Mecz 1 października zakończył się remisem 0:0, ale na długo zostanie zapamiętana sytuacja z drugiej połowy spotkania, kiedy bramkarz Legii Kacper Tobiasz i obrońca Lindsay Rose i sędzia Piotr Lasyk musieli uciekać przed rzucanymi w nich m.in butelkami po wódce i piwie. Okazuje się, że ten incydent doskonale widzieli policjanci, którzy na stadionie pilnowali spokojnego przebiegu spotkania. Jak pisze poznańska policja na swojej stronie internetowej: "na szczęście nic się nie stało". Tuż po tym incydencie policjanci z Wydziału Kryminalnego KMP w Poznaniu zajęli się ustalaniem sprawcy. Po przejrzeniu sporych ilości nagrań z kamer monitoringu kryminalni wytypowali podejrzewanego. Grzywna, albo wyrok do dwóch lat Mężczyzna został zatrzymany 6 października w trakcie trwania kolejnego meczu Lecha na Bułgarskiej - z Hapoelem Ber Szewa. Po ostatnim gwizdku spotkania w ramach Ligi Konferencji Europy funkcjonariusze w wyniku działań operacyjnych ustalili tożsamość mężczyzny. Okazał się nim 38-letni mieszkaniec Poznania. Tłumaczył swoje zachowanie dużymi emocjami oraz prowokacyjnym zachowaniem jednego z piłkarzy warszawskiej drużyny. - W świetle ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, takie zachowanie traktowane jest jako zakłócenie przebiegu imprezy masowej. "Kto w czasie trwania imprezy masowej rzuca przedmiot, mogący stanowić zagrożenie dla życia, zdrowia lub bezpieczeństwa osób przebywających na terenie lub w obiekcie, gdzie odbywa się impreza masowa, albo w inny, równie niebezpieczny sposób zakłóca przebieg tej imprezy, podlega grzywnie nie mniejszej niż 120 stawek dziennych, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2" - pisze Poznańska Policja. Funkcjonariusze przesłuchali świadków i zebrali materiał dowodowy w tej sprawie. Mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu, a o konsekwencjach jego zachowania zadecyduje sąd.