Na zapleczu Ekstraklasy zadebiutował w wieku 17 lat i trzech miesięcy - w sezonie 2021/2022. Ale to w poprzednich rozgrywkach zrobił furorę. Był podstawowym zawodnikiem zespołu trenera Kazimierza Moskala i miał spory wkład w wywalczenie przez ŁKS awansu do Ekstraklasy. Zagrał w 26 meczach, zdobył sześć bramek i zaliczył cztery asysty. Jego gole zdecydowały m.in. o wygranych z Chrobrym Głogów czy zapewniły remis w Gdyni z Arką, który przesądził o awansie. - Młodzi zawodnicy, którzy potrafią dźwignąć ciężar w zespole walczącym o awans, to wielki atut. To mnie bardzo cieszy, kiedy udaje się ich wprowadzić do drużyny. Kowalczyk już na obozie przygotowawczym pokazał się ze świetnej strony. Pod swoim polem karnym nie bał się wziąć piłki z rywalem na plecach i rozpocząć akcję. Bardzo mi tym zaimponował - mówił Kazimierz Moskal, trener ŁKS. Legia zapłaci 650 tys. euro? Wygląda jednak na to, że po awansie do ekstraklasy Kowalczyk nie zagra w niej z ŁKS. Jacek Zieliński, dyrektor sportowy drużyny ze stolicy przyznał w programie "Cafe Futbol", że defensywny pomocnik jest na liście transferowej. Teraz według portalu Łódzki Sport jest bardzo blisko transakcji. W ŁKS zdają sobie sprawę, że na zawodniku nie zarobią wiele, bo za rok wygasa kontrakt z klubem. Kowalczyk może przedłużyłby kontrakt, ale oczekuje bardzo wysokiej podwyżki. Wygląda na to, że już latem wróci do Warszawy. Wróci, bo właśnie w stolicy się urodził. Legia chciałaby za niego wyłożyć około 650 tys. euro (ŁKS chciałby 1 mln euro). Nie jest to dużo na piłkarza, który ma ogromny potencjał i sprawdził się w pierwszej lidze. Kowalczyk z reprezentacją przebywa właśnie na Malcie, gdzie trwają mistrzostwa Europy do lat 19. Pierwszy mecz Polska przegrała 0:2 z Portugalią, a zawodnik ŁKS był w podstawowym składzie. Na razie faworytem do jego pozyskania Legia, ale występ na młodzieżowym Euro może jeszcze zmienić sytuację.