Piłkarze Legii, czemu trudno się dziwić, w zdecydowanej większości wolą nabrać wody w usta niż powiedzieć coś, co może mieć dalsze reperkusje ze strony osób, podających się za kibiców klubu. Skandaliczny incydent miał miejsce po porażce 0-3 z Lechem Poznań. W tym prestiżowym meczu mistrzowie Polski zostali wręcz zdeklasowani. Nagy sam twierdzi, że grą i wynikami drużyna nie dawała kibicom radości, ani satysfakcji, ale nawet w najczarniejszych snach nikt nie spodziewał się, że może dojść do takiej akcji. "Niezadowolenie nie tylko z racji wyniku, ale także z poziomu naszej gry, było zupełnie zrozumiałe, ale nikt z nas nie spodziewał się tego, co później się wydarzyło" - powiedział Nagy. "Można się tego wstydzić, albo nie, ale taka sytuacja niestety miała miejsce. Sądzę, że wolno mi o tym mówić otwarcie" - dodał piłkarz. Reprezentant Węgier żywi nadzieję, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy. "Liczę, że to już za mną. Muszę przyznać, że trochę się bałem" - przyznał 22-latek. Co więcej, zawodnik już myśli o tym, by przy najbliższej okazji odejść ze stołecznego klubu i rozwijać się w innej lidze. Dodał, że jego transferowi od początku przyświecał cel, aby klub z Warszawy zarobił na nim jak najwięcej. "Nie ukrywam, że po tym sezonie chciałbym przejść do jeszcze lepszej drużyny" - zapowiedział Nagy. Węgierski pomocnik, postrzegany jako jeden z większych talentów w swoim kraju, na razie nie zachwyca formą. W tym sezonie strzelił trzy bramki i zanotował tylko jedną asystę. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a> Art