Interia: Porażkę 1-5 z Realem w Madrycie przyjął pan z ulgą? Stefan Białas: - Przede wszystkim widziałem bardzo dobrą pierwszą połowę w wykonaniu Legii. Jej kontry były groźne, ale była bardzo nieskuteczna, brakowało jej luzu, jaki z kolei mieli zawodnicy Realu. Podjechali trzy, no może cztery razy pod bramkę Legii i strzelili trzy gole. Łatwo się im strzelało bramki, mimo że te sytuacje nie były aż tak klarowne. Z kolei okazje Legii były bardzo dobre, ale grała nerwowo. Nasi zawodnicy po raz pierwszy występują w Lidze Mistrzów i zabrakło pewności siebie, doświadczenia w decydujących momentach. Mimo wszystko, byłem bardzo zadowolony z postawy Legii, szczególnie w pierwszej połowie. Postawa krzepi, ale wynik był brutalny. Oddaje przepaść dzielącą naszą piłkę od najsilniejszych lig w Europie? - Wynik jest trochę za wysoki. W drugiej połowie Real grał już spokojnie, bo był pewny zwycięstwa. Różnica może aż tak wysoka nie jest, natomiast zadaniem legionistów na ten rok w Lidze Mistrzów jest zdobycie doświadczenia, którego potrzeba, aby zrobić krok do przodu. Ale do tego konieczne jest obronienie tytułu mistrza Polski, żeby w przyszłym roku mieć możliwość spożytkowania potencjału, doświadczenia, które teraz zdobędą. Tymczasem Legia zaliczyła bardzo słaby początek sezonu ligowego... - Mieliśmy duże problemy na początku. Wydawało się, że ten cel jest bardzo odległy. Nie tylko wyniki, ale przede wszystkim gra była bardzo słaba i to zarówno w Ekstraklasie, jak i w Lidze Mistrzów. Awansowaliśmy do Champions League, ale trochę tak na słowo honoru. Graliśmy szczęśliwie. Doszło do zmiany trenera i była to korzystna zmiana. Teraz zawodnicy wychodząc na boisko wiedzą, o co chodzi. Zaczynają lepiej grać, zdobywają punkty. Trener dał dobrą zmianę, zmotywował zawodników, znalazł optymalną jedenastkę. Owszem, potrzeba korekt, ale dzisiaj taka jest piłka, że każdy kto nie robi postępów, to się cofa. Jestem jednak pełny optymizmu na przyszłość. Z Realem 1-5, z Borussią 0-6... Jaką wartość mają takie mecze ze szkoleniowego punktu widzenia? - W meczach rewanżowych z Realem, Sportingiem i Borussią zobaczymy, czy drużyna wyciągnęła wnioski i nie będzie powielać błędów z pierwszych spotkań. Najgorsze jest to, że Legia często traci bramki w podobnych sytuacjach, w wyniku podobnych błędów. Pewnie, gramy z bardzo silnymi rywalami i możemy wysoko przegrać, ale co innego przegrać dlatego, że gwiazdy Realu zaprezentują wspaniałą grę, a co innego przegrać w wyniku powielania starych błędów. Żadnego polskiego klubu nie stać na to, by być konkurencyjnym na europejskim rynku transferowym. Wniosek jest więc prosty - trzeba oprzeć się na rodzimych zawodnikach. Tymczasem od lat jest tak, że Legia sprzedaje piłkarzy, którzy tylko rozegrają dobry sezon czy nawet rundę, a na ich miejsce ściąga obcokrajowców. - W pewnym okresie Legia bardzo dobrze prowadziła szkółkę, może nadal wykonuje w niej dobrą robotę, ale w ostatnim czasie trenerzy pierwszego zespołu nie wykorzystywali młodych zawodników. Dwa-trzy lata temu mieliśmy prawdziwą falę. Pamiętam, jak przekonywał pan, że na tym nie koniec, bo w kolejce do gry w pierwszym zespole czekają kolejni. - Jest sporo chłopaków, ale potrzebna jest współpraca