Piłkarze Legii Warszawa przylecieli do Mostaru po czterech kolejnych porażkach - trzech w Ekstraklasie i jednej w Lidze Konferencji. Trener Kosta Runjaic w swoich wypowiedziach publicznych robił dobrą minę do złej gry, przekonując, że zespół solidnie i wytrwale pracuje nad tym, aby wyjść z kryzysu. Najwyraźniej niemiecki szkoleniowiec uznał przy tym, że jego podopieczni potrzebują nowych impulsów i - zgodnie z medialnymi przeciekami - zdecydował się na zmianę między słupkami. Bezkonkurencyjnego dotychczas Kacpra Tobiasza zastąpił rezerwowy Dominik Hładun. Na kilkanaście minut przed tym, jak obie drużyny wybiegły na boisko, zakończyło się starcie dwóch innych ekip z grupy E Ligi Konferencji Europy - AZ i Aston Villi. Anglicy wygrali w Holandii aż 4:1 i awansowali na pierwsze miejsce w tabeli. W tej sytuacji i Polacy, i Bośniacy wiedzieli, że mają okazję, aby odskoczyć zespołowi z Alkmaar. Zrinjski Mostar - Legia Warszawa: Cios gospodarzy i szybka odpowiedź Początek spotkania w Mostarze wskazywał na to, że bliżsi jej wykorzystania są goście. To oni bowiem mieli większą ochotę na rozgrywanie piłki i konstruowanie ataków. Zrinjski skupiał się natomiast przede wszystkim na obronie, przy czym ta wcale nie była wyjątkowo szczelna. Po kwadransie gospodarzy postraszył Ernest Muci, później głowami próbowali jeszcze Yuri Ribeiro i Radovan Pankov. Co za walka Sturmu Graz. Atalanta wypuściła zwycięstwo w samej końcówce Wyglądało na to, że Legia wkrótce napocznie rywala, tymczasem niespodziewanie to miejscowi wyszli na prowadzenie. W 30. minucie Bośniacy przeprowadzili pierwszą groźną akcję i od razu na gola zamienił ją Nemanja Bilbija, który wykorzystał błąd w obronie popełniony przez Pawła Wszołka. Strata bramki nie podłamała warszawian, którzy już niejednokrotnie w tym sezonie europejskich pucharów musieli gonić wynik. Dokładnie po 125 sekundach ponownie był remis. Josue sprytnie podał z rzutu wolnego do wbiegającego w pole karne Muciego, ten dograł natomiast spod linii końcowej w gąszcz obrońców, a piłka odbiła się od Slobodana Jakovljevicia i wpadła do siatki. Na przerwę obie ekipy schodziły więc przy wyniku 1:1. Liga Konferencji Europy: Legia Warszawa w dobrej sytuacji przed rewanżami Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy na boisku działo się sporo. Najpierw Mario Cuze dobił strzał Josipa Corluki, pokonując Hładuna. Chorwat był jednak na pozycji spalonej i gol nie został uznany. Chwilę później gra przeniosła się natomiast w drugie pole karne, w którym jak rażony prądem padł Muci. Powtórki wykazały, że Albańczyk chciał oszukać arbitra, który był jednak czujny i wlepił piłkarzowi żółtą kartkę za symulację. Dramatyczne wieści z obozu Rakowa. Jest podejrzenie. Nic nie zapowiadało takiego koszmaru W 62. minucie przebudził się Blaz Kramer. Słoweniec, który zastępował w czwartek kontuzjowanego Tomasa Pekharta, zdobył bramkę głową, finalizując wysokie podanie od Ribeiro. Początkowo sędziowie dopatrzyli się ofsajdu, ale po analizie VAR uznali trafienie napastnika. Mało brakowało, a ledwie sześć minut później znów byłoby po równo. Tym razem gola strzelił Matija Malekinusić, ale jak się okazało - złamał linię spalonego. Wynik 2:1 satysfakcjonował warszawian, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że musieli oni odrabiać straty. Trudno się więc dziwić, że w końcówce spotkania wicemistrzowie Polski obronie rezultatu poświęcali znacznie więcej uwagi niż poczynaniom ofensywnym. Ostatecznie taka strategia się opłaciła i "Wojskowi" wrócą do Warszawy z pełną pulą. Po trzech kolejkach mają oni sześć punktów na koncie i dobrą sytuację wyjściową przed rewanżami. Jakub Żelepień, Interia