jakąś koncepcją. I na ogół w październiku to już działało. A dziś, ze względu na Europę, to trwało - powiedział Mioduski, który jak widać z zupełnego piłkarskiego laika stał się nagle osobą, wypowiadającą się na temat procesów szkoleniowych, negując pracę doświadczonego, wykształconego szkoleniowca, którego sam zatrudniał. Kto zostanie najlepszym sportowcem 2021 roku? - GŁOSUJ TUTAJ! W kibicach Legii wciąż się tli nadzieja na wyjście z dołka. Pokładają ją w osobie nowego trenera Marka Papszuna. Władze Legii zapewniają, że przyjdzie on zimą, ale właściciele Rakowa Częstochowa odbijają piłeczkę i mówią, że puszczą go tylko latem. Mioduski oczywiście żadnego planu B nie ma i Legia zostanie z trenerskim nowicjuszem Markiem Gołębiewskim do końca sezonu. Wegetacja będzie trwać dalej. Za pieniądze, które zarobił dla klubu Michniewicz, awansując do fazy grupowej Ligi Europy. Jeśli dzisiaj Legii uda się awansować do 1/16, gdzie czeka jeden z tych atrakcyjnych rywal - jak FC, Barcelona, RB Lipsk, FC Porto, Borussia Dortmund, Villareal lub Atalanta Bergamo, Sevilla FC, Zenit St. Petersburg i trochę nie pasujący do tego zestawienia Sheriff Tiraspol - to kibice świętując będą musieli mieć jednak z tyłu głowy, że taki sukces zabetonuje układ z Kucharskim w roli dyrektora sportowego, na kolejne miesiące, jeśli nie lata. Taki paradoks. Najlepszy ostatnio piłkarz Legii Josue zapewnia jednak, że taki awans "zmieni wszystko" i drużyna dostanie motywacyjnego kopa, który pomoże jej także w Ekstraklasie. Jeśli by to była prawda, to skompromitowani w tym sezonie futboliści, ulżyliby kibicom i pomogli im doczekać w spokoju do nowego rozdania - ery Marka Papszuna.