Widoczny kryzys w Legii Warszawa pojawił się w ubiegłym sezonie. W rozgrywkach PKO Ekstraklasa warszawski klub zajął zaledwie 10. miejsce, przegrywając połowę meczów - 17. W pewnym momencie sezonu Legii groził nawet spadek, lecz w rundzie rewanżowej klub odbił się od strefy spadkowej. Miroslav Radović: "Ta drużyna potrzebuje konkretnych wzmocnień" Legia Warszawa podjęła kluczową decyzję i zatrudniła nowego trenera. Kosta Runjaić, który przyszedł z Pogoni Szczecin, ma odbudować drużynę i sprawić żeby wróciła ona na właściwe tory. Początek sezonu w wykonaniu legionistów nie wygląda obiecująco, co zauważył także Miroslav Radović, legenda warszawskiej Legii, w której rozegrał blisko 400 spotkań. - Brakuje wielu rzeczy. Poprzednie rozgrywki powinny i miały być nauczką, przestrogą, a ten sezon miał wyglądać lepiej. Ale czy będzie? - mówi Radović i dodaje - Ta drużyna potrzebuje konkretnych wzmocnień, a nie uzupełnień kadry. Miroslav Radović uderza w zawodników Legii: "70-80 procent nie nadaje się by grać w tym klubie" Legenda Legii Warszawa nie kryje się z opinią, że większość aktualnych piłkarzy nie nadaje się do gry w drużynie wielokrotnego mistrza Polski: - Sytuacja personalna nie wygląda dobrze. Mówię ogólnie, o całości. Nikogo nie chcę obrazić, ani urazić, ale jak rozmawiam to szczerze. Z całym szacunkiem, ale 70-80 procent piłkarzy z obecnej kadry nie nadaje się do tego, by grać w tym klubie. Miroslav Radović ocenił także rokowania Legii w bieżącym sezonie: - Nie ma szans na mistrzostwo. Ale chciałbym się pomylić. Legia będzie walczyć o miejsce w czwórce. To musi być celem - nie wyobrażam sobie, by drugi rok z rzędu nie grała w pucharach. Radović w rozmowie z Przeglądem Sportowym przyznał, że jego zdaniem winnym obecnej sytuacji Legii jest Radosław Kucharski, były dyrektor sportowy: - Legia płaciła cenę za nieudane transfery i powielanie tych samych błędów, czyli sprowadzanie piłkarzy, o których nie wiadomo, czy w ogóle spełniają jakiekolwiek kryteria potrzebne, by grać w Legii - dodał 38-letni były kapitan Legii Warszawa. Najpierw kolacja w XIV–wiecznym zamku, teraz walka o Ligę Mistrzów