Zbigniew Czyż: Noc z czwartku na piątek po zwycięskim meczu z Leicester 1-0 to była chyba krótka noc ze względu na duże emocje, ale i radość? Nieczęsto zdarza się polskim klubom zwyciężać z tak dużo wyżej notowanymi zespołami jak Leicester. Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa: Wczoraj w klubie był bardzo sympatyczny dzień, czuć było wielką radość. Wszyscy pracownicy i piłkarze mają olbrzymią satysfakcję, że udało się wygrać nam to spotkanie. Każdy ma jednak świadomość, że to już się kończy. Myślimy teraz tylko o tym, co przed nami, a przed nami mecz z Lechią w Gdańsku. Wiemy, że musimy gonić czołówkę w Ekstraklasie. Dobra okazja do tego będzie właśnie w Gdańsku. - Przed meczem z Leicester zakładaliśmy sobie, że sukces mogliśmy osiągnąć tylko samemu, wykorzystując swoje atuty. Gdybyśmy od początku nastawiali się wyłącznie na przeszkadzanie rywalom, to nie byłoby szans na wygranie spotkania. Mieliśmy oczywiście momenty, gdy było nam trudno, ale Leicester też miało takie sytuacje. Stworzyliśmy sobie przecież kilka dogodnych sytuacji. Wszyscy mamy satysfakcję z tego, że nakreślony plan spowodował dobrą i twardą grę w obronie, ale również moi piłkarze potrafili straszyć przeciwnika w ofensywie. Widziałem, że w piątek w samo południe Legia Training Center opuszczał prezes klubu Dariusz Mioduski z temblakiem na obojczyku. Mieliście spotkanie z właścicielem? - Rozmawiałem chwilę z prezesem. Jest po zabiegu, nawet żartowałem i pytałem, kto go sfaulował? (śmiech), wczoraj nawet tego nie zauważyłem. Cały czas ze sobą rozmawiamy i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Cały czas mamy kontakt. Przeciwko Leicester pana drużyna zagrała bardzo dobrze, ale z czego jest pan najbardziej zadowolony? - Najbardziej ze zwycięstwa, bo ono rozgrzesza inne mankamenty w grze. Byliśmy skuteczni, zdobyliśmy bramkę. Najtrudniej jest wygrać 1-0 i nam się ta sztuka udała. Wygraliśmy z klasową drużyną, z olbrzymim potencjałem. My również pokazaliśmy jednak, że mamy duży potencjał. Chcę, żeby moi zawodnicy uwalniali ten potencjał także w lidze, grając z podobną pasją, poświęceniem i zaangażowaniem. To jest dla nas nauka. Legia grająca tak jak wczoraj będzie często wygrywała ale Legia bez pasji będzie normalnym, ligowym zespołem. Mamy tego świadomość, że musimy w każdym spotkaniu grać tak jak z Leicester City. Czy Legia z Ekstraklasy i Legia z europejskich pucharów to mówiąc nieco żartobliwie cały czas ta sama Legia? - Nie jest łatwo grać w tygodniu na salonach europejskich, a następnie rozgrywać kolejne spotkanie w lidze. Nie chodzi o to, że komuś się nie chce. Moi piłkarze skończyli mecz późno w nocy, a już w sobotę wyjeżdżamy do Gdańska. W piątek mieliśmy tylko rozruch. Musimy się jednak tego uczyć, że gramy praktycznie co trzy dni, nie szukamy żadnych wytłumaczeń. Ta nauka jest naprawdę przyjemna. Aby w przyszłym roku być w podobnym miejscu, a nawet wyżej, najpierw musimy zdobyć mistrzostwo Polski. Każdy z zawodników ma tego świadomość. To jest nasz cel. Chcemy wykorzystać potencjał wszystkich piłkarzy. Na pewno dokonamy kilku zmian, aby zachować odpowiednią świeżość. Będziemy szukać troszkę innych rozwiązań. Kiedy poznaliście rywali w Lidze Europy piłkarze raczej zgodnie twierdzili, że 4-6 punktów w fazie grupowej to byłby sukces. Tymczasem sześć macie już teraz po dwóch zwycięstwach nad Spartakiem Moskwa i Leicester City. Gdzie zatem teraz leży pułap punktów, które chcielibyście zdobyć? - Jesteśmy zadowoleni z tego, że mamy komplet punktów. Sytuacja w grupie jednak niczego nie przesądza. Spartak niespodziewanie wygrał na wyjeździe z Napoli. Każda z drużyn do ostatniej kolejki będzie walczyła o zwycięstwa. Gra będzie się toczyć do końca, bo zdobycia jest jeszcze dwanaście punktów. Cieszymy się, że fajnie pokazujemy się w Europie, że jako polski klub godnie reprezentujemy nasz kraj. Przed spotkaniem były obawy o to, jak zagra w bramce Czary Miszta. Poradził sobie bardzo dobrze. Rozmawiał pan z nim już tak na chłodno po meczu? - Tak. W mojej ocenie w jego sytuacji nic się nie zmieniło. Wierzyłem w niego po meczu z Rakowem Częstochowa i wierzę po meczu z Leicester. Teraz to on musi zachować spokój i równowagę, żeby nie odfrunąć za daleko. Piłka uczy pokory. Powiedziałem mu taką rzecz: "Pracuj w ciszy, niech efekty robią hałas". To