Nerwów nie było. Od początku do końca spotkania Legia dominowała nad rywalem z Kosowa. Drita okazała się zespołem, który nawet bez zmiany trenera na Łazienkowskiej, nie byłby w stanie niczym zagrozić mistrzom Polski. Goście - szczególnie w pierwszej połowie - mieli problemy z wymianą kilku celnych podań, na połowę Legii przemieszczali się rzadko, Artur Boruc nie miał okazji do interwencji. Pierwszy strzał rywala musiał bronić na początku drugiej połowy. Potem musiał być czujny przy sporadycznych kontrach, ale najczęściej te ataki rozbijali warszawscy obrońcy. W 90. minucie wygrał pojedynek sam na sam. Stołeczny zespół - z nowym trenerem Czesławem Michniewiczem, który zastąpił Aleksandra Vukovicia - zagrał inaczej niż w poprzednich spotkaniach. Nastawiony był bardziej ofensywnie, piłkarze szukali nowych rozwiązań w ataku. Rywal ułatwiał taką taktykę, ale ewidentnie można było zauważyć zmianę strategii mistrzów Polski. Legia wykorzystywała przede wszystkim swoich skrzydłowych i bocznych obrońców: Pawła Wszołka, Josipa Juranovicia z prawej strony i Joela Valencię oraz Filipa Mladenovicia z lewej. Juranović i Valencia zadebiutowali w Legii, Wszołek zagrał pierwszy raz w wyjściowej jedenastce od czasu zwalczenia koronawirusa. Zmian w składzie było więcej. Do gry wrócił Mateusz Wieteska, a Michał Karbownik został przesunięty do drugiej linii. Jeśliby bawić się w wybór gracza meczu, to zostałby nim Mladenović. Powołany do reprezentacji Serbii na październikowe mecze Ligi Narodów obrońca Legii pewnie grał nie tylko dla klubu, ale i dla ojczyzny (ze względu na napięte stosunki między Kosowem i Serbią). Zaliczył dwie asysty, po strzale Serba z rzutu wolnego w pierwszej połowie piłkarz trafiła w poprzeczkę bramki Drity. Bramki strzelili Wszołek i Tomas Pekhart, Obaj do bramki rywala trafiali po uderzeniach piłki głową. Gole padły w pierwszej części spotkania. Po przerwie niezłą okazję miał Bartosz Slisz - po strzale pomocnika reprezentacji młodzieżowej Polski bramkarzy Drity przeniósł piłkę nad poprzeczkę - ale najlepszą w 52. minucie Wszołek. Strzelec pierwszej bramki uderzył piłkę z woleja. Ładną paradą zatrzymał ten strzał Falon Maloku. W ostatnich minutach rezerwowy Jose Kante próbował pokonać głową bramkarza rywali, ale minimalnie chybił. Kosowianie nieźle się bronili. Porażkę 0-2 mogą uznać za honorową. Legia wykonała zadanie. Dokonała tego bez najmniejszych problemów. Zagrała solidnie, choć awans wywalczyła nie tak efektownie jak Lech. W momencie lekkiego kryzysu po porażce z Górnikiem i przeprowadzonej w ekspresowym tempie zmianie trenera w meczu z Dritą liczył się tylko wynik i przejście do następnej fazy. W kolejnej rundzie, decydującej o awansie do fazy grupowej Ligi Europejskiej, mistrzowie Polski nie mogą już liczyć na taryfę ulgową. Za tydzień, również na Łazienkowskiej, Legia podejmie azerski Karabach Agdam. Olgierd Kwiatkowski z Warszawy Legia Warszawa - FK Drita Gnjilene 2-0 (2-0) Bramki: 1-0 (24. Wszołek), 2-0 (43. Pekhart) Legia: Artur Boruc - Josip Juranović, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Filip Mladenović - Luqinhas (68. Bartosz Kapustka), Bartosz Slisz, Michał Karbownik - Paweł Wszołek, Tomas Pekhart (72. Jose Kante), Joel Valencia (63. Walerian Gvilia). Drita: Falon Maloku - Vladica Brdarovski (66. Erjon Vucaj), Fidan Garbeshi, Ardjan Cuculi, Ilkir Blakcori - Xhevdet Shabani, Astrit Fazliu, Buar Shabani, Hamadi Namani, Alamir Ajzeraj (74. Festin Alidema) - Kastriot Rexha (56. Betim Haxhimusa). Żółte kartki: Wieteska, Wszołek - Legia; Namani - Drita. Sędziował: Halis Ozkhaya (Turcja). Mecz bez udziału publiczności.