<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-R-polska-ekstraklasa-2019-2020,cid,3">Zobacz szczegóły z Ekstraklasy!</a> Po długiej przerwie Legia jest jedyną drużyną w lidze, która wygrała wszystkie trzy mecze. Do tego należy dołożyć zwycięstwo w Pucharze Polski z Miedzią Legnica i awans do półfinału. Jak na dłoni widać, że Vuković, jego sztab szkoleniowy oraz piłkarze nie zmarnowali czasu w długiej kwarantannie. W każdym meczu idą jak po swoje. Właśnie takiej Legii oczekują jej kibice: grającej skutecznie, szybko i z polotem. Prawdziwa weryfikacja przyjdzie jednak jak zwykle już za chwilę, w europejskich pucharach. Ale póki co, można na tę weryfikację spoglądać z optymizmem. - Cieszy mnie znowu nasza dobra boiskowa reakcja, to jak poradziliśmy sobie po straconej bramce. Cały czas tłumaczymy sobie, że musimy grać tak samo bez względu na wynik. Chcemy robić swoje, niezależnie od tego jak nam się mecz układa, bo nie zawsze jest tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Chwała drużynie za to, że praktycznie przez cały mecz, po szybko straconym golu, grała bardzo dobre spotkanie. W końcówce tempo nieco już siadło, nie było potrzeby, żeby grać z taką samą intensywnością. Udało się nam zdobyć także piątą bramkę i tego drużynie gratuluję - mówił po meczu Aleksandar Vuković. Tę piątą bramkę wspomnianą przez trenera Legii zdobył wracający do gry po jedenastu miesiącach przerwy Vamara Sanogo. Napastnik przeszedł długą i żmudną rehabilitację. Gol był pewnego rodzaju nagrodą za cierpliwość i ciężką pracę. - Właśnie bramka Sanogo cieszy nas chyba najbardziej. Po meczu w szatni była z tego powodu wielka frajda. Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty, nie ma się za bardzo z czego cieszyć. Powiedziałem drużynie, że przed nami już następny ciężki mecz, wyjazd w niedzielę do Górnika Zabrze. Teraz chcemy się jak najszybciej zregenerować i wrócić do pełni sił. Zagramy na trudnym terenie i z drużyną, która w tym momencie wyróżnia się dobrym przygotowaniem fizycznym. Spodziewamy się trudnej przeprawy. Nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek myślenie, że już coś jest skończone. Przed nami jeszcze wiele do zrobienia - podkreślał z charakterystyczną dla siebie ostrożnością Vuković.