jest takie przesłanie dla Czarka Miszty. Co z Arturem Borucem? Jak wygląda jego sytuacja zdrowotna? Gdzie się leczy? Jest w Warszawie? - Artur przechodzi konsultacje i szczegółowe badania. Konsultuje się z wieloma specjalistami. Sytuacja z kręgosłupem nie jest łatwa. Bardzo na niego liczymy. Zobaczymy, kiedy będzie mógł wrócić do treningów, na dziś tego nie wie nawet on sam. Ostatecznej diagnozy nie ma, musimy uzbroić się w cierpliwość. Zaledwie trzy dni po meczu z Leicester trudno będzie panu wykrzesać ze swoich zawodników ponownie duże pokłady energii i mobilizacji, aby w Gdańsku powalczyć o zwycięstwo? - Jestem przekonany, że będziemy zmobilizowani w stu procentach. Każdy ma świadomość, że trochę punktów już w lidze straciliśmy. Mamy też świadomość, że z Rakowem graliśmy dobrze w piłkę, ale przegraliśmy. Pep Guardiola powiedział kiedyś, że czasem grasz dobrze i przegrywasz. Z Górnikiem Łęczna nie graliśmy wcale dobrze, a wygraliśmy. W mojej drużynie jest bardzo dużo ambicji, wszyscy piłkarze chcą grać. Co do Lechii, to widać powiew świeżości w tym zespole po zmianie trenera. Ale Lechia bardzo dużo zawdzięcza trenerowi Piotrowi Stokowcowi, który zapisał się w historii klubu z wieloma sukcesami na koncie. Teraz przyszedł nowy trener. Zawsze na początku jest poruszenie, są wprowadzane nowe rozwiązania i widać, że wszystko dobrze funkcjonuje. Lechia ma teraz dobry okres i będą chcieli się pokazać przeciwko nam, bo gra przeciwko Legii to zawsze jest nobilitacja. Oni zagrają bez ciśnienia tak jak my zagraliśmy bez niego w czwartek przeciwko Leicester. Dziś presja jest wywierana na nas. Powiedziałem zawodnikom, że sztanga jest w naszych rękach i musimy ją unieść. Jedziemy do Gdańska z nastawieniem, aby pokazać swoje umiejętności i wygrać. To nie będzie łatwe spotkanie. Czasami bywa tak, że determinacja przeciwnika powoduje, że jeśli my jej nie dołożymy ze swojej strony, to po prostu meczu nie da się wygrać. Analizowaliśmy Lechię, przygotowując się do meczu z Leicester. Zajmował się nią Przemek Małecki. Lechia to drużyna, która chce grać w piłkę. Łukasz Zwoliński, mój dawny znajomy, jest w świetnej formie, myślę że nawet lepszej niż Flavio Paixao. Poznaliście rywala w 1/16 Pucharu Polski. Pod koniec października zagracie na wyjeździe ze Świtem Szczecin, jak przyjęliście losowanie? - Znam Świt Szczecin, znam to miejsce i klub. Pracując w Szczecinie, byłem na kilku meczach na tamtejszym stadionie. Pod koniec października czekają nas dalekie podróże. W krótkim czasie będziemy mieć wyjazdy do Szczecina, Neapolu i Gliwic. W ogóle przed nami ciężki okres, musimy zadbać o każdy szczegół i myślę, że sobie z tym poradzimy. Teraz na zgrupowania różnych reprezentacji ponownie wyjedzie z klubu wielu zawodników, nie martwi to pana? - Część piłkarzy dostanie kilka dni wolnego. W środę po południu mamy zaplanowany trening. Czternastu lub piętnastu zawodników wyjedzie na zgrupowania kadry. Będziemy chcieli włączyć do treningu zawodników z drużyny CLJ i z rezerw, aby zwiększyć kadrę, ale też zmotywować zawodników, żeby rozwijali się jak najszybciej. Jak wygląda sytuacja kadrowa przed meczem z Lechią Gdańsk? - Na pewno nie zagra Mattias Johansson, przejdzie szczegółowe badania. Musimy znaleźć odpowiedź, skąd biorą się jego problemy. To jest świetny piłkarz, ale rzadko grywa i trenuje przez problemy zdrowotne. Potrafi grać jeszcze lepiej. Ma swojego specjalistę w Szwecji, który zajmuje się nim przez całą karierę. Chciałby się z nim skonsultować, więc możliwe, że podczas przerwy na reprezentację do niego pojedzie. Luquinhas trenował w piątek indywidualnie, jeżeli nie będzie gotowy w stu procentach, to nie zabierzemy go na mecz do Gdańska. Dziś rezerwy Legii zagrają w Warszawie z Polonią. To takie małe derby. Kto z szerokiej kadry zagra w tym spotkaniu? - Z pierwszą drużyną nie trenował w ostatnich dniach Szymon Włodarczyk. Uznaliśmy, że młodzi zawodnicy potrzebują normalnego mikrocyklu. Dlatego zarówno on, jak i Bartłomiej Ciepiela ćwiczyli z drugim zespołem, aby utrzymać regularność. Zagrają w meczu z Polonią. Co do Szymona Włodarczyka to zyskał doświadczenie, podróżując z nami na puchary, ale piłkarsko mógł wypaść z rytmu. Ma problemy z motoryką, musi teraz odzyskać właściwy rytm. Z Czesławem Michniewiczem rozmawiał w Książenicach Zbigniew Czyż