na wszystkich poziomach w klubie. Legia nie jest w stanie konkurować finansowo z silnymi klubami zachodnioeuropejskimi, ale widzimy też błędy młodych zawodników, ich rodzin czy menedżerów. Młodzi piłkarze chcą jak najszybciej wyjechać za granicę, bo kuszą ich większe pieniądze. To jest jednak krótkowzroczna polityka. Podpiszą dobry kontrakt, ale nie mając doświadczenia z polskiej ligi, nie grając tych trzech-czterech lat na wysokim poziomie jako podstawowi zawodnicy, jadą do zagranicznych klubów i tam po prostu się gubią. Ich kariera w zasadzie zostaje przerwana i jedynym rozwiązaniem jest powrót do Polski, aby się odbudować. W taki sposób nasza piłka traci talenty, a kluby tracą szansę na zaistnienie w europejskich pucharach. Zgodzi się pan, że polski klub chcąc pokazać się w Europie, musi wykonać wielką pracę ze swoimi zawodnikami, regularnie na nich stawiać a nie myśleć, że latem wypalą trzy-cztery zagraniczne transfery? - Gdyby chodziło o bardzo dobrego zawodnika z zagranicy, o wiele lepszego od naszych, to nie ma problemu. Natomiast jeśli sprowadzamy zawodnika równorzędnego, który ma już 26-27 lat i przez to blokujemy miejsce 18-; 19-latkowi, to jest to duży błąd. Podam przykład francuskiej ligi, którą dobrze znam. Mimo że są w niej o wiele większe pieniądze, to kluby, które nie opierają się na swoich wychowankach, po pewnym czasie giną. Wyjątkiem jest PSG i może ostatnio AS Monaco, natomiast każdy inny klub w znacznym stopniu opiera się na wychowankach. Dobrym przykładem jest Olympique Lyon. Siedem razy z rzędu zdobył mistrzostwo, gdy szkielet zespołu tworzyli solidni obcokrajowcy. Kiedy skończyły się pieniądze, drużynę oparto na wychowankach i teraz dwa razy z rzędu wywalczyła wicemistrzostwo, a w zasadzie mistrzostwo, bo wielu we Francji uważa, że PSG jest mistrzem... Kataru. Co jest teraz największym problemem Legii? - Jesteśmy już po zmianie trenera, więc w tym temacie nie ma problemu. Może to, że piłkarze nie utożsamiają się z klubem. Wiedzą, że po wygaśnięciu czy rozwiązaniu kontraktu odejdą. Uważam, że to jest błędem. Wyróżniający się zawodnicy powinni po zakończeniu kariery zostawać w Legii jako trenerzy drużyn młodzieżowych. Taka ciągłość jest sporą wartością dla klubu. Legia mimo wszystko wciąż jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski. Wprawdzie traci dziesięć punktów do prowadzącej Lechii, ale przed rokiem po 14 kolejkach traciła osiem do lidera, którym był Piast. Sądzi pan, że tym razem czeka ją trudniejszy pościg? - Tak, bo przed rokiem na tym etapie Legia była druga, a teraz jest przed nią grupa drużyn, które dobrze grają. Mimo że w wyniku podziału punktów różnica pomiędzy zespołami się zmniejszy, to Legia nie może mieć aż tak dużej straty, jak obecnie. Pana zdaniem zmierza w dobrym kierunku? - Zdecydowanie tak. Według mnie Legia rzeczywiście jest najpoważniejszym kandydatem do tytułu mistrzowskiego, tym bardziej że po zmianie trenera coś w końcu ruszyło. Trzeba przy tym podkreślić, że nie miał łatwo, bo musiał przejąć zespół w trakcie sezonu, gdy drużyna była w zasadzie rozwalona. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz Grupa F Ligi Mistrzów - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę