Gdy w maju 2010 roku jasnym stało się, że trenerskie lejce przy Łazienkowskiej przejmuje Skorża, ogłoszono wielkie porządki w szatni. - Im więcej zawodników odejdzie, tym dla nas lepiej, chcemy stworzyć nowy, silny zespół - głosili prezesi z Łazienkowskiej. Poza odejściem Jana Muchy, na które szefostwo klubu nie miało wpływu, odprawiono: Pance Kumbeva, Fangzuho Donga, Bartłomieja Grzelaka, Marcina Smolińskiego, Jakuba Koseckiego, Wojciecha Szalę, Tomasza Jarzębowskiego, a później jeszcze Piotra Gizę i Macieja Iwańskiego. Latem puste miejsca w szatni Skorża zapełnił zaciągiem: Marjan Antolović, Srdja Kneżević, Manu, Bruno Mezenga, Ivica Vrdoljak (za milion euro), Alejandro Cabral, Artur Jędrzejczyk i Michał Kucharczyk. Zimą do nich doszli: Janusz Gol (za 400 tys zł), Dejan Kelhar, Michal Hubnik, Felix Ogbuke. Liczebnie grupa spora, jakościowo wydawało się, że też jakościowo. CV zwłaszcza Vrdoljaka, Manu i Cabrala budziły wrażenie. Tymczasem wyszła lipa. Jesienią sześć porażek, na wiosnę trzy z rzędu. I znowu lansuje się pogląd o kolejnym sprzątaniu w szatni. Kibice stracili wiarę w możliwości ciągle młodego trenera Skorży. Przeglądając fora łatwo zauważyć głosy wyrażające tęsknotę za zwolnionym rok temu Janem Urbanem: "Nie graliśmy zbyt ładnie, ale punkty były, choć personalnie drużyna była słabsza" - pisze na Legia.net KamykM i zapomina dodać, że jeszcze zespół nie miał wsparcia kibiców, którzy prowadzili protest. "Budowę armii zaczyna się od zatrudnienia dobrego generała, bo choćbyśmy mieli najlepszych żołnierzy, ich wysiłek jest na nic gdy kieruje nimi idiota" - dodaje LegiaUS. Panu Maciejowi Skorży - broń Boże - nie można zarzucić tego, że się nie stara. Czasem robi to aż za bardzo. Co dało mu jesienią wyrzucenie do Młodej Ekstraklasy Macieja Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka i Piotra Gizy? Rozłam w szatni. Legia Skorży potrafi zepchnąć każdego krajowego rywala do defensywy, ale ma olbrzymi problem ze stwarzaniem sytuacji podbramkowych. Sztab trenerski staje na głowie by to zmienić. Zastosował już chyba wszystkie możliwe warianty zestawienia ofensywy. Był już Radović ze skrzydła przesunięty na środek, by rozgrywać. W playmakera wcielali się Iwański (jesienią), a ostatnio Cabral. Groźnym żądłem miał być Ogbuke. I wszystko na nic. A może trener Skorża miesza aż za dużo? Jedynym elementem, po którym Legia zagrażała rywalom, były stałe fragmenty gry, a szczególnie rzuty rożne. Ale i w nich drużyna okazała się być za bardzo uzależniona od Tomasza Kiełbowicza, który doznał kontuzji. Efekt jest taki, że na wiosnę legioniści w lidze nie strzelili ani jednej bramki po rzucie rożnym, czy wolnym. Tylko w pucharowym meczu z Ruchem udało się Legii strzelić gola po rzucie rożnym (Vrdoljak po podaniu Radovicia). Poza tym niemoc. Pojawiają się zarzuty pod adresem Skorży, że zespół jest źle przygotowany fizycznie. Taką tezę wygłosił ostatnio w Cafe Futbol były legionista Wojciech Kolwaczyk zwracając uwagę na fakt, że w drugiej połowie legioniści z trudem nadążali za kontratakującymi piłkarzami Ruchu. Jak z tym przygotowaniem jest naprawdę, to zobaczymy dopiero w najbliższych kolejkach, gdy obciążenia meczowe nawarstwią się. Jesienią również utyskiwano na rzekomo kiepskie przygotowanie fizyczne legionistów. Tymczasem po porażce 0-3 z Lechią nastąpiła seria dobrych meczów: wyjazdowe wygrane z Widzewem (1-0), Koroną (4-1), ze Śląskiem w Pucharze Polski (2-1) i z Jagiellonią (2-0). Jedno jest pewne - polska piłka nie ma aż tak dużego potencjału, by już drugi rok z rzędu stracić Legię w rywalizacji o podbój piłkarskiej Europy. Klub z mniejszym potencjałem, bez tak efektownego stadionu i takiego wsparcia z trybun nie zwojuje zbyt wiele w Lidze Europejskiej. Sęk w tym, że ślamazarnie grająca Legia (tak jak ostatnio) też nie ma na to wielkich szans. Zarząd Legii musi działać szybko, a jednocześnie rozważnie. Dyskutuj z autorem na jego blogu