Legioniści po 30 kolejkach ligowych są na pierwszym, a lechici na drugim miejscu w tabeli. Zanim jednak dojdzie do walki tych zespołów w decydującej fazie rozgrywek Ekstraklasy, w sobotę zmierzą się na Stadionie Narodowym w finale Pucharu Polski (godz. 16). - Bardzo zależy nam na zwycięstwie, zwłaszcza że gramy w Warszawy. Walczymy o puchar i mistrzostwo Polski, w sobotę chcemy zdobyć pierwsze z tych trofeów. Czy fakt, że finał jest w stolicy, będzie naszym atutem? Zobaczymy w sobotę. To nie jest nasz stadion, nie gramy u siebie. Podejrzewam, że będziemy mieli przewagę na trybunach, ale najważniejsze, żebyśmy potrafili to wykorzystać i okazali się lepsi na boisku - zaznaczył Vrdoljak. Piłkarze Legii podkreślają, że zdają sobie sprawę z rangi sobotniego wydarzenia. - Puchar to nie jest liga, to odrębne spotkanie, a całe rozgrywki rządzą się swoimi prawami. Cieszymy się, że gramy właśnie z Lechem. To jedno z ważniejszych wydarzeń w polskiej piłce w ostatnich kilku latach. Dwie najlepsze drużyny w kraju, z najlepszymi kibicami. Tylko się cieszyć - podkreślił Bartosz Bereszyński. Obrońca Legii, zanim trafił do tego klubu, występował w... poznańskim Lechu. Komu w sobotę będą kibicować jego bliscy? - Rodzina oczywiście będzie za mną. Można więc powiedzieć, że tego dnia w małej części Poznania kciuki będą trzymane za Legię - uśmiechnął się Bereszyński. W piątkowe popołudnie piłkarze Legii przeprowadzili - przy zamkniętym dachu (w stolicy padał deszcz) - trening na Stadionie Narodowym. Godzinę później na murawę wybiegli zawodnicy Lecha.