Kryzys w Legii. Prezes Mioduski poświęcił trenera Michniewicza Właściciel i prezes Mioduski pożar - dołujący w lidze zespół - zaczął gasić klasycznie: dwa razy w ciągu miesiąca wymienił trenerów, by na koniec przeprosić się z Aleksandrem Vukoviciem, choć ten w wywiadach podkreślał, że Dariusz Mioduski nie nadaje się na prezesa klubu. Na jak długo? Dopóki nie uda mu się sprowadzić Marka Papszuna? Przyjrzyjmy się genezie kryzysu w największym polskim klubie, dysponującym największym potencjałem. Przecież latem, po zdobyciu mistrzostwa Polski i awansie do Ligi Europy Legia jawiła się krainą mlekiem i miodem płynącą. Co się zatem stało? Czy klub nie za szybko pozbył się Czesława Michniewicza, podobnie zresztą jak wcześniej Jacka Magiery? Kryzys w Legii. Spóźnione letnie zakupy Jak wyglądała latem polityka transferowa? Spóźnione zakupy. Kluczowi zawodnicy dotarli do zespołu już po przygotowaniach. Lirim Kastrati i Igor Charatin pozyskani zostali dopiero we wrześniu, Jurgen Celhaka - 28 sierpnia, Yuri Ribeiro zaledwie pięć dni wcześniej, nikt nie zastąpił w roli lidera dynamicznego Bartosza Kapustki, który doznał ciężkiej kontuzji. Podsumowanie kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa w każdy poniedziałek o 20:00 - zapraszają: Staszewski, Peszko i goście! Czesław Michniewicz, swym sprytem taktycznym, łatał te dziury. Fakt, że nikt z nim nie konsultował transferów, a w niektórych przypadkach nawet go nie informował jest kuriozum w zawodowej piłce. Z ostatnich wypowiedzi prezesa i właściciela Legii Dariusza Mioduskiego można wywnioskować, że to nie było nawet małżeństwo z rozsądku. Michniewicz w talii prezesa traktowany był jak zło konieczne, jak walet, którego starasz się ukryć podczas gry w "Tysiąc". - Złej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, w 90 procentach jest trener (Michniewicz) i jego sztab - te słowa prezesa Mioduskiego, wypowiedziane 8 grudnia, podczas spotkania z kibicami na Twitterze, Oczywiście, Michniewicz nie jest bez winy, już za jego kadencji drużyna pikowała w lidze, ale czy była w stanie pogodzić trzy fronty tym składem? U siebie jego Legia przegrała w tym sezonie w Ekstraklasie tylko dwa razy i to minimalnie, z ekipami z topu - 2-3 z Rakowem i 0-1 z Lechem. Kryzys w Legii. Świat bez Michniewicza nie jest lepszy Co przynosi życie? Świat bez Michniewicza nie jest wcale bardziej różowy. Legia przegrywa u siebie 1-3 ze Stalą Mielec (za Gołębiewskiego) i 0-3 z beniaminkiem - Radomiakiem (już z Vukoviciem za sterami). Słowa prezesa jak granat wrzucony do dwóch szatni naraz Jaka może być pozycja właściciela-prezesa, jaka może być jego wiarygodność po serialu płynących z klubu komunikatów, jak te poniższe? - "Marek Gołębiewski nie jest trenerem tymczasowym. Podpisaliśmy kontrakt do końca sezonu 2021/2022 i zrobię wszystko, by pracował jak najdłużej" (dyrektor Radosław Kucharki, 25 października) - "Jesteśmy zdeterminowani, by pozyskać Marka Papszuna. Jeśli nie uda się go zatrudnić zimą, to możemy zaczekać na niego nawet do końca sezonu" (Dariusz Mioduski, 25 listopada) - Marek Gołębiewski rezygnuje z trenowania Legii po porażce w Płocku. Prezes Mioduski dymisję przyjmuje, 14 grudnia przeprasza się z Aleksandarem Vukoviciem. Wywiad, jaki opublikowała oficjalna strona klubu z prezesem Mioduskim przejdzie do annałów Ekstraklasy. Oto szef ligowego potentata ogłasza, że jest zainteresowany