Tylko, że parowcami do Ameryki Południowej nie pływa się od dawna. Na pierwsze finały MŚ w 1930 roku parowcem wybrały się z Europy drużyny Rumunii, Francji i Belgii. 16 czerwca pociągiem z Bukaresztu wyruszyła ekipa Rumunii, aby po dwóch dniach zaokrętować się w Genui. Parowiec "Conte Verde" popłynął najpierw do Villafranche-sur-Mer, gdzie dołączyła Francja, a następnie do Barcelony, gdzie na pokład wsiadła ekipa Belgii. Kolejne przystanki to Lizbona, Madera, Las Palmas, Wyspy Zielonego Przylądka. 29 czerwca statek dotarł do Rio de Janeiro, gdzie dołączyła ekipa Brazylii, a ostateczny cel podróży ? Montevideo osiągnięto 4 lipca. Do inauguracji turnieju, w której zmierzyły się jedenastki "Trójkolorowych" i Meksyku zostało dziewięć dni... Czy ta historia jest przydługa? Nie dłuższa niż epopeja z certyfikatem dla Bruna Mezengi. Dyrektor sportowy Legii, Marek Jóźwiak przyznaje: "O certyfikat Bruno wystąpiliśmy do federacji brazylijskiej 28 czerwca. Ze swoich zobowiązań nie wywiązały się klub zawodnika, czyli Flamengo, i federacja". Dyrektor Jóźwiak może takie rzeczy mówić, ale... podam dwa przykłady z życia wzięte. Piłkarzem Flamengo, wspólnie z Mezengą, był słynny Vagner Love, wypożyczony z CSKA Moskwa. Latem wrócił do Rosji. 1 sierpnia wystąpił w swoim pierwszym spotkaniu po powrocie do ligi rosyjskiej - w derby ze Spartakiem Moskwa. I strzelił zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry! Opłaciło się na czas załatwić certyfikat... Jóźwiak tłumaczy: "Problem w tym, że w federacji brazylijskiej pracuje się tylko od 13 do 17. Jest różnica czasu i jeśli ktoś tam źle wpisze datę, wtedy wszelkie procedury trzeba zaczynać od nowa". I tak przez 50 dni!!! Ciekawe te argumenty dyrektora Jóźwiaka. W takim razie podam świeży przykład. 10 sierpnia Red Bull Salzburg porozumiał się w sprawie transferu 21-letniego Brazylijczyka Alana z Fluminense Rio de Janeiro. Nie uwierzycie w to, a już na pewno nie uwierzy w to dyrektor Jóźwiak. 13 sierpnia Alan zadebiutował w Pucharze Austrii ? zagrał z drugą drużyną St. Poelten, wchodząc na boisko od początku drugiej połowy. Salzburgowi zależało na błyskawicznym uprawieniu piłkarza, gdyż nie tyle chcieli postraszyć drugi zespół St. Poelten, ile w najbliższych dniach zamierzają wykorzystać środkowego napastnika w rywalizacji o Champions League z Hapoelem Tel Awiw. Alan - od transferu do certyfikatu trzy dni. Bruno Mezenga w piątek czekał już 47 dni, a w poniedziałek upłynie 50 dni... Na koniec jeszcze cytat z pomeczowej konferencji prasowej na Konwiktorskiej Macieja Skorży. Szkoleniowiec Legii powiedział: "Gdyby na czas doszedł certyfikat Bruna Mezengi, to Brazylijczyk zagrałby zamiast Takesure'a Chinyamy". Nic dodać, nic ująć... Może tylko jeszcze jedno - zapewne Roma zdąży z certyfikatem innego byłego gracza Flamengo, Adriano... Czy może Flamengo i federacja brazylijska zawinią i snajpera nie uprawnią?! Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia