Na początku piątkowego spotkania na trybunie północnej, tzw. Żylecie, zostały odpalone race świetlne i dymne oraz fajerwerki. To spowodowało przerwanie spotkania na około pięć minut. W ramach tzw. oprawy kibice Legii wywiesili także transparent z napisem: "Sorry, taki mamy klimat" i ilustracją spalonego samochodu TVN Meteo, nawiązując w ten sposób do zamieszek na ulicach Warszawy z 11 listopada 2011 roku. Komisja Ligi na zwołanym w trybie pilnym posiedzeniu postanowiła zamknąć "Żyletę" na jeden mecz. Wojewoda mazowiecki, który wcześniej kilkakrotnie zamykał trybuny stadionu Legii, przed rozpoczęciem rundy wiosennej uprzedzał, że nie zawaha się użyć swoich uprawnień w przypadku łamania prawa przy Łazienkowskiej. Decyzję Komisji Ligi uważa za krok w dobrym kierunku. - Wydaje mi się, że decyzja Komisji Ligi o zamknięciu "Żylety" na jeden mecz jest krokiem w dobrym kierunku. Lepiej późno niż wcale. Nie wiem jeszcze, czy policja zwróci się do mnie z wnioskiem o wyłączenie stadionu w części lub całości dla publiczności. Jeśli tak, to wezmę pod uwagę decyzję Komisji Ligi. Być może będzie ona wystarczająca - powiedział Kozłowski. Wojewoda podkreślił, że ze smutkiem przyjął wiadomość o wydarzeniach przy Łazienkowskiej. - Smutno mi jest, że stadion Legii ponownie był miejscem wydarzeń, które nie przynoszą chluby stolicy. Nie byłem na meczu, ale widziałem parę zdjęć. Niepokoi mnie, że tysiące osób na "Żylecie" staje się zakładnikami kilkudziesięciu osób, które postanowiły zadrwić sobie z zasad bezpieczeństwa, prawa, klubu i miasta. Oni uważają, że pirotechnika w ich wykonaniu jest ważniejsza od wszystkiego. Dodał, że nie bez winy jego zdaniem jest klub, który "jesienią dawał zgodę na stosowanie sektorówki, wyrażając de facto zgodę na zachowanie przez kibiców anonimowości".