wzięciem trenera Marka Papszuna z Rakowa. Klub z Częstochowy czuł się uprzedmiotowiony, nikt go nie zapytał o zdanie. "Jesteśmy wielką Legią, bierzemy waszego trenera, a wy się tam w tym Rakowie nie odzywajcie". Powiało latami PRL-u, gdy Legia, jako CWKS kaperowała do wojska czołowych piłkarzy, a ich kluby na ogół nie mogły się sprzeciwić. Słowa prezesa Mioduskiego były niczym granat wrzucony do dwóch szatni. Rozsadził tę Legii, w której Gołębiewski przecież nie miał być tymczasowym, aż tu nagle, 57 minut przed meczem z Leicester, klub publikuje słowa prezesa, które podnoszą kurtynę i pokazują, jaka jest prawda. Przekaz szefa Legii nie pomógł też Papszunowi, który po tym, jak pojawiły się doniesienie o zainteresowaniu nim warszawian (pierwsze, nieoficjalne nastąpiły kilka dni przed wywiadem Dariusza Mioduskiego) przegrał trzy z sześciu meczów. Tak słaby okres poprzednio miał na początku roku. Przypadek? Nie sądzę. CZYTAJ TEŻ: Koszmar Legii trwa! UEFA nie ma litości! Werbalny granat Mioduskiego przetrącił też trenerski kręgosłup Marka Gołębiewskiego. Był dobrze zapowiadającym się trenerem. Zanim jednak zdążył zaistnieć choćby w Fortuna 1. Lidze rzucono go do gaszenia pożaru w Legii. Okazało się jednak, że do hydrantu ktoś nalał benzyny. Teraz Marek ma wrócić do roli trenera rezerw Legii, które ostatnio awaryjnie prowadził Piotr Zasada. Ale w zawodowej piłce pewnie nieprędko dostanie angaż. Wstrząsający serial Legii z atakiem chuliganów na piłkarzy w finale Zadziwiający, a momentami skandaliczny był też ciąg wydarzeń z ostatnich dwóch tygodni. 7 grudnia prezes Mioduski, jakby na siłę chciał się przypodobać kibicom, by nie rzec zblatować się z nimi, użył publicznie wulgaryzmów pod adresem dyrektora sportowego Radosława Kucharskiego. Na spotkaniu z fanami podczas Legia Talk na Twitterze powiedział o nim: "Opier.... go od czasu do czasu za to (nieodbieranie telefonów), bo sam się wk.... po prostu jako człowiek, gdy to się dzieje". Dwa dni później, 9 grudnia Legia przegrała u siebie ze Spartakiem 0-1. "Kibice Legii! Przerwijcie to w najbardziej cywilizowany sposób, w jaki można" - zaapelował były spiker klubu. Czy to za jego namową, czy z własnej inicjatywy, w każdym razie ludzie mieniący się kibicami, już trzy dni później, 12 grudnia, po porażce z Wisłą w Płocku, wtargnęli do autokaru i pobili piłkarzy. Co ciekawe, tylko zagranicznych. Najbardziej oberwali Mahir Emreli i Luquinhas. Skandal na całą Europę! Nie dość, że naruszono nietykalność cielesną ludzi, to jeszcze zaatakowano tylko tych, którzy nie są Polakami. Nie pierwszy to raz, gdy "kibice" zrobili niedźwiedzią przysługę swemu klubowi. Dlatego zimowa przerwa przyda się do schłodzenia rozpalonych głów. "Wojskowi" przezimują w strefie spadkowej, ale mają wciąż za mocną kadrę, by realnie groziła im degradacja. Aleksandar Vuković już raz wydobył zespół z tarapatów, poradził sobie z presją - zdobył z Legią mistrzostwo w sezonie 2019/2020. Wystarczy zostawić mu kierownicę w spokoju, nie szarpać nią na zakrętach, a w lidze wyjdzie na prostą, natomiast poprzez Fortunę Puchar Polski może klubowi zapewnić przepustkę do Ligi Konferencji. Tylko tyle i aż tyle. Prezesowi Mioduskiemu i wszystkim kibicom Legii warto przed świętami przypomnieć przysłowie: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni". CZYTAJ TEŻ: Trener Vuković szybko postawił diagnozęMichał Białoński, Interia