Kryzys Legii trwa. Przed spotkaniem z Napoli w Lidze Europy (1-4) mało kto liczył, że akurat przeciwko liderowi Serie A zespół zdoła się odrodzić, nawet jeśli drużyna z Włoch zagrała w mocno rezerwowym składzie. Problem jest poważny i trwa niebezpiecznie coraz dłużej. W Ekstraklasie Legia przegrała aż osiem z jedenastu meczów, meldując się w trefie spadkowej. - To, co się dzieje obecnie w Legii, to są objawy sezonowe. One powtarzają się cyklicznie od kilku dobrych lat. Ewidentnie ani wcześniej, ani teraz nie znaleziono odpowiedniego sposobu na rozwiązanie kryzysu. Ta historia się powtarza, tym razem jednak kampania w pucharach przeprowadzona została skutecznie, ale niestety występy w pucharach odbiły się na postawie w lidze. - W Legii za dużo się zmienia i to praktycznie cały czas. Zarówno w samym zespole jak i sztabie szkoleniowym. Trudno w takiej sytuacji oczekiwać jakichś wyników i efektów na dłuższą metę skoro jest tak dużo zmian. Tutaj ewidentnie brakuje konsekwencji, plan cały czas się zmienia. Tak naprawdę każdy nowy trener i każdy nowy sztab ma swój plan i pomysł na grę oraz prowadzenie drużyny - mówi nam były bramkarz Legii. W Legii nie zadziałał efekt "nowej miotły". Marek Gołębiewski wygrał tylko mecz Pucharu Polski z trzecioligowym Świtem Szczecin 1-0, doznał dwóch porażek, w lidze z Pogonią Szczecin 0-2, a także w Lidze Europy z Napoli 1-4. - Rozumiem decyzję trenera Gołębiewskiego, że zgodził się na przyjęcie propozycji objęcia pierwszego zespołu Legii. Każdy ambitny, młody trener na początku swojej kariery taką propozycję by przyjął. Tylko tutaj pojawia się pytanie, raczej nie do trenera, ale do osób, które taką decyzję podejmowały, co ona miała wnieść. Bo jeśli mówimy o tym, że zawodnicy Legii jeszcze przy trenerze Michniewiczu mieli problem z reżimem, z dyscypliną, że coś się tam działo niedobrego, to są to wszystko sprawy, które są do rozwiązania wewnątrz zespołu przez trenera. Poprzez danie szansy na rozwiązanie problemów klub buduje pozycję trener dając mu taką możliwość. - Wiemy, że szatnia Legii to jest międzynarodowy tygiel. Proporcje w niej zostały mocno zachwiane, tożsamość tego zespołu nie jest do końca sprecyzowana. Są w niej piłkarze o różnych narodowościach, których nie oceniam, czy są dobrzy czy źli, z jakim są potencjałem i w jaki sposób zostali zidentyfikowani przez dział skautingu Legii. Tego nie wiem, ale te decyzje na pewno zostały podjęte na podstawie pewnego pakietu informacji. Na końcu jednak oni wszyscy muszą stworzyć zespół na boisku i poza nim. I tutaj powinna być jakaś ciągłość. - Uważam, że o ile trenerowi Michniewiczowi i jego poprzednikom doświadczenie pozwalało na to, żeby taki kryzys rozwiązywać, o tyle w przypadku trenera Gołębiewskiego, co nie jest w żadnym razie zarzutem wobec niego, bo trudno się spodziewać, żeby takie doświadczenie już posiadał, będzie mu niezwykle trudno to wszystko zebrać w całość. Szatnia Legii przynajmniej z zewnątrz wygląda na taką, która ma sporo problemów. I to jest kluczowe. Legia jest w tym momencie zespołem i klubem, który ma ewidentny problem z tożsamością - dodaje. "Wynik sportowy Legii jest wypadkową wielu czynników" Wojciech Kowalewski uważa, że jedynym sensownym