- Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i takie właśnie było. Początek należał do nas, ale później mecz się wyrównał i oba zespoły miały sytuacje. W naszej bramce świetnie spisywał się Czarek Miszta, a później udało nam się zdobyć gola po świetnym podaniu Juranovicia do Mladenovicia. Cieszymy się bardzo, choć w końcu zrobiło się nerwowo, bo nie graliśmy za dobrze i oddaliśmy inicjatywę Cracovii. Emocji nie brakowało - analizował spotkanie Michniewicz. Szkoleniowiec Legii w trakcie meczu przeprowadził tylko jedną zmianę - Waleriana Gwilię zastąpił Rafael Lopes.- Gdy Gwilia zgłosił uraz, to zdecydowaliśmy się zmienić ustawienie i wpuścić Lopesa, który świetnie zna tutejszy stadion. Dzięki temu mieliśmy też więcej opcji gry do przodu, ale zrobiło się luźniej w środku, co Cracovia wykorzystała. Poza tym Lopes był na ławce jedynym zawodnik ofensywnym, no może poza Mateuszem Cholewiakiem. Pozostali rezerwowi to piłkarze defensywni, a w obronie nic nie trzeba było dziś zmieniać - uważa Michniewicz.Wygrana Legii do końca jednak wisiała na włosku, ponieważ sędzia Piotr Lasyk po ostatniej akcji meczu analizował, czy nie podyktować rzutu karnego dla Cracovii. W końcu jednak zdecydował, że gospodarzom on się nie należy.- Byłem bardzo daleko od tej akcji. Jedyne pretensje miałem do sędziego o to, że ta sytuacja miała miejsce już po czasie. Sędzia mówił jednak, że doliczył 30 sekund za żółtą kartkę dla jednego z trenerów Cracovii. Oczywiście końcówka była nerwowa, ale skończyło się szczęśliwe dla nas - cieszy się Michniewicz.Dzięki wygranej Legia została liderem tabeli i o punkt wyprzedza Raków Częstochowa, który zremisował w Poznaniu z Lechem (3-3).- Po meczu spytałem zawodników, czy wiedzą, kto był liderem 22 listopada poprzedniego roku. Odpowiedzieli, że "nie", więc zgodnie z prawdą powiedziałem im, że teraz także nie ma znaczenia kto jest pierwszy. Ważne, kto będzie liderem po 30. kolejce. Pierwszym miejscem teraz głowy sobie nie zaprzątamy - zapewnia Michniewicz. Piotr Jawor