rozwiązaniem w obliczu sytuacji, w jakiej zespół się znalazł, było dotrwanie bez przeprowadzania drastycznych zmian do przerwy zimowej. - Wtedy można było przeanalizować, czy rzeczywiście ruchy transferowe, to kiedy zostały przeprowadzone oraz decyzje trenera w kontekście konkretnych spotkań, czy to wszystko zagrało. Wtedy można byłoby dokonywać korekt. Wynik sportowy jest tylko wypadkową wielu czynników. Nie jest efektem tylko i wyłącznie pracy trenera i jego sztabu oraz zawodników, jest efektem wspólnej pracy całego klubu. I to wymaga analizy czy rzeczywiście te działania i decyzje, które były podejmowane były spójnymi ze strategią klubu, oczekiwaniami trenera, potrzebami zespołu. Czy one nastąpiły w odpowiednim czasie, czy zawodnicy przychodzący do klubu mieli wystarczająco czasu, aby odpowiednio się zaadaptować do sytuacji, wejść do zespołu i pokazać maksimum swoich możliwości. Być może tego czasu było za mało a oczekiwania zbyt duże w stosunku do sytuacji w której Legia się znalazła. Prawda jest taka, że Legia weszła do rozgrywek międzynarodowych z zespołem, który był zmontowany na szybko, wręcz na ostatnią chwilę. Nie jest tajemnicą, że Legii nie stać, aby pozyskiwać zawodników na samym początku okienka transferowego, aby wkomponować ich w zespół i mieć na to czas. Wszyscy w Legii dokładnie o tym wiedzieli. Uważam, że to wymaga przeanalizowania a nie podejmowanie decyzji pod wpływem chwili. Trzeba znaleźć przyczynę a nie szukać głów do ścięcia - twierdzi bramkarz Legii w latach 1997-2001. "Legia się przekonała, co to znaczy topowy zespół" Lepiej niż w Ekstraklasie Legii wiedzie się w Lidze Europy. W swojej grupie zajmuje drugie miejsce z dorobkiem sześciu punktów, ale do rozegrania zostały jej jeszcze dwa spotkania, z Leicester i Spartakiem Moskwa. Po nich może się okazać że i na tym polu zostanie z niczym. - Wczorajsze spotkanie miało dwa różne oblicza. W pierwszej połowie Legia zaskoczyła swoją postawą przeciwnika. Skutecznie neutralizowała jego działania i sama potrafiła zdobyć bramkę. W drugiej połowie Napoli zagrało zupełnie inaczej, na co wpływ miała zapewne odpowiednia reakcja w przerwie trenera Luciano Spallettiego. Legia nie była sobie w stanie z tym poradzić. Szkoda, bo przegrała ten mecz przede wszystkim przez błędy indywidualne. - Legia miała okazję się przekonać co znaczy topowy zespół z szeroką kadrą, który walczy na kilku frontach w trakcie jednego sezonu. Legia w tym momencie nie jest klubem, który stać na skuteczną rywalizację na kilku frontach, tym bardziej w starciu z tak renomowanymi rywalami z jakimi się znalazła w swojej grupie. Napoli, Leicester i Spartak Moskwa dysponują zdecydowanie większym potencjałem finansowym, organizacyjnym, kadry zespołów są szersze i lepsze jakościowo. W takich okolicznościach jedynym sposobem na przeciwstawienie się rywalom jest bardzo dobra gra pod względem taktycznym, odpowiednia dyscyplina w realizacji założeń oraz odpowiednia konfiguracja zespołu. Mam tutaj na myśli także obecność w drużynie nie jednego czy dwóch a kilku liderów, którzy będą "dowozili" założenia taktyczne, które nakreśla sztab szkoleniowy - zakończył Wojciech Kowalewski. Z Wojciechem Kowalewskim rozmawiał Zbigniew Czyż